Po rozgrzanej pustyni sunie stalowy olbrzym, który wygląda, jakby rozcinał Saharę na pół. Ciągnie setki wagonów i ma ponad dwa kilometry długości, a każdy jego przejazd zmienia horyzont w drgającą linię pyłu. To trasa, na której upał potrafi w kilka godzin zamienić metal w piec, a noce chłodzą tak mocno, iż drętwieją dłonie. Mauretański Iron Ore Train nie wozi turystów na wakacje, tylko tony rudy, która przesypuje się jak piasek w ogromnej klepsydrze. Polski podróżnik postanowił sprawdzić, jak wygląda jazda na takim wagonie, w miejscu, gdzie zamiast szyb są tylko otwarte przestrzenie zasypane minerałem.
REKLAMA
Zobacz wideo Tam umierają samoloty. Cmentarzysko w Arizonie
Jaki jest najniebezpieczniejszy pociąg na świecie? Jazda Iron Ore Train to ogromne ryzyko
Są pociągi szybkie, wygodne, są też słynne trasy widokowe. Ten skład nie mieści się w żadnej kategorii. Oficjalnie nazywa się Mauritania Railway, choć większość ludzi kojarzy go po prostu jako Iron Ore Train. To potężna maszyna stworzona po to, by bez przerwy wozić rudę przez jeden z najbardziej surowych krajobrazów na świecie. Dziennie pokonuje 700 kilometrów po pustej, rozgrzanej ziemi, gdzie piasek potrafi zmieniać kierunek w sekundę. Gdy rusza, wygląda jak stalowy wąż ciągnący się tak daleko, iż trudno dostrzec koniec. Nic dziwnego, bo ma od 2,5 do 3 km długości i spokojnie mógłby opleść małe miasteczko. Wyjeżdża z Zoueratu i sunie aż do portowego Nouadhibou. W teorii zajmuje mu to kilkanaście godzin, w praktyce potrafi trwać znacznie dłużej.
Pociąg powstał z myślą o transporcie, ale z biegiem lat stał się czymś więcej. Wyrósł do rangi zjawiska, o którym opowiadają podróżnicy szukający mocnych wrażeń. Dla mieszkańców to codzienność, bo w tej części świata autobus nie zawsze dojedzie tam, gdzie trzeba. Dlatego wskakują na wagony bez cienia wahania. Turystów jest niewielu, bo to przejazd bez wygód, bez usług, bez jakiegokolwiek zaplecza. Jednak ci, którzy trafiają na tę trasę, podkreślają, iż jest w niej coś pierwotnego, coś, co przyciąga ludzi lubiących stąpać po krawędzi.
O znalezieniu miejsca w wagonie pasażerskim można tylko pomarzyć. To rarytas, dostępny zwykle dla miejscowych. Większość wspina się więc na otwarte wagony towarowe i siada na stertach rudy. Tam nie ma żadnego dachu ani choćby cienkiej blachy, która zasłoniłaby przed słońcem. o ile wiatr przyspieszy, uderza piach, a powietrze wypełnia się metalicznym pyłem. Wystarczy kilka minut, by poczuć, jak oczy zaczynają piec, a skóra pokrywa się cienką warstwą drobinek żelaza.
To trasa wymagająca odporności. W dzień żar jest tak intensywny, iż gorące powietrze drga nad wagonami jak nad ogniskiem. W nocy temperatura spada na tyle szybko, iż bez okrycia trudno wytrzymać. Woda, chusta, gogle i zapas energii to nie dodatki, tylko niezbędnik. Postoje są krótkie, chaotyczne, a wokół nie ma sklepików, stacji ani cienia infrastruktury. Przejazd pociągiem jest realnym ryzykiem dla zdrowia i życia.
Polski podróżnik w wagonie z rudą. Jak wyglądała podróż jego oczami?
Polski podróżnik Piotr Pająk, autor kanału @PodróżeWojownika, wszedł na wagon dokładnie tak, jak robią to miejscowi. Bez instrukcji i bez poczucia, iż to cokolwiek zorganizowanego. Mówił potem, iż już po pierwszych minutach czuł na twarzy pył, który leciał dosłownie z każdej strony, a wagon kołysał się na tyle mocno, iż trudno było znaleźć stabilną pozycję. Gdy pociąg ruszył, powietrze zmieniło się w gęsty metaliczny obłok. - Po chwili musiałem zakładać gogle. Po kilku minutach nie widać było końca składu z ani jednej strony - wspominał w filmie, który zamieścił na YouTubie.
Słońce waliło prosto w twarz, piasek szczypał skórę jak drobne igły. Przez godzinę trzymała go ekscytacja, ale entuzjazm gwałtownie ustąpił miejsca świadomości, iż ta podróż to naprawdę wyzwanie. Wieczorem zaczął przygotowywać prowizoryczne "łóżko", licząc, iż noc przyniesie odrobinę chłodu. Zamiast tego przyszło coś, czego nie da się zapomnieć. - To była jedna z najgorszych nocy w moim życiu - powiedział później. W nocy uderzyła potężna burza piaskowa, która zamieniła wagon w ruchomą jaskinię pełną żelaznego pyłu.
Relacjonował, iż wiatr wciskał rudę w oczy, usta, uszy, pod ubranie. Nie było gdzie uciec. Każdy podmuch zasypywał go kolejną warstwą pyłu. - Czułem się tak, jakby ktoś zasypywał mnie łopatami rudy - relacjonował, wciąż w szoku po tym, co przeżył. O odpoczynku nie było mowy. - Nie spałem ani minuty - przyznał. Dodał też, iż momentami wpadał w panikę, bo w pełnej ciemności tracił orientację. Wiedział tylko, iż musi dotrwać do świtu.
Nad ranem czuł zmęczenie w każdym mięśniu. Woda się kończyła, internet nie działał, a jedynym punktem odniesienia była mapa offline. - W ustach miałem metaliczny smak pyłu. Czułem, jakby chrupał między zębami - opisał. Kiedy pociąg w końcu zaczął hamować, a horyzont przeszedł z pustynnych tonów w nadmorską biel, wiedział, iż nadchodzi wyczekiwany kres podróży.
W hotelu obsługa poprosiła go, by wszedł pod prysznic, zanim przekroczy próg pokoju. Bała się, iż zapcha rury. - Byłem czarny od pyłu - dodał, pokazując na filmie, jak zmywa z siebie kolejne warstwy rudy. Zjadł, wypił wodę i po prostu zasnął. - To była podróż życia. Koszmarna noc, ale przygoda, której nie zapomnę nigdy - podsumował jednym zdaniem, które najlepiej oddaje tę trasę. Czy odważyłabyś/abyś się wskoczyć na otwarty wagon najniebezpieczniejszego składu świata? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.


