Tato, poznaj ją – to moja przyszła żona i twoja synowa.

newsempire24.com 6 dni temu

**Dziennik Romana**

Tato, poznaj, to będzie moja żona i twoja synowa.

Tato, poznaj, to moja przyszła żona, twoja synowa, Kinga! zawołał Marek, promieniejąc szczęściem.

Co?! profesor, doktor nauk Roman Lewandowski, spojrzał oszołomiony. jeżeli to żart, wcale nie jest śmieszny.

Mężczyzna z obrzydzeniem przyglądał się zgrubiałym palcom synowej i brudowi pod paznokciami. Miał wrażenie, iż ta dziewczyna nie wie, czym jest woda i mydło.

*Boże! Jak dobrze, iż moja droga Elżbieta nie dożyła takiego wstydu! Wychowaliśmy tego chłopaka na porządnego człowieka* myślał w duchu, tłumiąc gniew.

To nie żart! odparł stanowczo Marek. Kinga zostanie z nami, a za trzy miesiące bierzemy ślub. jeżeli nie chcesz być na weselu, oby się bez ciebie obeszło!

Dzień dobry! Kinga uśmiechnęła się i ruszyła do kuchni. Przyniosłam pierogi, konfiturę malinową, suszone grzyby wyliczała, wyjmując produkty z podniszczonej torby.

Roman chwycił się za serce, widząc, jak Kinga zniszczyła śnieżnobiały obrus, na którym rozlała się konfitura.

Marek! Oprzytomnij! jeżeli to zemsta, to zbyt okrutna Skąd przywlokłeś tę prostaczkę? Nie pozwolę, by została w moim domu! krzyczał profesor.

Kocham Kingę. Moja żona ma prawo mieszkać w moim domu! syknął Marek z szyderczym uśmiechem.

Roman zrozumiał, iż syn drwi z niego. Nie protestując więcej, milcząco wyszedł do swojego pokoju.

Ostatnio relacje z Markiem znacznie się pogorszyły. Po śmierci matki chłopak wymknął się spod kontroli. Rzucił studia, stał się bezczelny wobec ojca i żył beztrosko.

Roman wciąż miał nadzieję, iż syn się zmieni. Że wróci do bycia rozsądnym i dobrym człowiekiem. Ale z każdym dniem oddalał się coraz bardziej. A dziś wprowadził do domu tę wiejską dziewczynę. Profesor wiedział, iż nigdy nie zaakceptuje tego wyboru, dlatego syn specjalnie przyprowadził kogoś, kogo on nie zrozumie

Wkrótce Marek i Kinga wzięli ślub. Roman nie pojawił się na weselu, nie chciał uznać niechcianej synowej. Wściekał się, iż miejsce Elżbiety, wzorowej pani domu, zajęła ta prosta dziewczyna, która nie potrafiła choćby dwóch zdań złożyć.

Kinga, ignorując niechęć teścia, starała się go przekonać, ale tylko pogarszała sprawę. Roman nie widział w niej nic dobrego tylko brak obycia i złe nawyki.

Marek, po krótkiej grze w przykładnego męża, znów zaczął pić i hulać. Profesor często słyszał kłótnie młodych i cieszył się, mając nadzieję, iż Kinga wreszcie odejdzie.

Panie Romanie, syn chce się rozwieść, wyrzuca mnie na ulicę, a ja jestem w ciąży! Kinga wtargnęła pewnego dnia ze łzami w oczach.

Po pierwsze, dlaczego na ulicę? Masz gdzie wrócić A ciąża nie daje ci prawa mieszkać tu po rozwodzie. Wybacz, ale nie wtrącam się w wasze sprawy odparł, w duchu ciesząc się, iż wreszcie pozbędzie się tej natrętnej dziewczyny.

Kinga, przygnieciona i nie rozumiejąc, dlaczego teść od początku ją nienawidził, zaczęła zbierać rzeczy. Nie pojmowała, dlaczego Marek traktował ją jak psa, zostawiając na pastwę losu. I co z tego, iż jest wieśniaczką? Przecież też ma serce

***

Minęło osiem lat Roman mieszkał w domu starców. Ostatnio znacznie podupadł na zdrowiu. Marek gwałtownie wykorzystał sytuację, umieszczając ojca w placówce, by uniknąć kłopotów.

Starzec pogodził się z losem, wiedząc, iż nie ma odwrotu. Przez życie uczył tysiące ludzi miłości i szacunku. Wciąż dostawał listy z podziękowaniami od dawnych uczniów Ale własnymi dziećmi zawiódł.

Roman, znowu masz gości oznajmił współlokator po powrocie z spaceru.

Kto? Marek? zawołał starzec, choć wiedział, iż to niemożliwe. Syn nigdy by nie przyjechał nienawidził ojca.

Nie wiem. Kazali cię zawołać. No chodź, zobacz! zaśmiał się sąsiad.

Roman wziął laskę i powoli ruszył w stronę małej, dusznej sali. Schodząc po schodach, z daleka rozpoznał sylwetkę.

Witaj, Kingo szepnął cicho, spuszczając głowę. Wciąż czuł winę wobec tej prostej, szczerej dziewczyny, której nie obronił osiem lat temu.

Panie Romanie! zdziwiła się elegancka kobieta. Jak pan się zmienił Choruje pan?

Trochę uśmiechnął się smutno. Skąd pani wiedziała, gdzie jestem?

Marek powiedział. Wie pan, on w ogóle nie chce kontaktować się z synem. A chłopiec ciągle pyta o tatę i dziadka Janek nie jest winien, iż go pan odrzucił. Potrzebuje bliskich. Zostaliśmy tylko my mówiła drżącym głosem. Przepraszam, może niepotrzebnie pana męczę.

Zaczekaj! poprosił. Jak on, Janek? Pamiętam ostatnie zdjęcie, miał trzy latka

Jest tu, przy wejściu. Zawołać? zapytała Kinga.

Oczywiście! rozpromienił się Roman.

Do sali wszedł jasnowłosy chłopiec, żywy obraz Marka z dzieciństwa. Janek nieśmiało podszedł do dziadka, którego nigdy nie widział.

Witaj, wnuku Jakiś ty duży rozpłakał się starzec, obejmując chłopca.

Długo rozmawiali, spacerując po jesiennych alejkach parku obok domu starców. Kinga opowiadała o trudnym życiu wcześnie straciła matkę, sama wychowywała syna i prowadziła gospodarstwo.

Wybacz, Kingo Zawiniłem. Choć uważałem się za mądrego, wykształconego człowieka, dopiero teraz zrozumiałem, iż ludzi trzeba cenić za serce, a nie pochodzenie powiedział Roman.

Panie Romanie, mamy propozycję Kinga mówiła nerwowo. Zamieszka pan z nami! Jesteśmy sami, pan też Janek tak bardzo chce mieć kogoś bliskiego.

Dziadku, jedź z nami! Będziemy łowić ryby, zbierać grzyby U nas na wsi jest pięknie, a w domu dużo miejsca! prosił Janek, ściskając dłoń starca.

Jedziemy! uśmiechnął się Roman. Tak wiele straciłem

Idź do oryginalnego materiału