**Dzisiaj znów myślę o tym, czyżę moje życie mogło potoczyć się inaczej…**
*„Więc na ślub mnie nie zaprosisz, córko? Wstydzisz się mnie?”*
Wanda zakochała się w swoim koleże z klasy, Jacku, w ostatniej klasie licejnej. Był zwykłym, niepozornym chłopakiem. A po wakacji nagle wyrósł, rozwinął się w ramionach. W trakcie lekcji WF-u skręconą nogę. Jacek zniósł ją na rękach do szkolnego gabinetu pielęgnięki. Przytuliła się do niego, nagle zauważając, jaki jest silny i przystojny.
Od tej pory już się nie rozstawali. Wiosną Wanda zorientowała się, iż jest w nadzieży. Po maturach wzięli ślub. Jacek nie został na studiach, poszedł pracować na budowę. Tuż przed Sylwestrem Wanda urodziła dziewczynkę – Kasię. Jacek pomagał młodej żonę: spacerował z córęką, gdy Wanda prała, gotowała lub po prostu odsypiała noce. Wiosną poszedł do wojska.
A potem nowy cios – ojciec nagle zostawił matkę Wandy dla innej kobiety. Mama nie wytrzymała. Zaczęła gasnąć, straciła chęć do życia. Zdiagnozowano u niej agresywną formę raka, i po dwóch miesiącach odeszła. Wanda została z malutką sama. Teściowa wpadała czasem, wytykała Wandzie, iż się zaniedbała, w mieszkaniu bałagan, dziecko nieogiete. Ale pomóc nie proponowała.
Starsza sąsiadka ulężyła Wandę. Poprosiła, żeby sprzątała jej mieszkanie i chodziła po zakupy za drobne pieniądze. Przy okazji doglądała Kasi.
Wanda przetrwała, jak umiała. W końcu Jacek wrócił z wojska. Ale przyszedł tylko po to, by powiedzieć, iż ich ślub był błędem, dziecinnę miłośż minęła, iż przez głupotę młodzieńczą narzucili się sobie. Oskarżył ją, iż ciążą związała mu ręce, a on chce się kształcić dalej.
Wanda została z małą Kasią. Nikogo wokół, kto się przytuli, pomoże, wysłucha. Wyprużła żyły, samotnie wychowując córęę. A Kasia wyrosła na prawdziwę piękność, prymękę. Uwaga chłopaków nie miała końca. Ale Kasia odżucała zaloty wszystkich.
– *„Nie podobają ci się żadni?”* – pytała Wanda.
– *„Dlaczego? Podoba mi się Marek. I Tomek też niczego sobie. Ale oni są tacy jak my. Ich rodzice żyją z pensji do pensji. Nie chcę tak. Nie chcę spędzić życia w biedzie. Jestem ładna, a uroda ma swojż wartość.”*
– *„Uroda przemija, córeńko. Ja też byłam ładna, a zobacz, co ze mnie zostało. Jak ciebie urodziłam, gdzie się to wszystko podziało?”*
– *„Czemu mnie ze sobą porównujesz, mamo? Nie zamierzam rodzić, przynajmniej nie teraz. Najpierw muszę dobrze wyjść za mąż, znaleźć bogatego i sukcesywnego faceta”* – przerwała jej Kasia.
– *„Gdzie ty go znajdziesz, bogatego? W naszym małym miasteczku bogaci można policzyć na palcach jednej ręki. I nie w pieniądzach szczęście. Bogaci szukają swoich, na takie jak ty choćby nie spojrzą.”*
– *„A ja nie zamierzam tu zostać. Skończę szkołę, wyjadę na studia do Warszawy. Tam są większe możliwości. Nawiasem mówiąc, mamo, potrzebuję nową sukienkę. I buty. I płaszcz znalazłam w sklepie. Nie mogę jechać w takim obdartnym ubraniu.”* – Kasia wskazała na pięknę suknię, na którą Wanda zbierała pieniądze od miesięcy.
Wzięła dodatkową pracę. Wracala do domu wykończona. Odmawiała sobie wszystkiego, byle co Kasia miała takie jak inne. Sąsiedzi przyłwali Wandę, jaką mądrę i pięknę dziewczynę sama wychowała. Wanda dumna z córki, przyłkała, ile ją to kosztowało. Coraz bardziej się oddalaly, choć mieszkały pod jednym dache.
Po maturze Kasia wyjechała do Warszawy, zabierając matce ostatnie oszczędności. Dostała się na uniwersytet. Dzwoniła rzadko, a na telefony Wandy odpowiadała krótko, iż wszystko w porządku, iż nie ma czasu, prosiła o przysłanie pieniędzy. Przez całe studia nie wpadła choćby na dwa tygodnie do domu. W ostatnim semestrze przyjechała nagle w środku roku.
– *„Mamo, wychodzę za mąż. Ojciec Radka ma firmę. Mieszkają w ogromnym domu. Zrobiłam prawo jazdy. Po ślubie Radek kupi mi samochód…”* – opowiadała podekscytowana.
Wanda ucieszyła się, widząc, iż córce powodzi się naprawdę dobrze.
– *„Jak się cieszę, córeczko. A kiedy mnie poznajesz z narzeczonym? Na ślub choćby nie mam w co się ubrać. Nic nie szkodzi, poproszę Ewę z piątego piętra, żeby uszyła mi sukienkę. Pracuje w pracowni kolorowej. Kiedy ślub? Czy zdążymy?”*
Kasia spuściła wzrok, zająkneła się.
– *„Mamo… powiedziałam rodzicom Radka, iż mieszkasz za granicą i nie możesz przyjechać”* – zaczęła ostrożnie, ale widząc szeroko otwarte oczy matki, przeszła do krzyku. – *„Nie mogłam przecież powiedzieć, iż jesteś zwykłą sprzątaczką, iż jesteśmy biedni! Rodzice Radka by tego nie zrozumieli, nie byłoby mowy o ślubie, jak ty tego nie pojmujesz?”*
– *„Więc na ślub mnie nie zaprosisz? Wstydzisz się mnie?”* – zapytała zrozpaczona Wanda. – *„Jak to możliwe? To nie w porządku. Co ja powiem ludziom?”*
– *„Mam gdzieś, co ludzie powiedzą! A co oni mówili, gdy tata zostawił cię samą z dzieckiem? Kto ci wtedy pomógł? jeżeli nie chcesz, żebym tak jak ty spędziła życie w biedzie, harując na trzech etatach, zaakceptujesz moje warunki i nie przyjedziesz. Kim ty jesteś, a kim oni? Spójrz na siebie! Bez zębów, ubrana jak chłopka…”*
Słowa Kasi przeszyły Wandę serce.
– *„Nie spodziewałam się tego po tobie. Wszystko dla ciebie robiłam, a ty… Wcześniej czy później twój narzeczony i jego rodzice dowiedzą się o oszukiwaniu. Co wtedy zrobisz?”*
– *„Nie dowiedzą się, jeżeli ty nie powiesz.”*
Wanda popłakała, ale ustąpiła. Ból słyszeć takie słowa od córki, ale nie będzie jej życia psuła. Byle Kasia była szczęśliwa. Do wyjazdu córki, a wyjechała po dwóch dniach, prawie nie rozmawiały. Matka i córka zupełKasia wróciła do Warszawy, ale tym razem z poczuciem winy i obietnicą, iż kiedyś naprawi to, co zniszczyła między nimi.