TAORMINA – co warto zobaczyć

tuitam.org.pl 1 rok temu

TAORMINA – co warto zobaczyć; wyprawa: maj 2022

FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy

TAORMINA – co warto zobaczyć; CO TO ZA MIEJSCE?

Taormina położona jest w północnej części wschodniego wybrzeża Sycylii, mniej więcej w połowie drogi między Mesyną, a Katanią. Miasto rozpościera się na stromych zboczach wzgórza Monte Tauro, około 150m n.p.m. Zostało założone w IV wieku p.n.e. przez uciekinierów z Naksos najechanego przez Dionizjosa I. Przez bardzo długi czas, aż do III wieku n.e. miasteczko zmagało się ze skutkami tyranii i działań wojennych. W końcu, kiedy władzę nad miastem przejęli Rzymianie Taormina zaczęła kwitnąć. Okres zmagań wojennych stworzył w Taorminie kawał różnorodnej historii, którą teraz możemy poczuć spacerując po miasteczku.

TAORMINA – co warto zobaczyć; WRAŻENIA

Zwiedzając Taorminę czujemy nie tylko fajny klimat starożytnych zabudowań, ale przede wszystkim kawał historii. W takich miejscach jak Via Pirandello, Piazza Vittorio Emanuele, Corso Umberto czy Piazza IX Aprile cofamy się w czasie, co wywiera na nas fantastyczne wrażenie. Oprócz starożytnych zabudowań w Taorminie znajduje się urokliwa plaża. Wprawdzie trochę mała i ciasna, ale jak przyjedziemy tu po sezonie to jest całkiem miło. w okresie odradzamy. Ciasno i drogo. Drożyzna to niestety ta negatywna strona Taorminy. No, ale cóż, to raczej normalne – im ciekawsze i piękniejsze miejsce tym drożej, szczególnie w restauracjach.

TAORMINA – co warto zobaczyć; ZWIEDZANIE

Na zwiedzanie Taorminy należy poświęcić jeden pełny dzień, tym bardziej, iż będąc w tym miasteczku koniecznie trzeba wyjechać do Castel Mola – przeuroczej, malutkiej miejscowości, z której rozpościera się wspaniały widok na wybrzeże, no i oczywiście na naszą Taorminę. jeżeli podobnie jak my przyjedziecie do Taorminy wypożyczonym autem to sugerujemy pozostawić auto na parkingu piętrowym tuż przed wejściem to starożytnego centrum miasteczka. Parking zaznaczamy na naszej mapce. Po zaparkowaniu kierujemy się do windy, która wywozi nas do góry tuż przed panoramicznym tarasem Terrazza Panoramica su Giardini Naxos. Obok tarasu znajduje się łukowa kamienna brama Porta Catania, którą wchodzimy na starówkę. Brama ta powstała w 1440 roku i jest częścią miejskich murów obronnych. Od tego momentu zaczyna się teatr. Wchodząc od tej strony, jako pierwszy punkt programu ukazuje nam się zabytkowa fontanna na Placu Katedralnym, no i oczywiście Katedra Taormińska, do której warto wejść.

Katedra pod wezwaniem Św. Mikołaja powstała na ruinach małego, średniowiecznego kościoła poświęconego Świętemu Mikołajowi z Bari i często nazywana jest Katedrą Twierdzą. Do budowy katedry użyto różowego marmuru z Taorminy (6 kolumn wewnątrz katedry, wspierających nawę środkową). Wewnątrz katedry warto zwrócić uwagę na zabytkowe ołtarze. Przed katedrą znajduje się wspomniana fontanna z XVI wieku, na szczycie której zobaczyć można postać minotaura, który znajduje się również w herbie miasta. Tu na placu po prawie godzinnej jeździe samochodem z naszej kwatery postanawiamy zasiąść w knajpeczce na dobrą kawkę. Mamy godziny przedpołudniowe, więc miejsc w restauracjach było sporo. Zasiedliśmy na około 30 minut w małej kawiarni tuż obok katedry mając przed sobą widok na fontannę.

Ok, kawa trochę nas pobudziła więc ruszamy dalej ulicą Corso Umberto. Mijamy szereg małych knajpek i sklepów z pamiątkami powbijanymi w starożytne fasady zabudowań. Jest klimat, a spacer dostarcza sporo wrażeń. Po chwili docieramy do drugiego placu. Co to za miejsce? To Plac 9 kwietnia, czyli Piazza IX Aprile. Nazwa trochę dziwna – dlaczego taka? Otóż 9 kwietnia 1860 roku, podczas odbywającej się w katedrze mszy do Taorminy dotarła informacja, iż Garibaldi wylądował w Marsali by rozpocząć działania wyzwoleńcze spod władzy Burbonów. Informację ogłoszono niezwłocznie przerywając nabożeństwo. Jak nie niebawem się okazało, była to tylko plotka. Garibaldi w istocie przybył na Sycylię, ale miesiąc później: 9 maja.

Mieszkańcy miasta dumni z faktu, iż wyprzedzili historię postanowili zachować pamięć o tym zdarzeniu. Taka to historia. Wcześniej plac nosił nazwę: Piazza Sant’Agostino, pochodzącą od nazwy wybudowanego w 1448 roku kościoła, zamykającego jedną stronę placu. Plac ten stanowi wspaniały punkt widokowy na zatokę i wybrzeże w kierunku południowym oraz na wspaniałą Etnę. jeżeli teraz odwrócimy się tyłem do tego wspaniałego widoku zobaczymy znajdującą się tu wiekową Wieżę Zegarową, która została wybudowana w XII wieku, a następnie zniszczona przez wojska francuskie i ponownie odbudowana w drugiej połowie XVII wieku.

Podczas odbudowy, został na niej umieszczony zegar, od którego dzisiaj pochodzi nazwa wieży. Wieża jest jednocześnie bramą przejściową pomiędzy dwiema częściami miasta, tworząc system potrójnej fortyfikacji. Tuż obok wieży znajduje się barokowy kościół San Giuseppe, do którego prowadzą efektowne podwójne schody. Na placu spędziliśmy dłuższą chwilę poświęcając czas nie tylko na oglądanie zabytków, ale również na małą foto sesję przy barierce z widokiem na wybrzeże. Kiedy już wszystko zobaczyliśmy ruszyliśmy dalej na północ dochodząc do skrzyżowania z małym placem, przy którym znajduje się kolejna perełka – Kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej.

To kolejna budowla z XVI wieku. W kościele znajduje się marmurowa figura Santa Caterina d’Alessandria z datą MCCCCLXXXXIII (1493) u podstawy. W środku pod głównym portalem znajduje się piękna krypta, która została odkryta podczas niedawnej renowacji, w której w starożytności chowano zwłoki ważnych osobistości i przechowywano je jako mumie. Tutaj przy kościele możemy iść dalej prosto do północnej bramy miasta, za którą znajduje się kolejka linowa na dół do plaży lub też skręcić w prawo i dojść do głównej atrakcji w mieście – Starożytnego Amfiteatru w Taorminie. My oczywiście skierowaliśmy się do teatru pozostawiając plażę na później.

PO 5 minutach doszliśmy do wejścia amfiteatru. Jest kolejka do kasy, ale gwałtownie idzie, bo mamy tu kilka okienek i kilka elektronicznych bramek wejściowych. Kupujemy bilety po 10 EURO dla dorosłej osoby i wchodzimy. Na zwiedzanie tej atrakcji należy poświęcić minimum pół godziny. Przeważnie bywa to trochę dłużej, jeżeli oddamy się wspaniałym widokom na wybrzeże rozciągających się z punktów widokowych zlokalizowanych nad amfiteatrem.

Amfiteatr można zwiedzać w całości, tzn. można wejść zarówno na scenę, jak również na samą górę, ponad ostatnie rzędy widowni. Stąd najładniej widać scenę, mury oraz w tle Etnę. jeżeli podejdziemy za drogowskazami do punktów widokowych zobaczymy takie krajobrazy jak na powyższej fotografii. Na zdjęciu mamy widok na północną stronę wybrzeża. To piękne miejsce. Podobnie jest z drugiej strony, skąd rozciąga się krajobraz na południową stronę wybrzeża. Punkty panoramiczne, które oferuje amfiteatr, dokładnie pozwalają podziwiać Etnę, zatokę Naxos i Taorminę na południu oraz wybrzeże Kalabrii z Cieśniną Mesyńską na północy. Piękna sprawa. O historii amfiteatru nie będziemy się rozpisywać. Można co nieco poczytać pod wskazanym linkiem, gdzie znajdują się również informacje o biletach TUTAJ.

Zwiedzanie amfiteatru zajęło nam około 40 minut. Kiedy już nacieszyliśmy się widokami i klimatem starożytnych ruin skierowaliśmy się do bramy północnej, która wprowadza do centralnej, części zabytkowej Taorminy, z przeciwnej strony, z której my akurat wchodziliśmy. Po przejściu bramy skręciliśmy w prawo i poszliśmy do kolejki linowej, która zwiozła nas na dół praktycznie do samej plaży. Kolejka odchodzi tu co 30 minut. Uwaga – choćby kolejka linowa ma sjestę, więc jest przerwa w kursowaniu, ale dość krótka w godzinach około południowych.

Bilety kupujemy tu tylko w automatach. Kolejka linowa w Taorminie to taki linowy pociąg składający się z kilku przyczepionych do siebie wagoników. Przejazd kolejką zajmuje około 5…7 minut – to krótki odcinek. Po wyjściu z kolejki kierujemy się na plażę, której większą część zajmują knajpki. No trochę nie fajnie. Nie ma tu luzu. Aby ten luz mieć należy przejść pieszo na plażę Di Isola Bella. To znajdująca się obok większa plaża połączona groblą z małą wysepką. Na drugą plażę przeszliśmy ulicą.

Nie powiem, jest urok, choćby jeżeli jest tu dużo ludzi, bo jest. Są tu również restauracje na plaży, jednak po ich minięciu można się dalej rozłożyć. Niestety nie ma tu złotego, delikatnego piaseczku. Są kamienie i żwirek. Ale za to woda turkusowa i krystaliczna. Przyjeżdżając na jeden dzień do Taorminy ciężko znaleźć jeszcze czas na plażowanie. Można jednak przespacerować się po obu plażach, a na koniec usiąść na kawkę. Tą kawową formę relaksu zostawiliśmy sobie jednak na Castel Mola, małego miasteczka zlokalizowanego ponad Taorminą, do którego udaliśmy się po zwiedzeniu Taorminy. Chcieliśmy polecić Wam jakąś restaurację. To jednak ciężka sprawa, bo musielibyśmy być tu kilka dni i wybrać coś, co wywarłoby na nas najlepsze wrażenie. Możemy jednak odradzić jedyną restaurację, w której zjedliśmy jedną pizzę z małym bezalkoholowym piwkiem i zapłaciliśmy 24 EURO.

Trochę zaskoczyło nas tu koperto, było wyższe niż zwykle rozliczane oczywiście indywidualnie na dwie osoby. Cena wysoka i w ogóle nieadekwatna do jakości posiłku jaki skonsumowaliśmy. Na dodatek obsługa bardzo przeciętna. Restauracja, o której mówimy to Rist, del Corso. Powyżej zdjęcie restauracji zlokalizowanej przy Placu 9 kwietnia. Lunch w restauracji był naszym ostatnim punktem programu w Taorminie. Czas wyjechać autem do Castelmoli.

To malutkie miasteczko uważane jest przez niektórych za najpiękniejsze miasteczko Sycylii. Czy rzeczywiście tak jest? My nie możemy tego stwierdzić, ponieważ nie widzieliśmy zbyt dużo miasteczek na wyspie. Castelmola zrobiła na nas jednak ogromne wrażenie. Mówi się również, iż to uboższa krewna Taorminy. Rzeczywiście, jest sporo mniejsza, ale uliczki i malutki plac przy kościele Saint Nicholas of Bari zabija swoim urokiem. Na dodatek widok z fortecy Mola na szczycie wzgórza zapiera dech w piersi. Naprawdę warto się to trochę wspiąć. Z góry widać Taorminę z amfiteatrem, zamek w Taorminie oraz całe wybrzeże na południe i częściowo na północ.

Pod ruinami zamku znajduje się taras z uroczą knajpką Cafe Antico San Giorgio i jakże inną o wiele milszą obsługą niż ta w Taorminie. To właśnie tu oddaliśmy się degustacji dobrej kawki. Na dodatek otrzymaliśmy mały, nieodpłatny poczęstunek kieliszkiem związanego z tą restauracją i miasteczkiem trunku. Pani, która nam zaserwowała próbkę opowiedziała nam co nieco o tym winie. A historię rozpoczęła tak: był sobie taki gość, nazywał się don Vincenzo Blandano. Około 100 lat temu pomieszał wzmacniane wino stołowe (czyli marsalę ze szczepów catarratto, grecanico i grillo) z wyciągiem z migdałów i ziół. Powstało vino alla mandorla. Potocznie mówi się na nie blandanino. Deserowe wino migdałowe z nutą orzecha i karmelu, z aromatem pomarańczy i jaśminu nazwał „eliksirem miłości” i zaczął je podawać swoim gościom w Castelmoli. Odtąd popularność bursztynowego napitku rosła. Tradycje rodzinne przez cały czas kultywują spadkobiercy Don Blandano.

Po około 40 minutach upajania się widokiem z tarasu kawiarni i smakiem kawy ruszyliśmy na spacerek po miasteczku. Castelmola nie jest duże, więc i spacerek nie zajmuje dużo czasu. Ważne jest, aby uliczkami przejść do kościoła Św. Mikołaja z Bari, przy którym znajduje się malutki plac z paroma uroczymi knajpkami. Płytki na placu sprawiają takie wrażenie, iż człowiek czuje się jak w jakimś większym salonie większego domu. Jest przeuroczo. Sama uliczka prowadząca pod kościół budzi zachwyt. Zresztą jak się tu jest to po prostu warto zagubić się w sposób oczywiście kontrolowany w tych kilku uliczkach miasteczka. Poczujemy wtedy nie tylko fajny klimat, ale również odrobinę historii, która jeżeli chodzi o Castelmolę jest dość długa.

Najstarsze zabytki sięgają epoki żelaza. Nazywała się wtedy „Myle” i zamieszkana była przez Sykulów. W 392 r. p.n.e na miasteczko połakomił się tyran z Syrakuz Dionizjusz i przy drugiej próbie zdobył osadę. Po nim miastem rządził Andromache – zbudował zamek i kolektory na wodę. Jego sukcesor Tindarione poprosił o protekcję Pyrrusa (tego od „pyrrusowego zwycięstwa”), ale podczas pierwszej wojny punickiej miasto przejął Gelon I i panował do roku 214 p.n.e. Po upadku zachodniego Cesarstwa Rzymskiego Castelmola, jak i cała Sycylia dostała się pod panowanie Byzancjum. W 902 r. n.e. miasto zniszczył Hibraim, wódz saraceński. Dominacja arabska trwała do roku 1078 kiedy królem Sycylii został Roger z Normandii. W następnych wiekach utraciła swój obronny charakter, za to wzrosła jej rola polityczna. Była w rękach wpływowych rodzin szlacheckich wspierających władców z dynastii Hohenstaufów.

Podczas nieszporów sycylijskich w 1282 r. przeciwko Andegawenom Castelmola wystąpiła po stronie Hiszpanów z Aragonii. Stała się częścią Królestwa Obojga Sycylii, a w roku 1850 głosowała za powstaniem Królestwa Włoch. Aż trudno uwierzyć ile się tu działo i co to miasteczko przechodziło w swoim życiu. Wizyta w Castelmoli zajęła nam około 2 błogich godzin. jeżeli wyjedziecie tu tak jak my samochodem to przed samym miasteczkiem są parkingi, na których spokojnie można zostawić auto. Najlepiej podjechać na ten trzeci parking, z którego jest najbliżej do centrum miasteczka. Parking oczywiście płatny w automacie. Wizytę w Castelmola można zacząć od wyjścia do ruin zamku, a potem to już błogi spacerek uliczkami.


FOTORELACJA - galeria zdjęć z tej wyprawy


Idź do oryginalnego materiału