Takie jest życie: Straciliśmy 20 cennych lat, ale nasz moment nadszedł!

newsempire24.com 6 dni temu

Przeznaczenie ma dziwne plany: Straciliśmy 20 cennych lat, ale nasz czas właśnie nadszedł!

Nazywam się Daria Sokołowska, mieszkam w Kutnie, miejscu, gdzie województwo mazowieckie kryje swoje urokliwe uliczki pośród brzozowych zagajników. Nigdy nie mogłam być jego wybranką — los nie dawał nam szansy na zbliżenie jako para. A on, mój Aleksander, wciąż i wciąż rzucał się w wir miłości, oddając się kobietom, które łamały mu serce. Dwadzieścia lat krążyliśmy wokół siebie, ale dopiero teraz, u schyłku naszej młodości, życie okazało nam łaskę.

Wszystko zaczęło się w dziesiątej klasie, gdy Aleksander pojawił się w naszej szkole. Nowy, nieśmiały, z otwartym sercem, od razu przyciągnął moją uwagę. Po siedmiu miesiącach zakochał się w Elizie, naszej koleżance z klasy — energicznej, sprytnej, z figlarnym uśmiechem. Udawała, iż odwzajemnia jego uczucia, manipulując nim jak marionetką. choćby przedstawiła go rodzicom, którzy zachwycili się “dobrym chłopakiem”. A za jego plecami Eliza miała romans z najbardziej popularnym chłopakiem w szkole, Dawidem. Aleksander przymykał oko na prawdę, aż przyłapał ich razem na imprezie w jej domu. Ale choćby wtedy jej nie zostawił — pozostał jej cieniem, jej przykrywką. Rodzice Elizy uważali Dawida za chuligana i zabraniali jej się z nim spotykać, podczas gdy Aleksander był dla nich “idealnym zięciem”. Dzielił ją z innym i znosił wszystko. Ja, jego przyjaciółka, wysłuchiwałam jego usprawiedliwień, jego łez, jego bólu. To trwało latami.

Później była Natalia — urocza, wesoła, ale nieprzygotowana do poważnego życia. Aleksander marzył o rodzinie, dzieciach, i gdy powiedziała “tak” na jego propozycję, uwierzył, iż to na zawsze. ale w dzień ślubu uciekła — nie włożyła sukni, nie przekroczyła progu urzędu stanu cywilnego, po prostu zniknęła. Aleksander popadł w otchłań rozpaczy. Byłam przy nim — już jako koleżanka z pracy, prawa ręka. Widziała, jak topił ból w obowiązkach, jak przysięgał już nigdy nie zakochać się. Ale potem pojawiła się Ola — dusza towarzystwa, zabawna, lekka. Wszyscy ją uwielbiali, a ona, wydawało się, kochała wszystkich. Aleksander zakochał się w niej bez reszty. A potem dowiedział się: spodziewa się dziecka z innym. Przy porodzie pojawił się biologiczny ojciec, ale nie uznał dziecka. Aleksander dał mu swoje nazwisko, wychowywał go jak własnego. Ola zdradzała raz po raz, a on wszystko znosił — dla dziecka, dla miłości, która w nim płonęła. Aż zaszokowała go zaproszeniem na bycie chrzestnym podczas jej ślubu z innym mężczyzną. Aleksander się zgodził — pozostał, by opiekować się jej synem, usprawiedliwiając jej wietrzność.

Następną była Maria — wymagająca, jak kapryśna księżniczka. Zmuszała go do zabierania jej do restauracji, podawania śniadania do łóżka, organizowania luksusowych wakacji. Trzy lata łamał sobie plecy dla niej, aż na pokładzie samolotu, z powodu godzinnego opóźnienia, urządziła mu awanturę. Prosto w powietrzu go rzuciła, krzycząc, iż jest jej niegodny. A później była Julia — zazdrosna do przesady. Aleksander — wierny, oddany — nigdy nie dał jej powodów. Ale znienawidziła mnie, jego przyjaciółkę. Pracowaliśmy razem, byliśmy nierozłączni, jak brat i siostra. Julia zażądała, by zrezygnował z pracy — przez mnie. Mówiła, iż w domu zbyt często o mnie wspomina. Tak, spędzaliśmy razem całe dni, ale między nami nie było nic oprócz przyjaźni. Ja kochałam go po cichu, a on tego nie dostrzegał. Miałam chłopaka, Michała, który wiedział, iż moje serce zajęte jest kimś innym. Pogodził się z tym, żył ze mną jakoś, w oczekiwaniu na cud. A Aleksander wpadał w nowe romanse, wierząc w ich szczerość. Tak minęło dziesięć lat.

Dziesięć lat później spotkaliśmy się w kawiarni na rynku w Kutnie. Czas się zatrzymał. Rozmawialiśmy godzinami, śmialiśmy się, wspominaliśmy. Nigdy nie wyszłam za mąż, on — również. Przez te lata miał jeszcze trzy nieudane związki, a ja rozstałam się z Michałem — znalazł tę, która dała mu całą siebie. Ja czekałam na Aleksandra. “Nie znajdę prawdziwej miłości, z którą przeżyję życie. Widocznie na nią nie zasługuję,” powiedział, patrząc w pustą filiżankę. I wtedy nie wytrzymałam — złapałam go za rękę i pocałowałam. Odsunął się: “Co ty robisz? Nie z litości!” Litości? Żałowałam tylko siebie — za lata milczenia. “Aleksander, naprawdę tego nie widzisz? Kocham cię od czasów szkolnych!” — wykrzyknęłam, drżąc. Zamarł. Przyznał się, iż i on mnie kochał, ale uważał jedynie za przyjaciółkę, bał się zapytać, bał się zniszczyć to, co było. Przez tę ślepotę straciliśmy dwadzieścia lat.

Teraz jesteśmy razem już 22 lata. Ostatnio nasza córka, Eliza, zwierzyła się, iż jest zakochana. Jej chłopak — porządny, szczery, widzę, jak ją uwielbia. Co jej powiedziałam? “Nie czekaj dwudziestu lat, jak my. Żyj swoją miłością teraz”. My z Aleksandrem straciliśmy tyle czasu, ale nasz moment nadszedł. I dziękuję losowi za każdy dzień z nim — za jego dobroć, za jego serce, które tak długo szukało mnie w obcych objęciach. Życie bywa okrutne, ale czasem daje drugą szansę. My ją uchwyciliśmy — i nigdy nie wypuścimy.

Idź do oryginalnego materiału