Niedźwiedź brunatny jest największym drapieżnikiem żyjącym na obszarze Tatr. Ich populacja jest stała, po obu stronach granicy przebywa stale około 50-60 dziko żyjących osobników. Na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego żyje około piętnastu niedźwiedzi. Zamieszkują obszar gęsto przecięty szlakami turystycznymi.
Kilka słów o niedźwiedziu
Charakterystyczne cechy niedźwiedzia to: cierpliwość, konsekwencją w działaniu, bardzo dobra pamięć, zdolność podpatrywania, naśladowania i wnioskowania, łakomstwo, pewność siebie, poczucie własnej siły, poczucie wolności i obrona zdobytej rzeczy. Przez nadmierną ilość turystów na tatrzańskich szlakach oraz bliskość siedzib ludzkich nieopodal parku tatrzańskiego niedźwiedzie stają się coraz bardziej śmiałe w kontakcie z człowiekiem.
Przydomowe kosze na śmieci, jabłonki, pasieki a w Tatrach pozostawione resztki jedzenia i śmieci to przynęta, niebezpieczna w skutkach zarówno dla niedźwiedzi, jak i ludzi. Proces zbytniego i coraz bardziej śmiałego kontaktu niedźwiedzia brunatnego z człowiekiem nazywany jest synantropizacją. Opisane poniżej historie tatrzańskich niedźwiedzi pokazują tragiczny koniec osobników, które za bardzo zbliżyły się do człowieka.
Kuba Kondracki
W październiku 1979 roku w Dolinie Strążyskiej nieopodal Polany Strążyskiej zaczął pojawiać się młody, bo zaledwie dwuletni niedźwiadek. Próbował dostać się do Herbaciarni od strony drewutni. Następnie widywany był w okolicy Hali Kondratowej nieopodal schroniska, gdzie w magazynie żywności dobrał się do jabłek. Z czasem zaczął być dokarmiany przez pracowników schroniska.
Mając dostęp do łatwego pożywienia, nie poszedł spać na zimę w gawrze, tylko buszował w okolicy schroniska i szlaków turystycznych tam przebiegających. Informacja o niedźwiedziu spotykanym na Kondratowej gwałtownie rozeszła się po Zakopanem a z czasem i po całej Polsce. W pobliżu schroniska zaczęło pojawiać się więcej ciekawskich ludzi chcących zobaczyć na żywo niedźwiedzia. Niejednokrotnie w celu zwabienia zwierzęcia w plecakach przynosili jedzenie w postaci kanapek lub słodyczy.
Niedźwiedź z czasem został nazwany Kubą Kondrackim i zaczął stanowić dodatkową atrakcję na szlaku w Tatrach. Częto, włóczył się za ludźmi, niejednokrotnie napędzając im strachu. Ze względu na bezpieczeństwo z czasem szlaki w okolicach Kondratowej zostały zamknięte.
Dwóch licealistów z Zakopanego wracając ze schroniska na Hali Kondratowej, spotyka na swojej drodze niedźwiedzia, który wolno biegnie w ich stronę. Chłopacy uciekają na drzewo, w międzyczasie porzucając plecaki. Po straceniu zainteresowaniem plecakami niedźwiedź próbuje wspiąć się na drzewo za licealistami. Udaje im się go powstrzymać, kopiąc go masywnymi górskimi butami. Zwierze pozostaje pod drzewem do czasu, gdy w okolicy pojawiają się uzbrojeni strażnicy TPN. Jeden z nich przestraszony strzela do niedźwiedzia, który będąc ranny ucieka w głąb lasów regla górnego i tam umiera.
Cała sytuacja odbiła się głębokim echem wśród opinii publicznej, a dyrekcja TPN znalazła się w ogniu krytyki. Należy podkreślić, iż w przypadku Kuby Kondrackiego zawinili ludzie, którzy z dobroci serca zaczęli go dokarmiać.
Historia niedźwiedzicy Magdy
Przykład synantropizacji tatrzańskich niedźwiedzi najlepiej obrazuje historia niedźwiedzicy Magdy. Rozpoczyna się ona wiosną 1987 roku, gdy młody niedźwiedź zaczął pojawiać się przy schronisku w Roztoce. Przez dwa lata był po kryjomu dokarmiany przez pracowników schroniska i z czasem stał się okoliczną atrakcją. Niedźwiedź odwiedzał obsługę schroniska, żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza z niedalekiej strażnicy na Palenicy Białczańskiej. Dwa lata później na wiosnę w 1989 roku przywędrował do schroniska w Roztoce z dwoma młodymi i okazało się, iż jest to samica. Wtedy została nazwana Magdą a z czasem Roztoczanką.
Tak jak to miała w zwyczaju przez poprzednie lata, ale tym razie w towarzystwie niedźwiadków zaczęła codziennie odwiedzać schronisko. Wyłamywała drzwi i okna oraz penetrowała śmietniki i magazyny. Dodatkowo była przez cały czas dokarmiana. Z czasem, gdy młode podrosły i potrzebowały więcej pożywienia, zaczęła wyrządzać większe szkody. Potrafiła uszkodzić parkujące samochody, w których wyczuła żywność. Niedźwiedzie stawały się coraz bardziej zuchwałe, bez strachu wchodziły do pomieszczeń, gdzie przebywali ludzie. Pomimo podejmowanych przez pracowników TPN czynności odstraszających nie bały się petar ani świec dymnych. Magda nie bała się strzałów ostrzegawczych straży granicznej. Zdarzało się jej również zawędrować i penetrować obiekty po słowackiej stronie.
W kolejnym 1990 roku na wiosnę na przełomie marca i kwietnia niedźwiedzica z potomstwem zaczęła pojawiać się na terenie obok Łysej Polany, gdzie penetrowała okoliczne budynki. 4 kwietnia 1990 roku słowaccy leśnicy zdetonowali koło gajówki pułapkę, której huk odstraszył niedźwiedzie. Od tego zdarzenia niedźwiedziej rodziny nie widywano już razem, dwójka młodych chodziła dalej razem a matka osobno.
Wiosną 1991 roku Magda zaczęła znów przyprowadzać ale tym razem trójkę nowego potomstwa. Od początku maja cała niedźwiedzia rodzina prawie codziennie podchodziła pod ludzkie domostwa. Z początku płochliwe małe trzymały się na uboczu, z czasem żerowały razem z matką. Gdy niedźwiadki stały się większe i mocniejsze niedźwiedzia rodzina zapuszczać się dalej na Halę Gąsienicową, do Kuźnic i choćby na osiedle Bory w Zakopanem.
Gdy sytuacja zaczęła robić się coraz bardziej niebezpieczna, dyrekcja TPN obawiając się, iż może dojść do tragedii, podjęła decyzje o odłowieniu Magdy z młodym i wywiezieniu ich do zoo we Wrocławiu. Akcja odłowienia w drugiej połowie września 1991 została przeprowadzona sprawnie i niedźwiedzie zostały przewiezione do zoo. Po niespełna miesiącu życia w niewoli niedźwiedzica, pokonując, fosy i mury uciekła z wybiegu. Złapana padła w wyniku szoku związanego z odłowieniem, transportem, działaniem środka farmakologicznego i zamknięciu jej w niewoli. Po wykonaniu sekcji zwłok okazało się, iż Magda miała niedorozwój mięśnia sercowego. Zimy nie dożył również jeden z jej synów, pozostała dwójka przebywa przez cały czas w zoo.
Śmierć niedźwiadka w Dolinie Iwaniackiej
Koniec lata i jesień to dla niedźwiedzi czas intensywnego żerowania. Niestety, niekiedy zdarza się, iż niedźwiedzie szukają łatwego pokarmu w postaci resztek prowiantu pozostawionego przez turystów przy szlaku.
Dnia 21 października 2007 r. doszło do wydarzenia niemającego precedensu w historii ochrony przyrody w Tatrach. Niespełna dwuletni samiec, o wadze zaledwie 46 kilogramów, został zabity przez czworo turystów.
Około godziny 18:00 pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego dostają informację od TOPR, iż w okolicy Iwaniackiej Przełęczy po stronie Doliny Chochołowskiej niedźwiedź zaatakował turystów. Ci broniąc się przed atakiem, utopili go w potoku. TPN-owcy docieraja na miejsce zdarzenia o godz.20:30. Dzięki niewielkiej warstwie śniegu mogli odczytać prawdopodobny przebieg zdarzenia.
Niedźwiadek szedł szlakiem od strony Polany Iwanówka w kierunku Przełęczy Iwaniackiej. W okolicach Banistego doszło do spotkania z turystami. Nieopodal znaleziono resztki bułek rozrzucony wzdłuż szlaku na sporej przestrzeni. Poniżej widać było miejsce wydeptane w śniegu, świadectwo bezpośredniego kontaktu z niedźwiedziem. Niedaleko, w potoku znalezionego nieżyjące zwierzę, około 4 metry od szlaku.
Leśnicy zbadali zwłoki niedźwiadka, okazało się iż był to niespełna dwuletni samiec o wadze 46 kilogramów i wysokości w kłębie 55 cm. Prawdopodobnie dopiero co odłączył się od matki i uczył się samodzielności. Pierwszy rok samodzielnego życia jest najtrudniejszy dla młodych osobników. Dla tego niedźwiedzia zakończył się niespodziewanie i tragicznie.
W trakcie procesu sprawcy zeznawali, iż zwierzę było agresywne. Ślady znalezione na miejscu nie potwierdzały tej wersji. Tropy i resztki jedzenia wskazywały, iż niedźwiadek, zanim został zabity, był wabiony i karmiony. Kiedy stał się natarczywy, turyści utopili go w potoku i w brutalny sposób dobili kilkoma ciosami kamieniem.
Sąd uznał, iż oskarżeni turyści przekroczyli granice obrony koniecznej i doprowadzili do śmierci niedźwiadka, wyrządzając przez to istotną szkodę w świecie zwierzęcym. Zostali skazani na karę od 4 do 8 miesięcy ograniczenia wolności, polegającą na potrącaniu 15 proc. wynagrodzenia na rzecz Skarbu Państwa. Obciążono ich także nawiązką na rzecz Tatrzańskiego Parku Narodowego oraz kosztami procesowymi.
Ochrona niedźwiedzi w Tatrach
Aby zapobiegać podobnym przypadkom, już wcześniej podjęto działania, w stosunku do niedźwiedzi, ale przede wszystkim w stosunku do ludzi:
- przeprowadzono zakrojoną na szeroką skalę akcję informacyjną w stosunku do turystów i pracowników obsługi ruchu turystycznego,
- nakłoniono dzierżawców schronisk do takiego przerobienia klap kontenera na śmieci, aby odpadki stały się praktycznie niedostępne dla zwierząt,
- przetestowano stosowanie środków zapachowych mających na celu zniechęcanie zwierząt do podchodzenia do śmietników,
- przetestowano pastuch elektryczny, grodząc nim obejście wokół leśniczówki Wanta,
- uregulowano kwestię użycia pocisków gumowych podczas akcji odstraszania niedźwiedzi,
- wprowadzono nocne patrole terenu, podczas których odstraszano niedźwiedzie przy użyciu pocisków gumowych.
- Dodatkowo wprowadzono zakaz poruszania się po zmroku, otoczono pastuchami elektrycznymi większość obiektów znajdujących się na terenie TPN, zaczęto znakować osobniki problemowe.
Dodatkowo warto wiedzieć jak zachować sie w przypadku spotkania niedźwiedzia na szlaku.
Źródło:
„On, czyli prawie wszystko o tatrzańskim niedźwiedziu” Filip Zięba, Tomasz Zwijacz-Kozica
Kwartalnik „Tatry”