Wszyscy wiemy, iż w USA czy w Wielkiej Brytanii są inne gniazdka niż w Polsce. Jednak to wcale nie są wyjątki. Nie ma jednego standardu jak np. w przypadku USB (a i tak, to ciągle ewoluuje). Czasem gniazdka potrafią mieć wejścia na okrągłe bolce, ale na samej obudowie są metalowe "dynksy", które uniemożliwiają nam włożenie "polskiej" wtyczki.
Co kraj, to obyczaj i... inne gniazdko elektryczne. Nie zapominajmy o tym przed podróżą?
I to nie trzeba choćby daleko jechać, bo choćby w Europie są niewielkie, ale w praktyce znaczące różnice. Kiedy spojrzymy na mapę świata (niżej) podzieloną na strefy z gniazdkami elektrycznymi, zrozumiemy, dlaczego uniwersalny adapter do kontaktu bardzo przydaje na urlopie.
Oczywiście nie zawsze np. w hotelu musi tak być, ale wybierając się w podróż, nie powinniśmy zapominać o paszporcie czy majtkach na zmianę, ale i odpowiedniej przejściówce.
Bez niej będziemy mieć problemy z podłączeniem ładowarki do telefonu/powerbanku, zasilacza do laptopa i innych sprzętów (np. aparatu, suszarki itd.), a kupno tego gadżetu na miejscu może być kosztowne, bo na niedoinformowanych turystach najłatwiej zarabiać.
Adapter do gniazdka to niezbędnik w niemal każdej podróży. Można go kupić w niewielkiej cenie np. w Action
Na rynku adapterów jest bez liku. Jedne są dedykowane np. tylko gniazdkom z płaskimi bolcami, a inne "kostki" są bardziej wszechstronne i przydadzą się na całym świecie. Różnią się też cenowo. Te droższe są nie tylko od lepszych procentów, ale mają też dodatkowe bajery, np. gniazda USB, by można było podpiąć dodatkowe kabelki.
Zasada działania jest prosta: do adaptera włożonego w "egzotyczne" gniazdo wtykamy naszą wtyczkę i problem z głowy. Uniwersalne przejściówki to na tyle złożone "kombajny", iż trzeba najpierw przesunąć dany suwak, by wyszedł odpowiedni bolec. Da się to jednak ogarnąć w parę sekund i gwałtownie zrozumiemy zasadę działania.
Możemy je zamówić w internecie, ale jeżeli nam się spieszy, bo mamy lot last minute, to powinniśmy je dostać w każdym dużym sklepie RTV, ale też np. w Action, gdzie wtyczka marki Spilbergen jest w naprawdę niezłej cenie, bo za 35 zł i ma być przydatna w aż 150 krajach.
To spora różnica w porównaniu z uniwersalnymi adapterami z wcześniejszego zdjęcia. Raczej nie musimy się martwić, iż coś nie będzie działać, bo nie ma tutaj skomplikowanej elektroniki. To "analogowa" wtyczka.
Gadżetów z Action, które się przydają w podróży i mogliście choćby nie wiedzieć, iż ich potrzebujecie, jest o wiele więcej. Inne niezbędniki każdego obieżyświata za grosze możecie znaleźć w artykule Klaudii Zawistowskiej w NaTemat.