Teściowa, która stała się najlepszym przyjacielem

twojacena.pl 6 godzin temu

Weronika roztrzepała poduszkę, gdy Łukasz uderzył pięścią w stół. „Nie mów tak o mojej matce! Całe życie dla nas haruje!”
„Haruje?” Odwróciła się od pieca, machając chochlą. „Twoja mamusia znowu wzięła klucze i wpadła bez zapowiedzi! Byłam w szlafroku, włosy nieczesane! A ona wykłada mi o porządku w domu!”
„Co się z tobą dzieje? Wcześniej tak lubiłaś Katarzynę Kowalską…”
„Wcześniej byłam naiwną głupią!” Głos Weroniki drżał. „Myślałam: jaka wspaniała teściowa. A to tylko ciekawska starucha!”

Katarzyna Kowalska stanęła w progu kuchni, słysząc rozmowę. W dłoniach ściskała torebkę z pierogami upiekła je o świcie, by dzieci ucieszyć. Serce zaciążyło. Czyżby naprawdę przeszkadzała? Czy Weronika aż jej nienawidzi?

„Mamo?” Łukasz zobaczył ją w drzwiach. „Długo tu jesteś?”
„Ja…” Katarzyna zamarła, patrząc na synową, potem na syna. „Przyniosłam pierogi. Z kapustą, ulubione.”

Weronika odwróciła się do kuchenki, ramiona jak struny. Zabrzmiała ciężka, niezręczna cisza.

„Mamo, wchodź Łukasz podsunął krzesło. Herbatę zrobimy.”
„Nie, lepiej… pójdę do siebie szepnęła Katarzyna, stawiając torebkę. Widzę, iż nie w porę.”

Wyszła szybko, tłumiąc łzy. Za plecami plątał się stłumiony głos syna i synowej, ale słów chciała uniknąć.

W domu Katarzyna wypiła zimną herbatę, patrząc w okno. Jak to się stało? Gdy Łukasz przedstawiał Weronikę, zaraz ją pokochała. Taka dobra, skromna, z łagodnymi oczami. I Weronika była szczera: mówiła „mamo”, prosiła o rady.

A teraz? Czyżby nieproszona się mieszała? Może za często przychodziła? Ale mieszkają w sąsiednim domu w Łomiankach, tylko podwórko przejść. I wnuczka pragnęła zobaczyć, swojego Staśka.

Telefon zadzwonił wieczorem. Weronika.

„Katarzyno Kowalska, mogę do pani? Samotnie…”
„Oczywiście, złotko, wchodź.”

Weronika przyszła czerwieńsza od buraków, zapłakana. Usiadła naprzeciw teściowej, garścią pięści ściskając.
„Chciałam przeprosić zaczęła chaotycznie. Za ten poranek… Przy Łukaszu… Tak nie trzeba.”
„Weroniko, co cię ugryzło? Katarzyna pochyliła się. Co cię tak gniecie?”
„Wszystko runęło Weronika otarła rękawem oczy. W pracy redukcje, czy zostanę nie wiem. Staś od trzech tygodni cierpi, lekarze gubią się. A Łukasz… on nie widzi, iż na nerwach żyję. Urząd, dom, dziecko… A pani wpada, ja nie gotowa, nie ogarnięta…”
„Moja złota Katarzyna przysunęła się, objęła ramiona synowej. Co ty, o sprzątanie drżysz? Nie jestem obca ciocia, przecież rodzina!”
„O to właśnie chodzi łkała Weronika. Pani perfekcyjna pani domu, ciągle porządek, gotuje wspaniale. A ja przy pani nic nie warta.”

Katarzyna spojrzała zdumiona.
„Weroniko, co ty? Jaka nie warta? Tyś wspaniałą żoną i matką jesteś. A ten dom… Gdzie dom ważny, gdy dziecko choruje i praca kuleje?”
„Naprawdę nie potępia mnie pani? Weronika podniosła mokre oczy.”
„Ależ nie, skarbie. Sama przez to szłam, gdy Łukasza chowałam. Pamiętam ospa, czterdzieści gorączki, tygodnie bez snu. A teściowa przyszła, widzi brudne naczynia i wrzask podnosi. Do dziś żal.”
Weronika uśmiechnęła się pierwszy raz od miesięcy.
„A myślałam, iż pani ciska we mnie gromami. Patrzy: jak żyje, dom zaniedbany, męża nie dokarmia…”
„Jezus Maria pokręciła głową Katarzyna. Chciałam pomóc wypiekami, byście gotować nie musieli. Staśka przytulę, gdy sprawy macie. A wyszło, iż tylko zawadzam.”
„Nie zawadza pani cicho rzekła Weronika. To ja głupia. Nawarzyłam i na panią wybuchłam.”
„Wiesz co? Katarzyna wstała do kuchni. Zróbmy herbatę z ciastem. I opowiedz o tej pracy. Może coś obmyślimy.”

Gadały do północy. Weronika mówiła o kłopotach w urzędzie, żalach
Helena i Marianna trzymały się za ręce, patrząc jak Danielek biega po podwórku, szczęśliwy iż jego ukochana mama i babcia są jak najlepsze przyjaciółki.

Idź do oryginalnego materiału