Teściowa mnie odrzuca, a cierpi moja córka. Gdzie jest sprawiedliwość?

newsempire24.com 6 dni temu

Teściowa mnie odrzuca, a cierpi moja córka. Gdzie jest sprawiedliwość?

Patrzę na swoje znajome i widzę, iż mało która ma ciepłe relacje z teściową. U mnie pozostało gorzej – nasze stosunki nie są tylko napięte, to jak przepaść, głęboka i lodowata. Mogłabym znieść to, iż mnie nie znosi, ale jak wytłumaczyć, iż ta niechęć przenosi się na moją córkę – jej jedyną, na razie, wnuczkę? To rani mnie do żywego i nie znajduję w tym ani odrobiny logiki.

Szczerze mówiąc, sama nie darzę teściowej ciepłymi uczuciami. Nie kłócimy się otwarcie, nie urządzamy scen – po prostu unikamy się jak dwa cienie, sunące w różnych światach. Nie interesuje się naszym życiem, dzwoni tylko do swojego syna, mojego męża, a do mnie – rzadko, kiedy on nie odbiera. Wtedy jej głos brzmi sucho, pyta tylko o niego, choćby nie zapytając, jak się ma wnuczka. To jak nóż wbity w serce – ostry i bezlitosny.

Trzy miesiące temu urodziłam córeczkę. Przez ten czas teściowa, powiedzmy, iż ma na imię Barbara Nowak, odwiedziła nas tylko trzy razy, choć mieszka ledwie pięćdziesiąt minut od naszego domu w małej miejscowości pod Poznaniem. Pierwsza wizyta była w dniu wyjścia ze szpitala. Wpadła, rzuciła słowo „gratulacje”, posiedziała ze piętnaście minut i wyszła, tłumacząc się „pilnymi sprawami”. choćby nie dotknęła dziecka, mówiąc, iż boi się takich maluchów – nagle coś źle zrobi. Stałam jak rażona piorunem. Jak kobieta, która sama urodziła i wychowała syna, może tak obojętnie odrzucić swoją pierwszą wnuczkę? Czy nie ciągnie jej, by ją przytulić, poczuć to małe cudo?

Miesiąc później nagle poprosiła o zdjęcia. Mąż posłusznie je wysyłał, ale Barbara Nowak już się u nas nie pojawiła. W zamian pisała pełne zachwytu wiadomości: jaka śliczna dziewczynka, jaka delikatna i piękna. Słowami zapewniała, iż uwielbia wnuczkę i marzy, by ją zobaczyć. Ale słowa to tylko wiatr, który rozwiewa jej kłamstwa.

Ostatnio Barbara Nowak obchodziła urodziny. Oczywiście zostaliśmy zaproszeni – nie wypadało odmówić. Tego wieczoru wzięła dziecko na ręce, ale tylko na sekundę – żeby zrobić zdjęcie do swojej kolekcji udawanego szczęścia. Potem, jakby się sparzyła, oddała mi je z słowami: „Zabieraj szybciej, nie dam rady”. Zaniemówiłam z oburzenia. Wściekłość wrzała we mnie jak burza, gotowa wszystko zniszczyć. Jak można być tak pozbawioną uczuć?

Wróciłam do domu złamana, z gulą w gardle i pustką w sercu. A potem zobaczyłam, jak wrzuciła to zdjęcie do sieci z podpisem: „Z moją ukochaną wnuczką”. Jej obłuda nie miała granic! Patrzyłam na ekran, a łzy paliły mi oczy – z bezsilności, ze złości.

Długo nie mogłam dojść do siebie. Spotykając się z koleżankami, wylewałam przed nimi żal. Jedne tylko kiwały głowami, mówiąc, iż normalna babcia tak się nie zachowuje – to po prostu skandal. Inne próbowały ją usprawiedliwić: iż dziecko jeszcze za małe, a Barbara Nowak nie jest już młoda, może naprawdę boi się zaszkodzić takiemu maluchowi. Ale choćby ich słowa nie zagłuszyły krzyku niesprawiedliwości, który wydzierał mi się z piersi. Gdzie jest sprawiedliwość, skoro moja niewinna córka staje się zakładniczką tej obojętności?

Idź do oryginalnego materiału