To wszystko przez twoje wychowanie

newsempire24.com 7 godzin temu

**To wszystko przez twoje wychowanie**

Halina Nowacka stała przy kuchennym oknie i patrzyła, jak jej wnuczek Kacper rzuca kamieniami w sąsiedzkiego kota. Chłopiec miał zaledwie siedem lat, ale w jego ruchach było coś niepokojącego — gniew, który przerażał babcię.

— Kacperku, natychmiast przestań! — krzyknęła, otwierając okno.

Wnuk choćby się nie odwrócił. Wziął większy kamień i znów cisnął w zwierzę. Kot żałośnie miauknął i zniknął za garażami.

Halina westchnęła i poszła się ubrać. Musiała zejść na dół i porozmawiać z chłopcem. Ale wiedziała, iż to kilka da. Kacper jej nie słuchał, odpowiadał opryskliwie, a czasem choćby uciekał do domu, by poskarżyć się mamie.

W klatce schodowej spotkała sąsiadkę, Wandę Kowalską.

— Hala, widziałaś swojego wnuka? — zapytała oburzona. — Znowu gonił moją Mruczkę!

— Widziałam, Wandziu. Zaraz z nim porozmawiam.

— Co tam rozmawiać! Lepiej pogadaj z Anką. To wszystko przez jej wychowanie, a raczej jego brak.

Halina milczała. Nie chciało jej się kłócić, ale i zgodzić się nie mogła. Ania była jej córką, i niezależnie od ich relacji, musiała ją bronić.

Na podwórku Kacper znalazł nową rozrywkę — odrywał skrzydła muchom uwięzionym w słoiku.

— Kacperku, co robisz? — Halina usiadła obok niego na ławce.

— Badam — mruknął, nie podnosząc głowy.

— Co badasz?

— Jak będą żyć bez skrzydeł.

— A po co ci to wiedzieć?

Kacper wzruszył ramionami.

— Ciekawe.

Halina delikatnie zabrała mu słoik.

— Wiesz, muchy też są żywe. To je boli, gdy odrywasz im skrzydła.

— No i co? Są obrzydliwe.

— Kacper, nie wolno krzywdzić innych, choćby jeżeli ci się nie podobają.

Chłopiec spojrzał na nią, jakby mówiła po chińsku.

— A mama mówi, iż jeżeli ktoś jest słabszy, nie trzeba się go bać.

Halina poczuła, jak ściska ją w sercu. Czy Ania naprawdę uczyła go takich rzeczy?

— Mama mówi różne rzeczy, ale nie wszystkie są prawdziwe. Silni powinni chronić słabych, a nie ich krzywdzić.

— Głupoty — machnął ręką Kacper i pobiegł do huśtawek.

Wieczorem Halina postanowiła porozmawiać z córką. Ania przyszła po syna około ósmej, jak zwykle zmęczona po pracy i poirytowana.

— Mamo, nakarmiłaś go chociaż? — zapytała, choćby nie witając się.

— Oczywiście. Aniu, musimy porozmawiać.

— O czym? — nerwowo poprawiła pasek torebki.

— O Kacprze. O jego zachowaniu.

Ania przewróciła oczami.

— Znowu narzekasz? Mamo, on ma siedem lat! Wszystkie dzieci w tym wieku psocą.

— To nie psoty, Aniu. On dręczy zwierzęta, bywa chamski, nikogo nie słucha.

— I co mi proponujesz? Zamknąć go w domu?

— Proponuję, byś zajęła się jego wychowaniem. Wytłumaczyła mu, co jest dobre, a co złe.

Ania prychnęła.

— Mamo, czasy się zmieniły. Trzeba być twardym, żeby przetrwać. Nie chcę, żeby mój syn był mięczakiem, którego każdy będzie mógł skrzywdzić.

— Ale jest różnica między siłą a okrucieństwem!

— Jaka różnica? Ważne, żeby nikt cię nie zrobił w balona.

Halina spojrzała na córkę i nie poznała jej. Gdzie była ta wrażliwa dziewczynka, którą wychowała? Kiedy Ania stała się tak zgorzkniała?

— Kacper, idziemy do domu! — krzyknęła w stronę placu zabaw.

Chłopiec niechętnie podszedł.

— Babciu, przyjdę jutro? — zapytał.

— Oczywiście, skarbie.

Ania chwyciła syna za rękę i ruszyła w stronę bramy. Przed wyjściem odwróciła się.

— Mamo, nie wciskaj mu do głowy tych głupot o dobroci i sprawiedliwości. Życie to nie bajka.

Po ich wyjściu Halina długo siedziała na ławce, zastanawiając się, gdzie popełniła błąd. Ania dorastała jak każde dziecko — nie była ani gorsza, ani lepsza od innych. Uczyła się przeciętnie, ale starała się. Pomagała w domu, nie była arogancka. Co się stało później?

Następnego dnia Kacper przyszedł w złym humorze.

— Co się stało? — zapytała Halina, widząc zadrapanie na jego policzku.

— Tomek mnie podrapał — burknął.

— A dlaczego?

— Bez powodu. Tak sobie.

Halina nie uwierzyła. Tomek był spokojnym chłopcem, mieszkał w sąsiednim bloku. Znała go i jego rodziców.

— Kacper, powiedz prawdę. Co zrobiłeś Tomkowi?

— Nic takiego — unikał jej wzroku. — Wziąłem mu cukierka.

— Wziąłeś, czy zabrałeś?

— No… zabrałem. Ale go nie pobiłem!

— A on nie chciał się podzielić?

— Nie. Sknera.

Halina westchnęła.

— Kacper, nie wolno zabierać cudzych rzeczy. jeżeli chcesz cukierka, poproś albo kup sobie.

— Po co? On jest słabszy, więc ja jestem silniejszy. Mama mówi, iż silny zawsze ma rację.

— Mama się myli.

Kacper spojrzał na nią zdumiony.

— Mama nie może się mylić. Jest dorosła.

— Dorośli też popełniają błędy, Kacperku. Twoja mama także.

Chłopiec zamyślił się.

— A jeżeli mama się myli, to kto ma rację?

— Ci, którzy nie krzywdzą słabszych, pomagają innym i mówią prawdę.

— Czyli babcia ma rację, a mama nie?

Halina zawahała się. Nie chciała nastawiać wnuka przeciw matce, ale dłuższe milczenie było niemożliwe.

— Staram się mieć rację. Ale najważniejsza jest twoja sumienie. Ono zawsze podpowie ci, co dobre.

— A co to jest sumienie?

— To głos w środku, który mówi, co jest dobre, a co złe. Kiedy zabrałeś Tomkowi cukierka, sumienie ci nic nie mówiło?

Kacper zmarszczył brwi.

— Mówiło. Ale mama powiedziała, iż to głupota.

— A ty co myślisz?

— Nie wiem — przyznał szczerze.

Halina opowiedziała mu bajkę o dobrym olbrzymie, który chronił słabych, zamiast ich krzywdzić. Kacper słuchał uważnie, zadawał pytania. Widać było, iż temat go zainteresował.

Po bajce wyszli na dwór. Na placu zabaw bawiły się dzieci, wśród nich Tomek

Idź do oryginalnego materiału