To nie hotel – tutaj twój ród będzie częściej gościł w naszym domu.

newsempire24.com 6 dni temu

W naszym domu nie ma miejsca dla twojej rodziny, to nie jest hotel.
Żebym więcej twoich krewnych w naszym domu nie widziała, to nie dla nich hotel! zmęczona gośćmi żona westchnęła ciężko.

Nikt się nie spieszył, ale gdy tylko Kinga obroniła dyplom z psychologii, Adam natychmiast wpadł na kolana, by oświadczyć się, jak zawsze marzyła. Ślub wyprawili skromny. Ciotka i wujek Adama zasugerowali, by oszczędności i prezenty ślubne przeznaczyć na ich własne życie.

Tak Adam został właścicielem niewielkiej działki pod miastem. Rodzice Kingi sprzedali samochód i przekazali pieniądze młodej parze na budowę, tym bardziej iż auto w mieście i tak nie było im niezbędne.

Kinga trochę bała się życia na przedmieściu studnia, przerwy w prądzie, hodowla kur i palenie w piecu. Adam tylko się zaśmiał i zapewnił, iż to nie czasy PRL-u, a za mniejsze pieniądze niż kosztowałoby mieszkanie w mieście, będą mieli pełen komfort i przestrzeń.

Dom stanął zadziwiająco szybko. Pomogła awans Adama w pracy i zdalne konsultacje Kingi. Rodzice dorzucili się finansowo, a wujostwo także nie zostali obojętni.

Helena Aleksandrowna często wpadała na budowę pod różnymi pretekstami. Raz doradzała kolory ścian, innym razem wybierała żyrandol. Zawsze z dobrymi intencjami, ale z czasem Kinga zaczęła czuć, iż ich prywatna przestrzeń się kurczy. Aż pewnego dnia zupełnie zniknęła, gdy Mikołaj Juriewicz zatrzymał się u nich w niemal gotowym domu bez zapowiedzi. Miał interesy w okolicy, zanocował u siostrzeńca, bo było już późno.

Gdyby chociaż uprzedził, byłoby pół biedy. Ale tak wystraszył Kingę swoją obecnością, iż odtąd zawsze sprawdzała, czy w pokoju ktoś jest, zanim do niego wejdzie.

Dzieci, nieście tam swoje rzeczy Helena Aleksandrowna kierowała torby dzieci do pokoju gościnnego. Szybciej, bo wam jedzenie się zepsuje, zanim się tu rozgoszczecie! Kingo, zrób miejsce w lodówce, dzieci swoje produkty tam włożą rozkazywała gospodyni.

Kingę zastanowiło, po co przywieźli własne jedzenie, ale pomyślała, iż może chcą je wspólnie zjeść przy stole.

No już, dzieci, rozgośćcie się. Kingunia wam wszystko poda, czujcie się jak u siebie Helena Aleksandrowna wciąż krzątała się nerwowo.

Mikołaj Juriewicz odpoczywał już w salonie, przeskakując kanały w telewizorze. Poprosił Adama o koniak, bo przypomniał sobie, iż dostał kiedyś drogi w pracy. Adam wrócił z butelką i dwoma kieliszkami.

Wituś, niech dziewczyny się martwią, chodź do nas, tu męska atmosfera! wołał Mikołaj Juriewicz do syna.

Gdy wszyscy się rozpakowali, był w

Idź do oryginalnego materiału