Mam nadzieję, iż nikt nie uzna mnie za wyrodną matkę jeżeli przyznam, iż na myśl o dwóch tygodniach ferii z trójką dzieci w domu drżę. Bo gdybym mogła spędzić ten czas na zimowych szaleństwach, pieczeniu pomarańczowej babki i wieczornym graniu w planszówki, nie miałabym nic przeciwko. Ale do tego dochodzi praca, obowiązki domowe i tzw. ogarnianie rzeczywistości.
Takie będą ferie
Nie będę pisała dłuższego wstępu, a od razu przejdę do słów, które na imieninach wujka powiedziała kuzynka. – W tym roku sanki i łyżwy muszą mojemu dziecku wystarczyć. Nie będę posyłała córki na zimowisko za kilka tysięcy złotych, a w tych półkoloniach za kilka stówek też nie widzę sensu – tak to mniej więcej brzmiało.
Babcia zrobiła skwaszoną minę, ciocia też nie kryła swojego oburzenia i pod nosem burknęła: – No na dziecku będzie oszczędzać.
Iwona, bo tak ma na imię wspomniana kuzynka, nie wdawała się w dyskusje, a gwałtownie zmieniła temat.
Wychodzę z założenia, iż każdy rodzic ma prawo decydować o tym, jak jego dziecko spędzi wolny czas. Ma prawo wychowywać je w sposób, który w jego odczuciu jest tym najlepszym z możliwych. I... nikomu nic do tego! A już na pewno nie babciom i ciociom, które niekiedy nie mają pojęcia o wyzwaniach i kosztach, z którymi musi zmierzyć się współczesny rodzic.
Tanio nie znaczy źle
Temat ferii i wyjazdów gwałtownie został ucięty i zboczyliśmy na inne tory. Dopiero wieczorem, kiedy wróciłam do domu i położyłam się do łóżka, zaczęłam analizować to, co podczas rodzinnego spotkania usłyszałam.
Do tej pory zimowiska, kolonie zimowe i wszystkie atrakcje organizowane z myślą o dzieciach postrzegałam w samych superlatywach. Nowe przygody, doświadczenia, podróże, no bosko! Ale teraz, mam co do tego pewne wątpliwości.
W tegoroczne ferie zostawię dzieci "w domu" i postaram się, żeby zaznały prawdziwego dzieciństwa. Takiego "z krwi i kości". Najprostszego w świecie, jasnego jak słońce. Bez tych wszystkich ulepszaczy, wyjazdów i atrakcji na siłę. Sanki mają, kombinezony zimowe też. Kupię jeszcze łyżwy i zabiorę na lodowisko.
Zachęcę do choćby bezproduktywnego spędzania czasu w dworze, do robienia orłów na śniegu i rzucania się śnieżkami. Pozwolę się ponudzić, poleżeć z nogami wyciągniętymi do góry. Nie będę na siłę szukała atrakcji, organizowała wyjazdów i zabierała na jedną, drugą i trzecią salę zabaw czy na inne ustrojstwo.
Tegoroczne ferie zimowe będą inne niż wszystkie. Nie dość, iż nie wydam na nie niemalże prawie złotówki (poza łyżwami i wejściem na lodowisko) to i tak mam wrażenie, iż będą najlepsze ze wszystkich dotychczasowych. Pozwolą moim dzieciom w pełni odpocząć, a i ja się nimi nacieszę. I przyszło mi do głowy właśnie stare powiedzenie: "Lepsze jest wrogiem dobrego" i tak jakoś mi ono na zakończenie pasuje.