To miał być lot jak każdy inny. Minęło 31 lat od katastrofy na Okęciu. "Samolot złamał się na pół"

gazeta.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: To miał być lot jak każdy inny. Minęło 31 lat od katastrofy lotniczej na Okęciu, Fot. Michał Mutor / Agencja Wyborcza.pl


14 września 1993 roku o 14:10 samolot Airbus A320-211 linii Lufthansa opuścił lotnisko z Frankfurtu nad Menem i kierował się na warszawskie Okęcie. Miał wylądować tam o 15:30. Niestety doszło do tragedii.
Tego dnia pogoda była kiepska. Wiał silny wiatr i padał deszcz. Niemieccy piloci, którzy mieli lądować na Okęciu, podjęli decyzję o lądowaniu lekko przechylonym samolotem, przez co maszyna miała lepiej "usiąść" na ziemi. Tak się jednak nie stało. 31 lat temu wydarzyła się ostatnia katastrofa lotnicza na warszawskim lotnisku. Na pokładzie było 64 pasażerów i sześciu członków załogi.


REKLAMA


Zobacz wideo Samolot lądował na boisku! Chwile grozy


Nic nie zapowiadało katastrofy. Wszystkiemu winna była pogoda
Pogoda utrudniała normalne podejście do lądowania. Airbus był nowy i teoretycznie sprawny, bo zaledwie trzy lata temu został oddany do użytku. Za sterami siedzieli doświadczeni piloci, a rejs przebiegał rutynowo do chwili, kiedy maszyna zbliżyła się do wieży kontroli lotów. Rozległ się komunikat, iż w okolicy przechodzi front burzowy, jednak w 1993 roku technologia nie była tak zaawansowana jak dzisiaj i kontrolerzy nie potrafili podać dokładnych parametrów wiatru.
Nie przegap: 42 pasażerów utknęło na śląskim lotnisku. Samolot odleciał bez nich. "Nikt nie zaoferował nam pomocy".
Niemcy podjęli więc decyzję, iż wylądują, przechylając samolot, aby zrekompensować boczny wiatr. Dodatkowo nie mieli aktualnych danych pogodowych. A wiatr się zmienił.


Okęcie 1993 rok Fot. Michał Mutor / Agencja Wyborcza.pl


O 15:25 załoga otrzymała pozwolenie na lądowanie. Planowo airbus miał "usiąść" przechylony, ale jako iż zmieniły się warunki pogodowe, maszyna dostała podmuch od strony ogona, a system nie włączył automatycznego hamowania. Samolot sunął po pasie niczym hokejowy krążek.


Kapitan celowo kazał skręcić na nasyp. "Samolot wyskoczył w powietrze, chyba złamał się na pół"
System nie pozwolił pilotom hamować manualnie. Funkcja została odblokowana, dopiero kiedy obie golenie, do których przymocowane są koła, opadły na pas. Było jednak za późno. - zwykle po lądowaniu samolot traci prędkość, ale nasz zaczął nabierać prędkości. Potem skończył się pas startowy i samolot wyskoczył w powietrze, chyba złamał się na pół i zaczął się palić. Odpadło skrzydło i wybuchła panika - opowiedział cytowany przez Onet Marcin Bronikowski, śpiewak operowy, który był wówczas w samolocie. Żeby uniknąć tragedii, kapitan skierował airbusa na ciągnącą się wzdłuż pasa zieleń. Lewym skrzydłem zahaczył o wał ziemi i systemy nawigacyjne. W katastrofie zginął jeden z pilotów oraz jeden pasażer. Rannych zostało 56 osób.
Idź do oryginalnego materiału