Pewnego dnia do wioski przybył wędrowny muzyk. Rozłożył akordeon, zamknął oczy i zaczął grać melodię tak skoczną, iż ściany świetlicy aż zadrżały. Najpierw babuszki kiwały głowami, potem zaczęły tupać w rytm. Nagle, jakby jakaś iskra przeskoczyła – jedna podskoczyła, druga zaklaskała, a trzecia zakręciła się w piruecie.
W miarę jak muzyka stawała się coraz żywsza, ich zmarszczki wygładzały się, siwe włosy nabierały blasku, a w nogach pojawiała się dawna sprężystość. Zaczęły się śmiać jak młode dziewczyny, a ich spódnice unosiły się w wirze tańca.
I wtedy stało się coś niezwykłego: wszystkie babuszki, jak na komendę, zaczęły tańczyć kankana. Nogi w górę, spódnice fruwają, a echo ich śmiechu niosło się aż po las i pola. Muzyk grał coraz szybciej, a one podskakiwały coraz wyżej, jakby odmłodniały o całe dekady.
Od tamtego dnia w wiosce mówiono, iż taniec ma moc większą niż wszystkie eliksiry. Babuszki co wieczór spotykały się w świetlicy – już nie z herbatą, ale z muzyką – i roztańczone, pełne wigoru, przypominały wszystkim, iż w sercu można być młodym zawsze, a euforia odmładza lepiej niż jakiekolwiek lekarstwo.