To przecież nie jego wina, on po prostu „taki” jest. Nigdy nie rób sobie wyrzutów, iż mogłaś pokochać „kogoś takiego”

ohme.pl 1 rok temu

Kiedy mija pierwsze zauroczenie, zaczynasz inaczej przyglądać się twojemu partnerowi. „Nagle”, w jakiś dziwny sposób, zaczynasz dostrzegać szczegóły, które w niedługim czasie urosną do rangi prawdziwych, niewygodnych problemów. Zachodzisz w głowę, jak to się mogło stać, iż wcześniej tego nie widziałaś. Bo przecież, na samym początku było zupełnie inaczej… On był zupełnie inny. Jak się można tak zmienić? Ale zaczekaj, ochłoń! Pretensji mieć do niego nie możesz, co najwyżej do siebie. To nie jego wina, iż okazał się troszkę inny niż twoje o nim wyobrażenia.

To nie jego wina, iż nie potrafi być za siebie odpowiedzialny, iż nie umie odnaleźć się w dorosłym świecie, pamiętać o zapłaceniu rachunków na czas i o pełnej lodówce. Wypełnić PIT? Przecież zawsze robili to za niego rodzice. Skąd ma umieć?

„Innym jakoś się udaje wziąć za siebie, inni chcą niezależności, poczucia, iż samemu kieruje się swoim życiem, osiąga kolejne sukcesy”- powiesz. Inni chodzą na terapię, odcinają pępowiny, analizują swoje problemy, nie unikają konfrontacji. A przede wszystkim, nie pozwalają swoim rodzicom stanąć między sobą a swoją miłością. Ale cóż „inni” cię obchodzą. Tu chodzi o niego, o twojego ukochanego. Wychowanego pod kloszem maminsynka, który uważa, iż wszystko mu się należy, najlepiej podane na tacy, jak najbliżej nosa. Który, jeżeli będziesz potrzebowała jego pomocy, ulotni się jak gwałtownie topniejący śnieg w marcu. Bo to nie jest człowiek ” na dobre i na złe”.

To nie jej wina, iż nie potrafi podjąć żadnej decyzji dotyczącej swojej drogi zawodowej, ani życiowej, iż ze wszystkim, co choć odrobinę trudne, czeka na ciebie .Zawsze pomagał jej w tym tata, teraz oczekuje tego samego od ciebie. Kiedy ją poznałeś, wydała ci się tak rozkosznie nieporadna, iż aż słodka. Mogłeś być opiekuńczy, mogłeś okazać jej swoją siłę i troskę. Teraz opadają ci ręce, kiedy okazuje się, iż twoja ukochana ma długi, bo „zapomniała” o kilku rachunkach, zapożyczyła się, bo kupowała kosmetyki w firmie trudniącej się sprzedażą bezpośrednią, a w ogóle, to weź ja teraz ratuj i to wszystko spłać. Ale to przecież nie jej wina. Zaleje się łzami, spojrzy na ciebie bezradnie, a za chwilę wpakuje w kolejne kłopoty.

To nie jego wina, iż nie potrafi mówić o swoich emocjach i iż od jakiejkolwiek rozmowy o przyszłości waszego związku, ucieka jak diabeł od święconej wody. To nie jego wina, iż nie kontroluje agresji i złości, przecież miał w domu zły przykład – jego ojciec tak właśnie rozwiązywał wszelkie konflikty ze swoją żoną. Kiedy go spotkałaś, zachwyciła cię jego siła, zdecydowany charakter, to, iż wiedział, czego chce. Teraz, przerażona patrzysz na niego jak na obcego człowieka. Dlaczego nie zauważyłaś wcześniej tej obsesji kontroli? Dlaczego nie zorientowałaś się, iż te jego żartobliwe uwagi są dla ciebie krzywdzące i naładowane seksizmem? Dlaczego nie zwróciłaś uwagi, iż to którym do ciebie mówi, nie znosi sprzeciwu, a gest, którym cię do siebie przyciąga niepokojąco mocny?

Biedni ci nasi „oni”, biedne te nasze „one”. Gdyby nie kiepskie dzieciństwo, zbyt opresyjni rodzice, zbyt opiekuńcze mamusie, złe środowisko… Kiedy kochasz, usprawiedliwiasz w nieskończoność, prawda? A jednak, los dał nam wolną wolę i możliwość wyboru. Pracować nad sobą może każdy z nas, trzeba tylko chcieć być lepszym.

Kochani, Kochane! W miłości każdy jest trochę wariatem, głuchym na głos rozsądku i ślepym na różne, niepokojące oznaki, iż z nim, czy z nią, jest jednak „coś nie tak”. Nie róbcie sobie nigdy wyrzutów, iż mogliście pokochać „kogoś takiego”. Przecież, to nie wasza wina Tylko, proszę, nie powtarzajcie tych samych błędów.

Idź do oryginalnego materiału