Spis treści
Toggle- Mycie podłóg – Co mamy do wyboru na rynku?
- Philips OneUp XV3101/11 – dane techniczne, parametry
- Pierwsze wrażenie – design i funkcjonalność
- Test w akcji – jak mopuje?
- Podsumowanie – czy warto kupić?
- Największe plusy
Sprzątanie podłóg nie jest najbardziej lubianą czynnością jaką musimy wykonywać, ale jest konieczna jeżeli chcemy dbać o porządek i higienę w naszym domu. Kurz, okruszki, plamy i wszelkiego rodzaju zabrudzenia tworzą się nie wiadomo kiedy, a jeżeli w domu są dzieci, zwierzęta czy alergicy – regularne mycie podłóg staje się jeszcze bardziej istotne, więc pomysł z wypuszczeniem unowocześnionego mopa brzmi jak dobry ruch.
Mycie podłóg – Co mamy do wyboru na rynku?
Standardowa szmata, mop z wiadrem albo robot automatyczny z funkcją mopowania. Tradycyjna szmata i mop z wiadrem to najbardziej podstawowe i sprawdzone rozwiązania, ale mają swoje wady – częste wyżymanie, no i używania tej samej wody do całego mieszkania, co niekoniecznie jest najbardziej higieniczne. Automatyczny robot – świetnie, bo nie musimy sami latać z mopem, ale zaś siła nacisku jest zbyt mała, żeby efektywne usunąć zabrudzenia, więc tutaj mówimy bardziej o przetarciu niż mopowaniu.
Philips widząc, iż w tym segmencie jest luka postanowił wypuścić na rynek OneUp 3000 – elektryczny mop, który jest swego rodzaju połączeniem tradycyjnego mopa z nowoczesnym technologiami. Jego największą zaletą ma być system oddzielnych zbiorników – czysta woda jest stale dozowana na powierzchnię, a brudna zasysana, dzięki czemu podłoga jest myta świeżą wodą.
Dostępne są dwa modele mopów Philips OneUp:
– Mop elektryczny PHILIPS OneUp XV5113
– Mop elektryczny PHILIPS OneUp XV3101 – testowany model
Philips OneUp XV3101/11 – dane techniczne, parametry
- Zbiorniki: 312 ml na czystą wodę, 270 ml na brudną wodę
- Czas pracy na jednym ładowaniu: do 50 minut
- Czas ładowania: 8 godzin
- Powierzchnia mopowania na 1 zbiorniku: do 50m²
- System czyszczący: ciągłe dozowanie czystej wody + zasysanie brudnej
- Waga: 3,8 kg
- Bezprzewodowa praca: brak plączących się kabli, ładowanie przez USB-C
- Pojemność baterii/akumulatora: 1,2 Ah
- Wymiary mopa: 35 × 12 × 142 cm (dł. × szer. × wys.)
Pierwsze wrażenie – design i funkcjonalność
Po wyjęciu z pudełka Philips XV3101/11 robi dobre pierwsze wrażenie, jest estetyczny, wykonany z dobrych materiałów, a spasowanie elementów jest na odpowiednim poziomie. Pierwsze skojarzenie? Przypomina pionowy odkurzacz, co traktuję jako plus, bo przez lata pionowe odkurzacze zyskały popularność i dobrze się przyjęły na naszym rynku ze względu na wygodę użycia, mobilność i łatwość przechowywania, więc zastosowanie podobnej konstrukcji w mopie elektrycznym to logiczne posunięcie.
Co otrzymujemy w zestawie?
- 1. Mop z wyciąganym zbiornikiem
- 2. Dwa pady mopujące
- 3. Koncentrat płynu do mycia
- 4. Instrukcje obsługi
- 5. Kabel ładujacy
Test w akcji – jak mopuje?
Przyszedł czas na test praktyczny. Na początek wyciągam zbiornik na wodę, który podzielony jest na dwie komory:
🔹 Przednia komora, o większej pojemności jest dedykowana na czystą wodę. Możemy dodać wodę o temperaturze do 50°C, co przyda się zwłaszcza przy zaschniętych plamach
🔹 Tylna komora zbiera zaś brudną wodę, tutaj nic nie wlewamy, ma być pusta.
Napełniam zbiornik wodą, instaluję środek czyszczący Philips OneUp w pokrywce od zbiornika (można też użyć innego środka, byle był niepieniący się), mocuję nakładkę mopującą, którą wcześniej zwilżyłem pod wodą i… włączam urządzenie.
Pierwsze wrażenie? Jest cichy – słychać jedynie delikatne brzęczenie pompy i lekkie zasysanie wody. Samo mopowanie przypomina bardziej odkurzanie, wystarczy prowadzić urządzenie po podłodze, a ono robi resztę.
No to lecę z robotą, do wymycia mam jakieś 70m2 paneli, na kafelki/płytki przyjdzie czas później. Podłoga jest codziennie odkurzana przez robota z funkcją mopowania, więc nie spodziewam się wielkiego brudu, ale kto tam wie, może się zaskoczę.
Manewrowanie nie sprawia trudności – najważniejsze, nie musimy walczyć z kablem i szukaniem gniazdek. Konstrukcja jest dobrze wyważona, a obrotowa głowica pozwala na płynne skręcanie, co ułatwia czyszczenie między zwłaszcza pod nogami krzeseł i w trudno dostępnych miejscach. Pad mopujący lekko przesuwa się po podłodze, nie stawiając zbędnego oporu. Mop można prowadzić też całkowicie na płasko, ma wtedy około 9 cm wysokości i bez problemu wsuwa się kanapę, narożnik czy szafkę.
Jeśli chodzi o zbieranie brudu i efektywność mycia, to jestem w pełni zadowolony z efektu końcowego. Mimo tego, iż podłogi mam na bieżąco odkurzane i przemywane są przez robota, to i tak mop sporo wymył, co widać na szmatce, więc test jakości pracy zdany 🙂
System dozowania wody z płynem zapewnia odpowiedni poziom wilgotności powierzchni, podłoga nie jest zbyt mokra i dosyć gwałtownie schnie. Przy mocniej zaschniętych plamach trzeba kilkukrotne przejechać po zabrudzeniu, ale to normlana sprawa przy myciu mopem.
To, co uważam za największy atut, to ciągłe mycie czystą wodą. W przypadku tradycyjnego mopa podłogi myjemy wodą, która z czasem staje się coraz bardziej zabrudzona i to później wcieramy w podłogę, co nie jest ani efektywne, ani higieniczne – zwłaszcza jeżeli w domu są małe dzieci. Tutaj brudna woda jest zasysana do osobnego pojemnika, a na podłogę podajemy mieszankę świeżej wody z detergentem.
Podsumowanie – czy warto kupić?
Po testach spokojnie mogę powiedzieć, iż Philips OneUp XV3101/11 to sprzęt, który zdaje egzamin i tak jak na początku pierwszą myślą było, iż to kolejny gadżet, który będzie zapychaczem w domu, tak teraz mogę powiedzieć, iż ma to sens i faktycznie poprawia efektywność sprzątania. U mnie bardzo dobrze współgra z odkurzaczem automatycznym, który na co dzień przeciera podłogi, a co 2-3 dni mop zbiera to z czym nie radzi sobie „jeździk”.
To co mi najbardziej pasuje, to mobilność (z drugiej strony, który mop nie jest mobilny?;) ), brak kabla, który się pląta i jeżeli potrzebuję coś gwałtownie przetrzeć, to kilka sekund i sprawa załatwiona. Urządzenie jest dobrze wyważone, głowica pracuje lekko i miękko, zawsze podąża za naszym ruchem.
Podoba mi się również system dwóch zbiorników, za pomocą którego myjemy podłogę czystą wodą, a brudna trafia do osobnej komory, w efekcie nie rozprowadzamy zabrudzeń po całym domu, co jest jednym z największych problemów klasycznych mopów. Zresztą tym właśnie Philips najbardziej się chwali i w sumie słusznie, bo to działa. Według ich badań usuwane jest do 99,9% bakterii z powierzchni podłóg, czy tak jest faktycznie? Nie wiem, nie mam sposobności żeby to sprawdzić, ale „na oko” podłoga jest dobrze domyta 🙂
Mop jest też cichy, co prawda nie pracuje całkowicie bezgłośnie, ale dźwięk pompki i lekkiego ssania brudnej wody jest na tyle delikatny, iż nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu, a choćby jak ktoś lubi sprzątać po nocy, to nie zakłuci snu mieszkańców 😉
Po zakończeniu mycia musimy pamiętać o opróżnieniu zbiornika z resztek czystej i brudnej wody, a następnie go przepłukać. To samo dotyczy pada mopującym, po myciu podłóg wystarczy przepłukać go pod bieżącą wodą i pozostawić do wyschnięcia. Pad może być też prany w pralce w temperaturze do 40°C. No i oczywiście nie zapomnijmy o ładowaniu – bo bez tego zamienia się w zwykły mop, a przecież nie po to inwestujemy w technologię, żeby potem machać jak klasycznym kijem 😉
Największe plusy

Produkt do testu otrzymałem od sklepu MediaExpert, więc oznaczam jako materiał sponsorowany, ale możecie być spokojni o rzetelność, nikt nie wpływał na treść mojej recenzji.