Dziś był okropny dzień. Zawsze myślałam, iż takie rzeczy dzieją się tylko w telenowelach, a jednak
Na wakacje wysłaliśmy z mężem dzieci do dziadków na wieś, niedaleko naszego miasta. Odwiedzaliśmy je co weekend, czasem jeździłam sama. Wieś jest tylko siedem kilometrów od miasta, więc w piątek wieczorem mogłam od razu po pracy wsiąść w autobus, jeżeli mój mąż, Marek, miał dyżur.
Może nie jeździłabym tak często, ale tęskniłam za dziećmi, a poza tym ojciec po udarze potrzebował pomocy w ogrodzie. W ten piątek też planowałam od razu po pracy pojechać do nich.
– Marku, zaraz po pracy jadę do dzieci, więc zjedz coś bez mnie. W lodówce jest wszystko. A w niedzielę przyjedź po mnie, masz wolne Dziwne, iż w sobotę musisz pracować.
– Totalny zawód u nas tłumaczył. Szef obiecał dodatkową wypłatę.
Pracuję jako główna księgowa w biurze, w piątek spieszyłam się z raportem, pewnie przez ten pośpiech popełniłam błędy i wysłałam go przełożonym w województwie.
W sobotę po południu zadzwonił mój szef, pan Janusz.
– Dominiko, co ty tam narobiłaś z tym raportem? Dzwonią z góry i krzyczą! Natychmiast popraw, inaczej stracisz premię!
– Jestem na wsi, panie Januszu, może jutro? Co mogłam choćby nie dał mi dokończyć.
– Nie obchodzi mnie, gdzie jesteś! Masz to poprawić! krzyczał tak, iż słyszała go choćby moja matka.
– Dobrze, już jadę.
– Córko, kto tak wrzeszczy?
– Mój szef. Coś namieszałam w raporcie. No cóż, muszę jechać.
Pożegnałam się z trzynastoletnim synem i dziesięcioletnią córką.
– Do następnego weekendu, dzieci.
Wróciłam do miasta, od razu do biura. Otworzyłam, włączyłam komputer, zaczęłam poprawiać. Gdy dokładnie przejrzałam raport, znalazłam dwa błędy takie oczywiste, iż aż dziwne, jak mogłam je przeoczyć.
– Jak to możliwe? Pewnie tam się zdziwili Wszystko przez ten pośpiech.
Był już wieczór. Wysłałam poprawiony raport, zamknęłam biuro i wyszłam.
– Marek pewnie zaraz wróci z pracy. Będzie zdziwiony, iż jestem w domu szłam wolno, rozmyślając. Ostatnio się zmienił. Telefon nie wychodzi mu z ręki, bywa rozdrażniony. Powinnam z nim porozmawiać. Akurat dzieci nie ma, będzie okazja.
Pod domem wyjęłam klucze, spojrzałam w górę w kuchni było światło.
– Marek już w domu!
Na trzecim piętrze serce zaczęło mi dziwnie szybciej bić. Gdy podeszłam do drzwi, usłyszałam romantyczną muzykę takiej Marek nie znosił, gdy ją puszczałam. Dziwne. Drzwi otworzyłam ostrożnie, w przedpokoju natknęłam się na czyjeś sandały. Znałam je, ale nie mogłam sobie przypomnieć, czyje.
Położyłam klucze, zajrzałam do pokoju półmrok, tylko lampka na ścianie. W sypialni nikogo, tylko muzyka gra.
Na balkonie zobaczyłam dwa sylwetki, oboje palili.
– Kasia przebiegło mi przez głowę. To Kasia. Te sandały Zrobiło mi się niedobrze. To była moja przyjaciółka.
Co ona tu robi? Ostatnio często nas odwiedzała, gdy byłam w domu. Piliśmy herbatę, czasem wino. Zaczęłam się trząść. Podeszłam cicho do uchylonych drzwi balkonowych.
– Marku, kiedy w końcu powiesz Dominice o nas? usłyszałam głos Kasi.
Mąż najwyraźniej nie chciał tego słuchać:
– Znowu o tym? Umówiliśmy się, iż nie będziesz mnie poganiać. Sam jeszcze nie wiem
Przez firankę widziałam, iż Marek stał w bokserkach, a Kasia w jego koszuli. Palili i rozmawiali.
– No i kiedy zdecydujesz? nagle, nie wiedząc skąd, wyrzuciłam z siebie, odsuwając firankę.
Marek upuścił papierosa, Kasia pisnęła pewnie upadł jej na stopę.
– Po coś tu przyleciała? Miałaś przyjechać jutro! wrzasnęła Kasia, wchodząc do pokoju. Marek milczał. Może teraz się zdecydujesz? była wściekła.
Zaskoczona jej agresją, zesztywniałam, ale nie płakałam.
– Dominiko, mogłaś zadzwonić wydukał Marek.
– Teraz muszę dzwonić, zanim wrócę do domu? odpowiedziałam sarkastycznie.
Kasia patrzyła wyzywająco, bez cienia wstydu. Wtedy Marek powiedział:
– Ubierz się i wynoś. Kasia prychnęła, wyszła, trzasnęła drzwiami.
– Dominiko, wybacz. To nic poważnego, tylko chwila słabości. Nie zamierzam odchodzić.
– Myślisz, iż jeszcze jesteśmy rodziną?
– Nie zaczynaj. To się zdarza, wiesz, mężczyźni A poza tym, sama jesteś winna. W co ty się zamieniłaś? Nie dbasz o siebie, nie ubierasz się jak dawniej. Kiedy ostatnio byłaś u fryzjera? A ja jestem mężczyzną, lubię piękno. Kiedyś jeździliśmy na wakacje, a teraz
– Teraz mamy dzieci, mój ojciec po udarze, muszę pomagać matce. Dziwne, iż o to pytasz. A moje ubrania? Twoja pensja spadła o połowę, a teraz wiem dlaczego skinęłam w stronę drzwi. Trzeba utrzymywać drugą kobietę. Marku, jesteś obrzydliwy.
Głowa mnie bolała, chciałam się zakopać pod kołdrą, zapomnieć. To była podwójna zdrada. Wzięłam klucze, wybiegłam. choćby nie zauważyłam, iż pada.
Biegłam przez deszcz, przemoczona, ale nie czułam zimna. W środku płonęłam. Nigdy nie myślałam, iż zastanę męża z kimś innym, a już na pewno nie z moją przyjaciółką. Nie wiedziałam, gdzie iść. Do wsi już nie zdążę.
– Biuro. Przenocuję tam. Potknęłam się, wpadłam w kałużę. Wstałam i powlokłam się do pracy.
W biurze zadzwoniłam po ochronę. Weszłam do gabinetu, włączyłam czajnik.
– Muszę się przebrać. Znalazłam fartuch sprzątaczki w schowku.
Napiłam się herbaty, powiesiłam mokre ubrania na kaloryferze. Położyłam się na kanapie w holu, przykryłam swetrem.
Obudziło mnie szarpnięcie za ramię. Szef stał nade mną.
– Dominiko, oszalałaś? Co ty tu robisz?
Pan Janusz dowiedział się, iż znów wyłączyłam