Rzut beretem od Legnicy, między Jaworem a Lwówkiem Śląskim, leży Pogórze Kaczawskie. Ten mało znany wśród motocyklistów region ma dla ciebie przepiękne trasy i mnóstwo zachwycających atrakcji, których próżno szukać w innej części Polski.
„Witajcie w naszej bajce” – cytat z piosenki użytej w filmie „Akademia Pana Kleksa”, to pierwsze, co przyszło mi do głowy, kiedy odkryłem ten niezwykły region, leżący tak blisko Wrocławia. Czasem dziwię się, iż motocykliści z tego miasta wolą jeździć po jego obwodnicy, zamiast wybrać się niedaleko i cieszyć atrakcyjnymi trasami. Tymczasem Pogórze Kaczawskie, zwane krainą wygasłych wulkanów, choć piękne i nieodległe, do pewnego czasu umykało choćby takiemu miłośnikowi turystyki, jak ja.
Jak to zwykle bywa w tym cyklu, opisywany region nie będzie spełnieniem marzeń amatorów szybkiej jazdy i krętych dróg. To raczej propozycja dla tych, którzy szukają inspiracji na niespieszny, ale równocześnie interesujący weekend pełen nieoczywistych atrakcji. Umownym punktem startowym dla tej trasy niech będzie Jawor, który, choć formalnie nie należy do Pogórza Kaczawskiego, jest pewnego rodzaju bramą regionu. Miasto jest ciekawe, szczególnie ze względu na unikatowy Kościół Pokoju zbudowany w technologii szachulcowej, czyli drewnianego szkieletu wypełnionego gliną wymieszaną ze słomą, sieczką lub trocinami. Budynek wygląda niezwykle okazale, alejeszcze większe wrażenie robi jego wnętrze. To obowiązkowy punkt zwiedzania!
Ruiny Rudigera
Z Jawora jadę w stronę Chróścic, gdzie skręcam w lewo, prosto w środek wschodniej części Pogórza, czyli Parku Krajobrazowego Chełmy. To najbardziej wyniesiona część regionu, co oznacza, iż droga tam na przemian wspina się i opada, kluczy na boki i co chwilę zaskakuje ślepym zakrętem. Jest przy tym bardzo wąska, co zmusza do ostrożnej jazdy. Chwila nieuwagi i spotkanie z nadjeżdżającym samochodem gotowe.
W miejscowości Pomocne odbijam w prawo i ostro pod górę jadę w kierunku Stanisławowa. Każda z tamtejszych miejscowości wydaje się uśpiona, zupełnie jakby czas biegł tam wolniej. Na każdym kroku spotkasz jakiś stary, piękny budynek z charakterystycznym drewnianym szkieletem, czy tajemnicze ruiny. Tym, czego (na szczęście) brak, to tłumy letników, budki z hot-dogami i stragany z wyprodukowanymi w Chinach pamiątkami.
Na pierwszym skrzyżowaniu w Stanisławowie skręcam w lewo, a następnie, tuż za pierwszą posesją, w prawo. Skromny drogowskaz turystyczny pokazuje drogę do ruiny radiostacji Rudiger 2. Obiekt ten wybudowali po I wojnie światowej Niemcy I miał on najważniejsze znaczenie dla ówczesnej komunikacji. Przetrwał do 1945 roku, kiedy został zniszczony przez radziecką artylerię. Dziś pozostały tylko tajemnicze ruiny, które rozbudzają wyobraźnię.
Huta, organy i Wiesław Wszywka
Kawałek dalej, w Leszczynie, warto zajrzeć do górniczo-hutniczego skansenu, dokumentującego wydobycie i obróbkę wapienia, skarbu tych ziem. Działa tutaj całkiem przyjemna restauracja, tyle iż czas oczekiwania na posiłek można mierzyć kalendarzem. Z Leszczyny przez Kondratów wąską i urokliwą drogą jadę w stronę Świerzawy, w pobliżu której znajdują się Organy Wielisławskie – unikatowe odsłonięcie porfirów, czyli skał wulkanicznych uformowanych w charakterystyczne słupy, przypominające piszczałki kościelnych organów, stąd właśnie osobliwa nazwa.
Krętą drogą jadę przez Proboszczów, obok którego góruje charakterystyczny stożek góry Ostrzycy. U jej stóp, na leśnym parkingu, swoje filmy nagrywał nieodżałowanej pamięci Wiesław Wszywka. Kieruję się na Lwówek Śląski, gdzie warto wstąpić do Muzeum Browarnictwa; historia warzenia piwa w Lwówku sięga XIII wieku! Dziś budynki lwóweckiego browaru zajmuje Doctor Brew – browar kontraktowy, który warzy kilka rodzajów piwa „Lwóweckiego”.
Polecam też położoną na południe od centrum Szwajcarię Lwówecką – formy skalne tworzą prawdziwy labirynt. Z Lwówka, przez Chmielno, jadę do Żeliszowa, gdzie stoi bardzo interesujący kościół ewangelicki – Perła Żeliszowa. Patrząc na niego z zewnątrz, można dojść do wniosku, iż nazwa jest nadana na wyrost. Zmienisz zdanie, gdy zajrzysz do środka – zbudowany na planie elipsy obiekt charakteryzuje się przepięknym wnętrzem, które mnóstwo razy było tłem dla zdjęć, filmów, koncertów i wielu innych wydarzeń kulturalnych. Trasę po pogórzu kończę w zamku Grodziec, który pewnie nie raz widziałeś w filmach.
Kraina wygasłych wulkanów – ważne informacje
- Trasa. Sto kilkadziesiąt kilometrów wydaje się odległością niewielką, ale po pierwsze będziesz jeździł wolno, po drugie po drodze trafisz na mnóstwo miejsc wartych odwiedzenia. Proponowana trasa to plan na gęsto wypełniony jeden dzień. jeżeli połączysz to z innymi trasami Dolnego Śląska, może nie starczyć weekendu.
- Dobra rada. Jedź ostrożnie, nie ścinaj zakrętów i uważnie wypatruj pojazdów. Kierowcy nie są tam przyzwyczajeni do obecności motocyklistów, bo rzadko który tutaj zagląda. Sporo jest za to rowerzystów, którzy dość swobodnie traktują drogę.
- Warto zobaczyć: przykłady architektury sakralnej – Kościół Pokoju w Jaworze, Perłę Żeliszowa, zamki w Grodźcu i Lwówku Śl., pałace w Sokołowcu i Sichowie, Szwajcarię Lwówecką, ruiny radiostacji Rudiger 2, skąd rozciąga się piękny widok, skansen górniczo-hutniczy w Leszczynie. Warto również spróbować bardzo dobrego piwa ,,Lwóweckiego”.