Pewnego razu wybrałam się na rynek w gdańskim Wrzeszczu. Były to czasy, kiedy na rynkach dominowali handlarze zza wschodniej granicy, zwani popularnie "ruskimi". Kupiłam "adiekałon", wodę kolońską dla mojego wnuczka, konwaliową, taką jaką lubi. Zatrzymałam się przy jednym ze stoisk, patrząc na kawałek haftowanego płótna. -A co to? -zapytałam -Ce rusznyk - odpowiedziała po ukraińsku [...]