To będzie inne życie
Nie wyobrażała sobie Kinga w swoich dwudziestu latach, co ją czeka w przyszłości. Studiowała na uniwersytecie, kochała swojego Damiana, marzyła o ślubie, bo rozmowy na ten temat już między nimi się toczyły.
Damian był starszy od Kingi, już odsłużył wojsko, kiedy przyszedł na szkolny bal Jesienne spotkanie, ona była w ostatniej klasie liceum. Zawsze pamiętała, jak po raz pierwszy go zobaczyła. Mieszkali w tym samym mieście, a choćby chodzili do tej samej szkoły, tylko on skończył ją wcześniej.
Ojej, kto to taki przystojniak? przemknęło jej przez myśl, gdy zobaczyła Damiana.
Wszedł do sali i rozejrzał się, szukając znajomych twarzy, natknął się na jej wzrok i uśmiechnął się. Od razu się w nim zakochała. A jak mogłoby być inaczej? Był taki wyjątkowy, niepodobny do innych chłopaków.
Cześć, jestem Damian, a ty kto? podszedł do dziewczyny, a ona się zawstydziła, policzki jej się zaróżowiły. Zapraszam cię do tańca wziął ją w pas i zaczęli się kręcić.
Kinga
Niemal nie czuła pod sobą nóg, jakby unosiła się w powietrzu. Damian pewnie trzymał ją w talii i prowadził, a ona wyczuwała każdy jego ruch.
Kinga, mówisz, a tańczysz tak lekko uśmiechał się.
Cały wieczór nie odstępował dziewczyny, już umówili się, iż odprowadzi ją po zabawie. Poszli, długo spacerowali, nie chciało im się rozstawać, ale Kinga wiedziała, iż musi wracać mama będzie się martwić.
Damian nigdy nie pozwalał jej się nudzić. Po maturze rozpoczęła studia w swoim mieście. Damian pracował. Nie znał pojęcia nudy ani złego humoru, swoim optymizmem i euforią życia zarażał wszystkich wokół. Miał wielu przyjaciół. Kinga często towarzyszyła mu na różnych spotkaniach, weselach.
Damian często wręczał jej róże, choćby w środku zimy. Każde ich spotkanie zamieniało się w święto. Często siedzieli w kawiarni, wyjeżdżali na łono natury we dwoje lub z przyjaciółmi.
Gdy Kinga była na trzecim roku, sprawił jej niespodziankę.
Na ferie zimowe jedziemy w góry, już kupiłem dwa vouchery. Nauczymy cię jeździć na nartach, tam są świetni instruktorzy, gwałtownie ci pokażą, jak to się robi.
Jeeej, Damis, jesteś najlepszy! ucieszyła się i zawisła mu na szyi, po czym gwałtownie dodała: Ojej, ale ja jestem tchórzem, boję się zjeżdżać z góry, nie wiedziałeś? i wybuchnęła śmiechem.
Ta wycieczka była niezapomniana. Kinga gwałtownie nauczyła się zjeżdżać na nartach, choćby bardzo jej się to spodobało, i żałowała, kiedy ta bajka dobiegła końca. Potem nadszedł Dzień Kobiet. Damian przyjechał do nich z dwoma bukietami róż.
Z okazji waszego święta wręczył bukiet matce Kingi, a drugi jej. To dla ciebie, moja piękna mówił, całując ją w policzek, a ona była zachwycona tymi wspaniałymi różami.
Damian, po co tak się wydajesz? powiedziała matka Kingi. To drogie.
Ale co z tego? Kuba i Tomek jadą do pracy za granicę, ciągną mnie ze sobą. Tam stawiają linię wysokiego napięcia, potrzebują elektryków, płacą naprawdę dobrze. Zarobię na ślub i samochód.
Nie chcę, żebyś wyjeżdżał wykrzyknęła Kinga. Nie chcę, Damian.
Nie na długo, trzy, cztery miesiące i wrócę. Będziemy dzwonić. Chcę zorganizować piękny ślub, przecież ty też tego chcesz.
Chcę, ale mogę się obejść skromnym weselem. Nie to jest najważniejsze, ważne, iż będziemy razem odparła smutno.
Ale Damian już podjął decyzję i nie zamierzał się wycofywać, więc Kinga nie przekonała go, by został. Wyjechał z kolegami. Płacili tam rzeczywiście dobrze, często rozmawiali przez telefon.
Kinga siedziała na wykładzie, gdy nagle poczuła niepokój, który jednak gwałtownie minął. Wczoraj rozmawiała z Damianem, więc tego dnia nie spodziewała się jego telefonu. Wieczorem w domu serce podpowiadało jej, iż coś jest nie tak. Kinga sama do niego zadzwoniła, chociaż zawsze to on inicjował rozmowy. Telefon Damiana milczał. Jej serce biło tak mocno, iż aż bolało ją w skroniach.
Dlaczego Dam nie odbiera? myślała, nerwowo wybierając numer po raz piąty, ale wciąż była cisza.
Szybko znalazła numer Tomka, dodzwoniła się, choćby odetchnęła z ulgą.
Tomek, gdzie jest Damian?
Usłyszała w słuchawce znajomy głos Tomka, który mruknął:
Nie ma już Damiana
Jak to nie ma? zapytała Kinga, ale usłyszała tylko krótkie sygnały.
Mamo! krzyknęła i wybuchnęła płaczem.
A potem wszystko potoczyło się jak w koszmarze. Dopiero później dowiedziała się, iż Damiana poraził prąd na jednym ze słupów. Anna, jego matka, sczerniała z żalu, prawie nic nie mówiła. Czekała, aż ojciec Damiana i jego młodszy brat Kacper przywiozą ciało. Co było dalej, nie chciała pamiętać. Pogrzeb, stypa, ciemność i nieprzenikniony smutek.
Kinga ciężko znosiła śmierć ukochanego, była w stanie otępienia. Odwiedzała Annę, często siedziały w milczeniu. Albo jechały razem na cmentarz, na grób Damiana.
Z jakiegoś powodu Anna nie chciała wypuścić Kingi spod swojej opieki, prosiła, by częściej do niej przychodziła, zwłaszcza iż trwały wakacje. Jeździły po kościołach, piły razem herbatę.
Kinga, może pojedziemy nad morze? zaproponowała kiedyś matka Damiana.
Dziewczyna się zgodziła, choć nie rozumiała po co, skoro Damiana już nie ma, a jego matka nie chce jej puścić. choćby jej własna mama mówiła, iż powinna powoli odchodzić od tej sytuacji. Ale zdecydowały się na tydzień wyjazdu. I teraz były nad morzem.
Anna i Kinga rano szły na plażę, opalały się, a po obiedzie odpoczywały w pokoju. Matka Damiana zdawała się nieco dochodzić do siebie. Kinga przeglądała telefon, nie chciało jej się spać, nigdy nie spała w dzień, Anna drzemała.
Wokół wrzało życie, a ona czuła się samotna. Wyszła i poszła nad morze, było blisko. Sta










