Teściowa wprowadziła się do nas pół roku temu. Ma swój własny dom i świetnie radzi sobie sama, ale przekonała syna, iż potrzebuje pomocy. Mówiła, iż jest jej strasznie i samotnie, więc w pośpiechu sprowadził ją do naszego dwupokojowego mieszkania.
Zofia Nowakowska to kobieta o trudnym charakterze. Za wszelką cenę chce być w centrum uwagi. Dopóki żył jej mąż, nie przyczepiała się do nas. Cieszyłam się, bo przez wszystkie lata małżeństwa nigdy nie udało mi się z nią dogadać.
— Oj, córeczko, przed powrotem męża zawsze trzeba się przypudrować. choćby w moim wieku sobie tego nie odpuszczam. I mięso powinnaś inaczej przyrządzać — może zapisz się na kursy, skoro mama cię nie nauczyła.
Tego typu uwagi słyszałam non stop. Według niej wszystko robi idealnie, a ja mam dwie lewe ręce. Kiedy widywałyśmy się tylko od święta, milczałam i znosiłam jej humory, ale teraz, gdy słyszę je codziennie, jest coraz trudniej.
Teść zmarł w zeszłym roku. Spodziewaliśmy się tego, bo od lat zmagał się z nowotworem. Po jego śmierci teściowa wyglądała przerażająco — nie jadła, nie piła, jakby była cieniem. Przez pierwszy miesiąc nie zostawialiśmy jej samej.
Z czasem jednak ocknęła się i wróciła do normalnego życia. Znów zaczęła być niemiła i czepiać się każdego drobiazgu. Dla mnie to był znak, iż wraca do formy. Niestety, zbyt gwałtownie się ucieszyłam — bo niedługo zaczęła namawiać mojego męża, iż źle jej samotnie.
— Czuję się opuszczona i nikomu niepotrzebna. Boję się zostać w domu, serce mi wali. Może zamieszkalibyśmy razem? — jęczała.
Mąż nie był zachwycony tym pomysłem, ale uległ. Ciągłe telefony i opowieści o jej ciężkim losie w końcu go przekonały. Ja jednak stałam twardo — absolutnie nie chciałam mieszkać z teściową. Ona zresztą proponowała, żebyśmy to my się do niej wprowadzili, bo jej dom jest większy. Może i tak, ale tam na pewno nie byłabym gospodynią. A nasze mieszkanie jest w centrum — blisko do pracy i do przedszkola.
Wiedziałam, iż nie wolno dać się wciągnąć w jej grę, bo na swoim terenie zniszczyłaby mnie całkowicie. Mąż starał się mnie zrozumieć, ale matka to matka. Obiecał, iż zrobi wszystko, żeby jej pobyt u nas był tymczasowy, iż będzie ją upominał i pilnował, by nie dokuczała mi bez przerwy.
Minęło już pół roku, a nasze relacje z mężem są tak złe, iż coraz częściej myślę o rozwodzie. Stałam się nerwowa i rozdrażniona, bo kręcę się przy teściowej jak służąca.
Przynieś herbatę, wyprowadź na spacer, włącz serial… I jeszcze wysłuchaj monologu o tym, iż nikt się nią nie interesuje. A jeżeli coś zrobisz nie tak, od razu udaje atak serca i każe wzywać karetkę.
Chcieliśmy z mężem wyjechać nad morze, ale teściowa urządziła płaczliwą scenę, iż znowu ją porzucamy. Twierdzi, iż powinniśmy ją zabrać. Tyle iż taki wypoczynek nie ma dla mnie sensu. Mąż tylko wzrusza ramionami, a ja czuję, iż mój limit cierpliwości się kończy. Skoro jego mama jest ważniejsza, to chyba czas na rozwód.