Tradycyjny przepis rodzinny

newsempire24.com 2 tygodni temu

**Rodzinny przepis**

Naprawdę chcesz wyjść za mąż za kogoś, kogo poznałaś w internecie? Ludwika Piotrowska spojrzała na przyszłą synową z wyraźnym sceptycyzmem, jakby ta próbowała przemycić do domu podrobione banknoty. Jej ciężkie, oceniające spojrzenie przesunęło się po prostej fryzurze Aliny i skromnej sukience. Przecież choćby się dobrze nie znacie!

Alina poczuła, jak po plecach przechodzą jej ciarki. Siedzieli w kuchni w bloku z wielkiej płyty, w którym dorastał Marek. Kuchnia była mała, ale przytulna i lśniąca czystością. Pachniało wanilią i starym parkietem.

Mamo, daj już spokój wtrącił się syn, obejmując Alinę za ramiona. Poznaliśmy się nie w internecie, tylko w klubie książki. Najpierw rozmawialiśmy online, ale to już pół roku! A Alina jest wspaniała!

Poznali się tak: Alina prowadziła małego bloga o zapomnianych, starych książkach. Marek, programista z cichą pasją do klasyki, trafił na jej wpis o Zbrodni i karze. Ich dyskusja przeniosła się na prywatne wiadomości, potem na długie rozmowy telefoniczne. Okazało się, iż śmieją się z tych samych żartów, cenią te same rzeczy ciszę, szczerość, zapach zakurzonych stron. Pierwsze spotkanie pod pomnikiem Mickiewicza nie było randką, tylko przedłużeniem rozmowy. Z Aliną czuł się niespodziewanie swobodnie, jak w domu. Ona zaś dostrzegła w nim nieśmiałego człowieka z głębokim wnętrzem.

Wspaniała prychnęła Ludwika, celowo głośno stukając łyżeczką o porcelanową filiżankę. Tylko iż z innego miasta, bez pracy tutaj, i w ogóle kto ją tam zna, co ma w głowie Syna wychowałam, wykształciłam, a tu nagle jakaś

Alina zacisnęła zęby, ale milczała.

Zrozumiała już jedno: teściowa widzi w niej nie człowieka, tylko zagrożenie obcą dziewczynę, która chce zabrać jej syna spod macierzyńskich skrzydeł. Ludwika Piotrowska była kobietą żyjącą według sztywnych zasad, nieznoszącą słabości. Po śmierci męża pięć lat temu jeszcze mocniej otoczyła syna opieką.

Wszystkie próby zbliżenia się do teściowej spełzały na niczym.

Gdy Alina, starając się jak mogła, upiekła szarlotkę z cynamonem i anyżkiem jak u babci, Ludwika, odłamawszy malutki kawałek, mruknęła:

Za słodko. U nas się tak nie robi.

Kiedy Alina zaproponowała pomoc w generalnych porządkach, usłyszała sucho:

Nie trzeba. Ja wiem, gdzie co leży. A potem pół roku będę szukać.

Pozostawszy sam na sam z Aliną w swoim pokoju, wypełnionym modelami statków i książkami o fizyce, Marek tylko rozłożył ręce:

Nie bierz tego do siebie. Mama po prostu taka jest. Ciernista jak jeż.

Staram się odparła cicho Alina, patrząc przez okno na identyczne balkony. Tylko życie w stanie zimnej wojny jest męczące, a wyprowadzić się od niej tak gwałtownie nie możemy.

Ale Alina się nie poddawała. Wierzyła, iż do każdej twierdzy można znaleźć tajemne przejście.

Pewnej soboty Ludwika, ścierając kurze z półek, wyciągnęła stary album i zaczęła go przeglądać. Alina poprosiła o pozwolenie i usiadła obok. Zauważyła, jak teściowa zatrzymała wzrok na pożółkłym zdjęciu, na którym stała młoda i uśmiechnięta obok wysokiego, ciemnowłosego mężczyzny.

Kto to? zapytała Alina ostrożnie.

Ludwika drgnęła, jakby przyłapana na czymś zakazanym.

Mój brat, Andrzej westchnęła, a w jej głosie po raz pierwszy zabrzmiała nie złośliwość, ale zmęczony smutek. Pokłóciliśmy się. Dwadzieścia lat temu, jeżeli nie więcej.

O co? zaryzykowała Alina, bojąc się spłoszyć tę chwilę szczerości.

O głupoty. Dzieliliśmy działkę po rodzicach. Oboje uparci jak osły. Powiedział mi coś przykrego, ja jemu i tyle. Mieszkamy w tym samym mieście, a jakby na innych planetach.

Alina milczała, ale w głowie już kiełkował plan. Przypomniała sobie, jak Marek mimochodem wspomniał, iż matka stała się jeszcze bardziej zamknięta po tej kłótni.

Tydzień później, spotkawszy w klatce gadatliwą sąsiadkę, ciocię Kasię, Alina przy okazji zagadnęła o rodzinę męża.

Ach, Ludka i jej brat! zawołała sąsiadka. Nierozłączni byli! Andrzej mieszka teraz w nowym osiedlu. W zeszłym roku ciężko chorował, miał operację serca. Dzieci w Warszawie, został sam, biedak.

Wieczorem, gdy Marek czytał, a Ludwika robiła na drutach, Alina zaczęła ostrożnie:

Ludwiko Piotrow

Idź do oryginalnego materiału