Na letnie wakacje Ewa z mężem zawieźli dzieci na wieś, niedaleko ich miasta. Odwiedzali je co weekend, czasem jechała sama. Wieś była siedem kilometrów dalej, więc w piątek wieczorem Ewa mogła od razu po pracy pojechać autobusem, jeżeli Tomek w weekend pracował.
Może nie jeździłaby co tydzień, ale tęskniła za dziećmi, a po drugie, ojciec był po udarze chciała pomóc matce w ogrodzie. Tego piątku też zamierzała pojechać od razu po pracy.
Tomku, jadę prosto do dzieci na wieś, więc zjedz coś bez mnie, w lodówce jest wszystko. A w niedzielę przyjedź po mnie, masz przecież wolne, dziwne, iż w sobotę pracujesz
Mamy totalny chaos w pracy tłumaczył mąż. Szef powiedział, iż zapłaci.
Ewa była główną księgową w biurze. W piątek spieszyła się, by skończyć raport, i przez ten pośpiech popełniła błędy, które wysłała mailem do przełożonych w województwie.
W sobotę po obiedzie zadzwonił szef, Robert Janowicz.
Ewa, co ty narobiłaś z tym raportem? Dzwonią z góry i krzyczą, natychmiast popraw, bo stracisz premię.
Jestem na wsi, Robert Janowicz, może jutro I co ja adekwatnie mogłam przerwał jej.
Nie obchodzi mnie, gdzie jesteś, masz to poprawić! wrzeszczał tak, iż słyszała go choćby stojąca obok matka.
Dobrze, zaraz jadę.
Córciu, kto tak krzyczy?
Mój szef, Robert. Coś namieszałam w raporcie, spieszyłam się wczoraj. No cóż, muszę jechać prosto do biura. Pilne, widzisz
Pożegnała się z trzynastoletnim synem i dziesięcioletnią córką.
No dobrze, dzieci, do następnego weekendu.
W mieście od razu poszła do biura, zadzwoniła na portiernię, by ochroniarz nie przyjeżdżał, włączyła komputer i zabrała się za poprawki. Gdy dokładnie przejrzała raport, w końcu znalazła dwa błędy tak oczywiste, iż aż się zdziwiła.
Jak mogłam je przeoczyć? Pewnie tam się zdziwili, takie rzeczy od razu widać. To przez ten pośpiech, spieszyłam się na autobus.
Był już wieczór. Wysłała poprawiony raport, zamknęła biuro, oddała klucze ochronie i poszła do domu.
Tomek pewnie niedługo wróci z pracy, zdziwi się, iż jestem w domu myślała, idąc powoli. Ciekawe, dawniej w weekendy nie pracował, a ostatnio się zmienił. Telefon nie wypada mu z rąk, jakiś zamyślony, czasem zirytowany. Muszę z nim porozmawiać, wyjaśnić. Akurat dzieci nie ma, możemy spokojnie pogadać.
Pod domem wyjęła klucze z torebki, spojrzała w górę i zobaczyła światło w kuchni.
To Tomek już jest!
Wchodząc na trzecie piętro, jakoś dziwnie zabiło jej serce. Pod drzwiami usłyszała romantyczną muzykę, której mąż nie znosił, gdy ją włączała. To było dziwne. Otworzyła drzwi ostrożnie, w przedpokoju natknęła się na cudze sandały jakieś znajome, ale nie mogła przypomnieć sobie czyje.
Położyła klucze i torebkę na szafce, zajrzała do pokoju, gdzie paliła się lampka. Nikogo nie było, tylko grała cicha melodia.
Odwróciła się w stronę balkonu i zobaczyła dwa sylwetki oboje palili.
Anka To Anka przemknęło jej przez myśl. Też sandały jej. Zrobiło jej się niedobrze. To była jej przyjaciółka.
Co ona tu robi? Ostatnio często wpadała w gości, gdy Ewa była w domu. Pili we trójkę herbatę, czasem wino. Ewę zaczęło trząść, cicho podeszła do uchylonych drzwi balkonowych.
Tomku, kiedy w końcu powiesz Ewie o nas? usłyszała głos przyjaciółki.
Mąż najwyraźniej nie był zachwycony pytaniem i odparł zirytowany:
Anka, znowu o tym? Umówiliśmy się, iż nie będziesz mnie poganiać. Sam jeszcze nie wiem
Przez cienką firankę Ewa zobaczyła, iż mąż stał w bokserkach, a Anka w jego koszuli, palili i rozmawiali.
No i kiedy się zdecydujesz? nagle, sama nie wiedząc skąd, głośno zapytała Ewa, odsuwając firankę.
Mąż zaskoczony upuścił papierosa, a Anka pisnęła pewnie upadł jej na stopę.
A ty co tu robisz? Miałaś przyjechać jutro, kura! Może i lepiej, iż nas znalazłaś warknęła, wchodząc do pokoju. Tomek milczał. A ty, Tomku, może teraz się zdecydujesz? Anka wściekła się, nie spodziewała się, iż przyjaciółka ich przyłapie.
Ewa oniemiała z szoku, ale trzymała fason i nie płakała.
Ew, mogłaś chociaż zadzwonić cicho powiedział mąż.
Teraz muszę dzwonić, zanim wrócę do domu? odcięła się, dochodząc do siebie.
Anka patrzyła wyzywająco, bez cienia wstydu. Wtedy Tomek powiedział:
Ubieraj się i wynoś. Anka prychnęła niechętnie, ubrała się i trzasnęła drzwiami.
Ew, przepraszam, Anka to nic poważnego, tylko tak od nudy. Nie zamierzam zostawiać rodziny.
A myślisz, iż jeszcze jakąś mamy?
Ew, nie zaczynaj. No, zdarza się tak u facetów. A tak w ogóle, to sama jesteś winna. W co ty się zamieniłaś? Nie dbasz o siebie, nie ubierasz się jak kiedyś, kiedy ostatnio byłaś u fryzjera? A ja jestem mężczyzną, lubię ładne rzeczy. Dawniej jeździliśmy na wakacje, a teraz?
Teraz mamy dzieci, mój ojciec po udarze, muszę pomagać mamie. Dziwne, iż o to pytasz. Dlaczego chodzę w tych ciuchach? Może dlatego, iż twoja pensja spadła prawie o połowę, i teraz wiem dlaczego skinęła w stronę drzwi. Trzeba utrzymywać inną kobietę. Tomku, jesteś obrzydliwy, nie chcę z tobą gadać.
Kręciło jej się w głowie, chciała się zaszyć pod kołdrą, zapomnieć o wszystkim. To była podwójna zdrada. Wzięła klucze i torebkę, wyszła i pobiegła po schodach. Wypadła z klatki jak oparzona, choćby nie zauważyła, iż pada deszcz.
W końcu oprzytomniała. Biegła mokra do suchej nitki, nie czuła, jak sukienka lepi się do ciała. W środku paliła ją