“To ogromna satysfakcja, iż mieścimy marzenia dwójki zakochanych ludzi na małych krążkach”

krowoderska.pl 9 miesięcy temu

Inność obrączek polega na tym, iż nie ma wzorów w powszechnym rozumieniu tylko przychodzi klient i opowiada co by chciał. I my to realizujemy tak o swojej pracy opowiada pan Andrzej Bielak złotnik, twórca Innych Obrączek.

Dlaczego złotnictwo?

Andrzej Bielak: Praktycznie przez przypadek. Zakochałem się w Basi mojej przyszłej żonie, która pochodzi z najstarszej fotograficznej rodziny Garzyńskich. Pewnego dnia w jej domu przy dużym stole ktoś z rodziny rzucił hasłem, iż ta piękna zastawa stołowa, która stała przede mną, jest zrobiona ze srebra, które dziadek Garzyński odzyskał z utrwalacza. Zastrzygłem uszami i uznałem, iż skoro mógł to robić dziadzio, to mogę i ja. I w ten sposób zacząłem odzyskiwać srebro. Początkowo były to dwa zakłady, a skończyłem na radiologii przy Kopernika. Były to czasy głębokiej komuny, więc wszystko było nielegalne, ale srebra było pod dostatkiem. Początkowo sprzedawałem je kolegom plastykom, którzy wytwarzali z tego biżuterię. A z czasem sam zacząłem się tym zajmować. To był czas, gdy asystowałem na Politechnice Krakowskiej. Ale gdy pojawiła się biżuteria, zostawiłem szkołę i rozpocząłem 45-letnią przygodę na własny rachunek.

Bardzo długo pracowaliśmy tylko z żoną i robiliśmy wszelkiego rodzaju biżuterię. Od 2005 roku robię tylko i wyłącznie obrączki i pierścionki zaręczynowe.

Czyli żona również jest uzdolniona artystycznie?

Oczywiście. Żona długo uciekała od fotografii, gdyż były to czasy mokrej chemii. Praca w piwnicy przy wielkich maszynach, głównie w weekendy, aby zrobić zdjęcia – najczęściej ślubne. Czasu nie miała na nic. Zaczęła więc pracować z biżuterią. Fotografii oczywiście nie porzuciła całkowicie, prowadzi samodzielnie zakład od 2007 roku, a firma rodzinna ma już 105 lat.

Ma Pan swojego mistrza? Jest ktoś na kim chciałby się Pan wzorować?

Ja jestem rzemieślnikiem z wszystkimi tego konsekwencjami. Posiadam dyplomy, mam wiele odznaczeń rzemieślniczych, kończąc na Platynowym Medalu Rzemiosła, który niedawno dostałem z okazji jubileuszu Krakowskiego Cechu Złotników. Jestem związany także ze środowiskiem projektantów biżuterii. Z kolegami założyliśmy stowarzyszenie Twórców Form Złotniczych. Jest to związek zrzeszający artystów zajmujących się złotnictwem. Byłem przez wiele lat prezesem tego stowarzyszenia i przez wiele lat wraz z żoną braliśmy udział w wystawach, konkursach. Czasem również je organizowaliśmy nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Dlatego moimi wzorcami, pracami jakie mi się podobają, są prace moich kolegów i koleżanek ze środowiska projektanckiego – np. Jacka Byczewskiego albo Zosi i Witka Kozubskich. Nie sposób wymienić wszystkich. No i tak się to kręci.

Czym Pan zajmuje się w tej chwili?

Prowadzę firmę, ale fizycznie pracuję coraz mniej, bo chyba zaczynam czuć, iż wysiedziałem przy stole złotniczym już swoje. Stery przejmują powoli moje dzieci.

Od 2005 roku zdecydowali się Państwo robić tylko obrączki, dlaczego?

W momencie, gdy zdecydowałem się na robienie obrączek zacząłem przyglądać się temu, co oferuje rynek. Ktoś miał 500 wzorów, to myślałem, iż zrobię 510. Ale jak już ktoś oferował 1000? Nie tak prosto byłoby go przebić, a ja nie chciałem wpaść w paranoję wiecznej rywalizacji. Postanowiliśmy, iż zrobimy Inne Obrączki. Tak też nazywa się firma, przedsięwzięcie i cała idea. Inność obrączek polega na tym, iż nie ma wzorów w powszechnym rozumieniu, tylko przychodzi klient i opowiada co by chciał. I my to realizujemy.

Robiłem pierścionek zaręczynowy z krwią, obrączkę z odbiciem linii papilarnych po nieżyjącym małżonku. Realizujemy szalone pomysły klientów na tyle na ile pozwala technologia.

Jakie pamięta Pan interesujące pomysły klientów?

Zrealizowaliśmy już naprawdę sporo obrączek. Klienci zakochani w górach mieli wygrawerowane pasmo górskie. Ci, którzy świata nie widzieli poza swoim psem, odcisnęli jego łapę i przenieśliśmy ją jako wzór na obrączki. Mieliśmy klientów zafascynowanych kulturą wikingów – zrobiliśmy im obrączki z ornamentami inspirowanymi łodzią wikingów. Była para muzyków, która nagrała swoje utwory dla siebie nawzajem i te pod postacią zapisu dźwiękowego znalazły się na obrączkach. Był też wygrawerowany świat dla podróżników, ukochane kwiaty, odręczne rysunki, ślady opon motocykli i samochodów, a choćby rowerów, napisy po elficku i zakodowane w kodzie 0-1, a dla słabowidzącej pary robiłem obrączki z ich wyznaniem miłości napisanym alfabetem Braille’a. Nasi klienci nie przestają nas zaskakiwać – i to jest chyba w tej pracy najfajniejsze. Myślę, iż to ogromna satysfakcja, iż mieścimy marzenia dwójki zakochanych ludzi na małych krążkach. To piękny symbol łączącej ich miłości.

A czas oczekiwania jest jaki?

Zależy kiedy, oczywiście bliżej wakacji realizacji mamy więcej, bo to czas ślubów i wtedy czas oczekiwania to około 6 tygodni. W czasie mniej napiętym to około 3 tygodnie.

Działacie również przez internet?

Oczywiście, mamy swoich stacjonarnych przedstawicieli w 11 miastach w Polsce. To głównie moi przyjaciele z czasów stowarzyszeniowych. Można zamawiać też online za pośrednictwem strony https://inneobraczki.pl/. Nasi Klienci porozrzucani są w najodleglejszych częściach świata jak Australia, Stany Zjednoczone.

Inne Obrączki na rynku działają już blisko 20 lat dlatego też doświadczenie, miła współpraca, fajny kontakt z ludźmi pozwalają nam na taki obrót spraw.

Trudniej pracuje się z klientem czy z materiałem?

UUuu… chyba z klientem. Oczywiście ludzie są różni, ale moją filozofią jest to, aby klient wyszedł zadowolony, bez względu na sytuację czy koszty. Generalnie mamy fajnych klientów, przede wszystkim dlatego, iż są to pary, które albo mają dobry pomysł, albo szukają po prostu czegoś innego, oryginalnego. Nie chcą kupować w galeriach handlowych czy sklepach sieciowych.

Realizujemy też zamówienia na obrączki mamowe. To nowość w naszej firmie. Są to pierścionki, mamy 5 wzorów. Ich cechą charakterystyczną jest to, iż ważą tyle ile noworodek, naturalnie 1000 razy mniej. Na tych pierścionkach grawerujemy np. metryczkę dziecka, jego imię, datę urodzenia. To piękna pamiątka dla mamy.

Jakie najczęściej wykorzystuje pan kamienie do swoich prac?

W obrączkach i pierścionkach zaręczynowych są to głównie brylanty. Dlatego, iż wpisuje się to w tradycję. o ile natomiast klienci mają inne oczekiwania, to nie ma problemu, aby wybrany przez nich kamień ozdobił pierścionek. Przed obrączkami pracowaliśmy z bursztynem, bo jest piękny. Natomiast jest kamieniem miękkim i obróbka i praca z nim wymaga dużo ostrożności. Wspaniałe natomiast jest to, iż nie ma dwóch takich samych kawałków bursztynu. Ściąganie tak zwanej kory, czyli tej zwietrzeliny, zewnętrznej otuliny i wchodzenie w głąb kamienia zawsze powodowało ciekawość i ekscytację, co tam wewnątrz się kryje. Układ barw, kolorystyka, odbicia światła w każdym bursztynie są inne i to jest zawsze intrygujące.

Jak wygląda cały proces projektowania i wykonania pierścionka czy obrączki?

Gdy zgłaszają się do nas klienci, wszystko zaczyna się od historii. Najczęściej jest to historia związana z tym, jak para się poznała, co ich połączyło. I ta wspólna pasja to często element łączący obrączki. Ja te wytyczne otrzymuję od moich przedstawicieli, którzy spotykają się z naszymi klientami w całej Polsce. Po przeanalizowaniu, czy dany pomysł da się wykonać pod względem technologicznym, siadamy do pracy. Często robimy coś po raz pierwszy, bo akurat taki pomysł na połączenie czy konstrukcję się pojawił. Klienci wybierają rozmiary, wymiary, materiał, kształt, faktury, kamienie, jest tego sporo, ale nasi przedstawiciele mają szeroką wiedzę i pomagają przy tym trudnym wyborze. W samej pracowni mamy wszystko podporządkowane pod wykonywanie obrączek, co bardzo usprawnia cały proces. Obrączki wykonujemy do przymiarki, klienci mają możliwość zmierzyć je przed wykończeniem, nanieść uwagi, poprawki, np. co do rozmiaru. Potem najczęściej ustalane jest co ma się znaleźć w obrączkach – wspomniana “historia” pod postacią grawerunku. I gotowe obrączki można odbierać.

Wybór obrączek jest bardzo duży, śmiem choćby twierdzić, iż ilość wzorców jest niespotykana gdzie indziej?

Jestem z wykształcenia inżynierem mechanikiem po Politechnice Krakowskiej, a dokładnie technologii metali i metaloznawstwie i to skutkuje tym, iż robię w tym momencie obrączki aż z 13 różnych materiałów. Nie tylko ze złota i platyny, ale również z kobaltu, tytanu, tantalu, palladu, mokume gane, carbonu, stali damasceńskiej, niobu, cyrkonu – w kilku przypadkach wykonujemy obrączki jako jedyni w kraju. Nie wszystkie z materiałów to metale szlachetne w rozumieniu srebra czy platyny, ale doskonale sprawdzają się w użytkowaniu i pozwalają się wyróżnić unikatowym ułożeniem wzorów lub barwą. Naszą mocną stroną jest także opcja łączenia ze sobą różnych materiałów np. żółtego złota i carbonu, dzięki czemu powstają unikalne obrączki dwukolorowe.

Po tylu latach w branży prawdopodobnie ma pan już sprawdzonych dostawców surowców, ale jak wygląda pod tym względem polski rynek?

Złoto, pallad, platynę wszystko można bez problemu kupić na rynku, tym bardziej, iż Polska jest dużym producentem złota. W KGHM-ie złoto i srebro są domieszkami w rudach miedzi, formalnie są traktowane jako odpad. Możliwy jest też zakup sztabek złota, jest tego sporo na rynku. Natomiast wszelkie nietypowe metale sprowadzam od sprawdzonych dostawców, wszystkie one posiadają certyfikat oraz opisany jest dokładnie ich skład.

Ostatnimi laty zrobiła się moda na tak zwane ,,czarne złoto” jest to oczywiście kłamstwo, bo nie ma czegoś takiego. Jest złoto pokryte galwanicznie rodem lub rutenem na czarno, ale podczas użytkowania każda powłoka z czasem się zetrze, więc naszą odpowiedzią na takie zapotrzebowanie jest tantal. Tantal jest najciemniejszym z metali, mamy również czarny karbon, który jest kompozytem z włókna węglowego. Najjaśniejszy natomiast to kobalt, który można pięknie barwić na niebiesko. Nasza oferta jest bardzo szeroka. Nieskromnie powiem, iż nie tylko w Polsce, ale i na świecie nie ma pracowni, w której wykonuje się obrączki z takiej ilości materiałów.

Jak pan uważa jaka jest przyszłość rynku biżuterii w Polsce?

Jest to temat podejmowany nie tylko w rozmowach prywatnych, ale również na konferencjach czy sympozjach, w których mam przyjemność uczestniczyć. Rozmawiamy oczywiście o biżuterii wykonywanej manualnie. W czasach tak szybkiego rozwoju cyfryzacji mamy do czynienia już od jakiegoś czasu z programami komputerowymi, które wykonując nasze polecenia, projektują zrobiony całkowicie pod nas produkt. Mając gotowy projekt, drukuje się taki plik z wosku i wysyła do odlewni metali. W odlewni otrzymujemy gotowy produkt i oddajemy go komuś do dopracowania lub wykończenia. Często są to rzeczy, które nie wymagają już na końcowym etapie pracy człowieka. Praktycznie wszystko robią maszyny.

Ale czy ten produkt został zrobiony przez złotnika? Ja tak nie uważam. 90% biżuterii, którą widzimy w sklepach sieciowych, galeriach handlowych tak właśnie powstaje. Wszystko to są odlewy i nie mam tam nic z manualnego wykonania. Dlatego wzory są powtarzalne i oczywiście mogą być tańsze, bo robione są masowo. Jest to niestety dla naszej branży niebezpieczny kierunek, ale w tę stronę zmierza świat. Natomiast uważam, iż jeszcze bardzo długo będzie spora grupa ludzi, która będzie szukała manualnie wykonanych przedmiotów, oryginalnych, skrojonych pod własne gusta, własną estetykę i koncept.

Więcej informacji o Innych Obrączkach:

www.inneobraczki.pl

www.mama.inneobraczki.pl

Czytaj także:

  • Zmęczyli się życiem, więc założyli piekarnię. Klienci im za to dziękują!
  • Czym chleb rzemieślniczy różni się od takiego z sieciówki i jak poznać “wyrób chlebopodobny”
  • Kultowa piekarnia z ulicy Długiej. Tutaj od 70 lat powstaje chleb na naturalnym zakwasie, bez ulepszaczy i konserwantów
  • Rzucili pracę i otworzyli piekarnię. Ludzie przyjeżdżają z drugiego końca Krakowa
KdM_biznes_02
Idź do oryginalnego materiału