Wakacje letnie były w pełni, gdy Ewa z mężem postanowili wysłać dzieci na wieś, niedaleko ich rodzinnego Wrocławia. Odwiedzali je co weekend, czasem ona jechała sama. Wioska leżała tylko siedem kilometrów od miasta, więc jeżeli jej mąż, Adam, miał dyżur w weekend, Ewa mogła prosto z pracy w piątek wieczarem wsiąść w autobus.
Może nie jeździłaby tak często, ale tęskniła za dziećmi, a poza tym jej ojciec po udarze potrzebował pomocy, więc chciała odciążyć matkę w ogrodzie. Tego piątku także zamierzała wyjechać od razu po pracy.
Adam, jadę prosto do dzieci na wieś, więc zjedz coś sam, w lodówce jest wszystko. A w niedzielę przyjedź po mnie, przecież masz wolne Dziwne, iż akurat w sobotę musisz pracować
Totalny chaos w pracy tłumaczył mąż. Szef obiecał, iż zapłaci za nadgodziny.
Ewa pracowała jako główna księgowa w biurze. W piątek spieszyła się, żeby skończyć raport, i pewnie przez ten pośpiech popełniła kilka błędów, a i tak wysłała go mailem do przełożonych w województwie.
W sobotę po obiedzie zadzwonił jej szef, pan Marek.
Ewa, co ty tam narobiłaś z tym raportem? Dzwonią z góry i robią mi awanturę. Natychmiast popraw, inaczej stracisz premię.
Jestem na wsi, panie Marku, może jutro I co adekwatnie mogłam przerwał jej.
Nie obchodzi mnie, gdzie jesteś. Masz to poprawić. krzyczał tak, iż słyszała go choćby jej matka stojąca obok.
Dobrze, zaraz jadę.
Córeczko, kto tak wrzeszczy?
Mój szef, Marek. Coś namieszałam w raporcie, wczoraj się spieszyłam. No trudno, muszę jechać, prosto do biura. Pilne, jak zawsze
Pożegnała się z trzynastoletnim synem i dziesięcioletnią córką.
No dobrze, dzieci, do zobaczenia za tydzień.
Wróciła do miasta i od razu poszła do biura. Zadzwoniła na portiernię, żeby nie wysyłali ochrony, włączyła komputer i zabrała się za poprawki. Kiedy dokładnie przejrzała raport, w końcu zauważyła dwa błędy tak oczywiste, iż aż się zdziwiła.
Jak mogłam je przeoczyć? Pewnie tam już się dziwią, takie rzeczy od razu rzucają się w oczy. To przez ten pośpiech, żeby zdążyć na autobus.
Był już wieczór. Wysłała poprawiony raport, zamknęła biuro, zgłosiła ochronie i ruszyła do domu.
Adam pewnie niedługo wróci z pracy. Będzie zdziwiony, iż już jestem myślała, idąc powoli, bo postanowiła się przejść. Dziwne, wcześniej nie pracował w weekendy. Ostatnio w ogóle się zmienił. Non-stop w telefonie, zamyślony, czasem rozdrażniony. Muszę z nim porozmawiać, wyjaśnić. Akurat dzieci nie ma, będzie okazja.
Podchodząc do bloku, wyjęła klucze z torebki. Podniosła głowę i zobaczyła światło w kuchni.
Adam już w domu!
Wchodząc na trzecie piętro, poczuła dziwny niepokój. Gdy stanęła pod drzwiami, usłyszała romantyczną muzykę taką, której Adam nie znosił, gdy ją włączała. To było dziwne. Otworzyła drzwi ostrożnie i w przedpokoju natknęła się na cudze sandały. Wyglądały znajomo, ale nie mogła sobie przypomnieć, czyje.
Położyła klucze i torebkę na komodzie, zajrzała do pokoju, gdzie panował półmrok, tylko lampka na ścianie rzucała światło. W sypialni nikogo nie było, tylko grała cicha melodia.
Gdy odwróciła się w stronę balkonu, zobaczyła dwa sylwetki obie paliły.
Anka To Anka przemknęło jej przez myśl. Te sandały są jej. Zrobiło jej się słabo. To była jej przyjaciółka.
Co ona tu robiła? Ostatnio często wpadała w gości, gdy Ewa była w domu. Pili razem herbatę, czasem wino. Ewa zaczęła drżeć. Cicho podeszła do uchylonych drzwi balkonowych.
Adam, kiedy w końcu powiesz Ewie o nas? usłyszała głos przyjaciółki.
Mąż najwyraźniej nie był zachwycony tym pytaniem.
Anka, znowu to samo? Umówiliśmy się, iż nie będziesz mnie nagabywać. Sam jeszcze nie wiem
Przez cienką firankę Ewa widziała, iż Adam stał w bokserkach, a Anka miała na sobie jego koszulę. Palili i rozmawiali.
No to kiedy się zdecydujesz? nagle, nieoczekiwanie choćby dla siebie, krzyknęła Ewa, odsuwając firankę.
Adam zaskoczony upuścił papierosa, a Anka pisnęła, bo pewnie upadł jej na stopę.
A ty co tu robisz? Miałaś przyjechać jutro! warknęła Anka, wchodząc do pokoju. Adam milczał. Adam, może teraz w końcu się zdecydujesz? była wściekła, nie spodziewała się, iż przyjaciółka ich przyłapie.
Ewa oniemiała z szoku, ale trzymała się twardo. Nie płakała.
Ewka, mogłaś chociaż zadzwonić cicho powiedział mąż.
Teraz mam dzwonić, zanim wrócę do domu? odcięła się, ochłaniając.
Anka patrzyła na nią wyzywająco, bez cienia wstydu. Wtedy Adam powiedział:
Ubierz się i wynoś.
Anka prychnęła niechętnie, ubrała się i trzasnęła drzwiami.
Ewa, przepraszam. Anka to głupia sprawa, tylko z nudów. Nie zamierzam odchodzić z rodziny mówił.
A myślisz, iż jeszcze mamy rodzinę?
Nie zaczynaj, Ewa. Faceci czasem tak mają. A tak w ogóle, to też jesteś trochę winna. Popatrz na siebie nie dbasz o siebie, nie ubierasz się jak kiedyś, w fryzjera dawno nie byłaś. A ja jestem mężczyzną, lubię ładne rzeczy. Wcześniej jeździliśmy na wakacje, a teraz?
Teraz mamy dzieci, mój ojciec po udarze, muszę pomagać matce. Dziwne, iż o to pytasz. Wiesz, dlaczego chodzę w tych samych ciuchach? Bo twoja pensja spadła o połowę. I teraz rozumiem skinęła w stronę drzwi. Trzeba utrzymywać inną kobietę. Adam, jesteś obrzydliwy. Nie chcę z tobą rozmawiać.
Kręciło jej się w głowie. Chciała się położyć, zakryć kołdrą i zapomnieć o wszystkim. To była zdrada podwójna. Ale wzięła klucze i torebkę, wyszła i pobiegła