Trudno rozwiązać od razu

twojacena.pl 17 godzin temu

Wakacje letnie były już w pełni, gdy Katarzyna wraz z mężem zawieźli dzieci na wieś, niedaleko ich rodzinnego miasta. Odwiedzali je co weekend, czasem sama jechała. Wieś leżała zaledwie siedem kilometrów od miasta, więc jeżeli Tomasz miał dyżur w weekend, Katarzyna po pracy w piątek od razu wskakiwała do autobusu.

Może nie jeździłaby tak często, ale tęskniła za dziećmi, a po drugie ojciec był po udarze i chciała pomóc matce w ogrodzie. Tego piątku też zamierzała od razu po pracy pojechać na wieś.

Tomku, zaraz po pracy jadę do dzieci, więc zjedz coś bez mnie, wszystko jest w lodówce. W niedzielę przyjedź po mnie, masz wolne, dziwne, iż w sobotę musisz pracować

Jest totalny chaos w pracy tłumaczył mąż. Szef obiecał zapłacić nadgodziny.

Katarzyna pracowała jako główna księgowa w biurze. Tego piątku spieszyła się, by skończyć raport, i w pośpiechu popełniła błędy, wysyłając go mailem do przełożonych w województwie.

W sobotę po południu zadzwonił jej szef, pan Marek.

Kasia, co ty tam nawaliłaś z tym raportem? Dzwonią z góry i robią mi awanturę! Natychmiast popraw, inaczej stracisz premię!

Jestem na wsi, panie Marku, może jutro? I co ja adekwatnie nie dał jej dokończyć.

Nie obchodzi mnie, gdzie jesteś! Popraw i już! wrzeszczał tak, iż słyszała go stojąca obok matka.

Dobrze, zaraz jadę.

Córciu, kto tak krzyczy? spytała matka.

Mój szef, Marek. Coś namieszałam w raporcie, bo wczoraj się spieszyłam. No cóż, muszę jechać, prosto do biura. Pilne, jak widać

Pożegnała się z trzynastoletnim synem i dziesięcioletnią córką.

No dobrze, dzieci, do następnego weekendu.

Wróciwszy do miasta, od razu poszła do biura, zadzwoniła na portiernię, by nie wzywali ochrony, włączyła komputer i zabrała się za poprawki. Gdy dokładnie przejrzała raport, w końcu znalazła dwa błędy takie oczywiste, iż sama się zdziwiła.

Jak mogłam je przeoczyć? Pewnie tam się zdziwili, takie rzeczy od razu rzucają się w oczy. To przez ten pośpiech, spieszyłam się na autobus.

Był już wieczór, ponownie wysłała raport, zamknęła biuro, przekazała klucze ochronie i ruszyła do domu.

Tomasz pewnie niedługo wróci z pracy, zdziwi się, iż już jestem myślała, idąc wolno, bo postanowiła się przejść. Dziwne, wcześniej w weekendy nie pracował. Ostatnio się zmienił. Telefon z rąk nie wypuszcza, ciągle zamyślony, czasem rozdrażniony. Trzeba z nim porozmawiać, wyjaśnić. Dzieci nie ma, będzie okazja.

Podchodząc do bloku, wyjęła klucze z torebki i spojrzała w górę. W kuchni było światło.

Tomku już w domu!

Wchodząc na trzecie piętro, poczuła dziwny niepokój. Gdy stanęła pod drzwiami, usłyszała romantyczną muzykę tę, której Tomasz nie znosił, gdy ją włączała. To było dziwne. Otworzyła drzwi ostrożnie i w przedpokoju natknęła się na cudze sandały. Wyglądały znajomo, ale nie mogła sobie przypomnieć, czyje.

Położyła klucze i torebkę na półce, zajrzała do pokoju, gdzie panował półmrok, tylko kinkiet rzucał ciepłe światło. W sypialni nikogo nie było, tylko grała cicha melodia.

Odwróciła się w stronę balkonu i zobaczyła dwie sylwetki. Palili papierosy.

Anka To Anka! przebiła ją nagła myśl. Tak, to jej sandały! Zrobiło jej się słabo. To była jej przyjaciółka.

Co ona tu robiła? Ostatnio często wpadała do nich w gości, gdy Katarzyna była w domu. Pili we trójkę herbatę, czasem wino. Katarzynę zaczęło trząść, cicho podeszła do uchylonych drzwi balkonowych.

Tomku, kiedy w końcu powiesz Kasi o nas? usłyszała głos Anki.

Mąż najwyraźniej nie był zachwycony tym pytaniem.

Anka, znowu o tym? Umówiliśmy się, iż nie będziesz mnie nagabywać. Sam jeszcze nie wiem

Przez cienką firankę Katarzyna zobaczyła, iż Tomasz stał w bokserkach, a Anka w jego koszuli. Palili i rozmawiali.

No i kiedy się zdecydujesz? nagle, nie planując tego, głośno zapytała Katarzyna, odsuwając firankę.

Tomasz zaskoczony upuścił papierosa, a Anka pisnęła, pewnie upadł jej na stopę.

A ty co tu robisz? Miałaś przyjechać jutro! warknęła Anka, wchodząc do pokoju. Tomasz milczał. Może teraz się zdecydujesz? była wściekła, nie spodziewała się, iż przyjaciółka ich przyłapie.

Katarzyna oniemiała, ale nie płakała.

Kasia, mogłaś zadzwonić cicho powiedział Tomasz.

Teraz mam dzwonić, zanim wrócę do domu? odcięła się, odzyskując zimną krew.

Anka patrzyła na nią wyzywająco, bez cienia wstydu. Wtedy Tomasz powiedział:

Ubierz się i wynoś. Anka prychnęła i wyszła, trzaskając drzwiami.

Kasia, przepraszam, Anka to nic poważnego, tylko tak od nudy. Nie zamierzam zostawiać rodziny tłumaczył.

Myślisz, iż wciąż mamy rodzinę?

Nie zaczynaj. Faceci czasem tak mają. A zresztą, sama jesteś winna. W co ty się zamieniłaś? Nie dbasz o siebie, nie ubierasz się jak kiedyś, kiedy ostatnio byłaś u fryzjera? A ja jestem mężczyzną, potrzebuję piękna. Dawniej jeździliśmy na wakacje, a teraz?

Teraz mamy dzieci, mój ojciec po udarze, muszę pomagać matce. Dziwne, iż o to pytasz. A te ubrania? Pamiętasz, iż twoja pensja spadła o połowę? Teraz wiem dlaczego skinęła w stronę drzwi. Trzeba utrzymywać inną kobietę. Tomaszu, jesteś obrzydliwy. Nie chcę z tobą rozmawiać.

Miała zawroty głowy, chciała się położyć, zapaść pod ziemię, zapomnieć o tym koszmarze. To była zdrada podwójna. Wzięła klucze i torebkę, wybiegła na klatkę, potem na ulicę. choćby nie zauważyła, iż pada deszcz.

Katarzyna biegła w deszczu, przemoczona do suchej nitki

Idź do oryginalnego materiału