Nie так ведь, Jasiu. Тебе тридцать, а живёшь как старушка, говорила она, садясь рядом с дочерью.
Jadwiga возвращалась с работы уставшая, как обычно. Вечером на кухне уже пахло ziemniakami z cebulą, matka smażyła na starej patelni, ворчала себе под нос, но, jak zawsze, заботливо поставила talerz na stół:
Jasiu, jedz, ostygnie.
Mamo, później, dobra? Najpierw się przebiorę.
Она сняła kurtkę, скинула buty i weszła do pokoju. Mały Sławek siedział na podłodze, budował z klocków wieżę i cicho nucił pod nosem. Увидев matkę, wykrzyknął radośnie:
Mamo, patrz, jaka mam forteca!
Jadwiga uśmiechnęła się, pocałowała syna w czubek głowy.
O wow, prawdziwy zamek. Może będę w nim księżniczką?
Nie odpowiedział poważnie będziesz dowódcą.
Śmiech rozbrzmiał w pokoju, a serce na chwilę się rozgrzało. Takie drobne chwile ratowały przed pustką, która wdzierała się w jej wnętrze od prawie sześciu lat.
Po tym, jak Igor wyjechał, Jadwiga postanowiła, iż nie pozwoli sobie na słabość. Od tej pory tylko praca, dom i syn. Czasami, gdy Sławek zasypiał, siadała przy oknie, patrząc na rzadkie światła ulicy, i łapała się na tym, iż życie mijało jej po bokach.
Matka, Bronisława, widziała to wszystko i czasem nie mogła znieść stanu córki.
Nie tak bowiem, Jasiu. Masz trzydzieści lat, a żyjesz jak staruszka, powtarzała, siadając obok dziewczyny.
Mamo, wszystko w porządku. Nie narzekam.
W porządku przedrzeźniła się. Od pracy do domu, od domu do pracy. A co potem?
Potem Sławek urosnie, skończy szkołę
I wyjedzie, dodała spokojnie matka. A z kim zostaniesz? Ja nie będę wieczna.
Jadwiga westchnęła, nie odpowiadając. Bronisława nie mówiła tego z wrogością, po prostu znała życie i rozumiała, jak gwałtownie mija.
Późnym wieczorem, przy herbacie w kuchni, matka znów rozpoczęła rozmowę:
Widziałam w kalendarzu sąsiadki ogłoszenie o klubie spotkań. Ludzie chodzą, poznają się, piją kawę, oglądają filmy. Może spróbujesz?
Mamo, naprawdę?
Co w tym złego? Każda normalna kobieta chce od czasu do czasu uwagi mężczyzny.
Nie chcę, odparła Jadwiga.
Nie chcesz czy boisz się?
Jadwiga milcząco włożyła filiżankę do zlewu. Rozmowy o tym temacie zawsze przyciskały jej gardło.
Mamo, nie rób tego. Już się spaliłam, nie chcę drugiej próby.
Właśnie nie próbowałaś drugiego razu, żeby sprawdzić, czy znajdziesz swoją drugą połówkę, westchnęła Bronisława.
Matka zamilkła, widząc, iż córka nie jest gotowa słuchać. Wewnątrz jednak kipiało: Jadwiga kiedyś była radosna, uśmiechnięta, kochająca. Teraz stała się cieniem kobiety, która żyje jedynie według rozkładu.
W weekend Jadwiga i Sławek wybrali się na podwórko; śnieg skrzypiał pod stopami, dzieci zjeżdżały z góry. Bronisława skinęła ręką do sąsiadki, która zapraszała wszystkich na dziecięcą zabawę w miejscowy Dom Kultury.
Idź, Jasiu, nie siedź w domu, zachęciła matka. Sławek się pobawi, a ty choćby trochę się odciągniesz.
Jadwiga najpierw się sprzeciwiła, ale w końcu zgodziła się.
W sali było gwarno. Dzieci biegały, dorośli stali w kółkach. Sławek rzucił się do stołu z zabawkami. Jadwiga stała z boku, patrząc na syna, i nie zauważyła, jak obok pojawił się mężczyzna wysoki, krótkie włosy, w kurtce koloru khaki.
Przepraszam, nie wiecie, gdzie jest przebieralnia dla maluchów? zapytał uprzejmie.
Tam, po dwóch salach, w prawo, odpowiedziała.
Dziękuję. Moja córka ciągle gubi się w korytarzach.
Uśmiechnął się ciepło.
A wy jesteście stąd? zapytał.
Tak zawstydziła się Jadwiga. Mieszkam niedaleko.
Szczęście, bo ja ciągle myślę, iż się zgubię.
Wyciągnął rękę:
Aleksander.
Jadwiga.
Rozmawiali przez chwilę, potem podszedł do swojej córki, ale niedługo wrócił, pomagając nieść pudło z prezentami do samochodu.
Pewnie ciężko wam z dzieckiem samemu? zapytał ostrożnie.
Przyzwyczaiłam się, odpowiedziała krótko.
Nie drążył dalej, jedynie życzył powodzenia i uśmiechnął się na pożegnanie.
Gdy Jadwiga wróciła do domu, matka od razu zapytała:
Jak zabawa?
Normalnie.
A facet ładny, co się przedstawił?
Jadwiga zdziwiona spojrzała:
Skąd wiesz?
Widać po oczach. Po raz pierwszy od dawna uśmiechnęłaś się nie bez powodu.
Jadwiga machnęła ręką, ale w głębi coś drgnęło. Czuła dziwny posmak spotkania, jakby mały płomień ciepła przebił się przez grubą ścianę samotności.
Wieczorem, gdy Sławek zasnął, przypomniała sobie jego głos, spojrzenie i uśmiech.
Aleksandr wymówiła cicho, jakby smakowała to imię.
Po zimnym przyjęciu minęła tydzień. Jadwiga wróciła do rutyny: praca, dom, opieka nad synem. Aleksander stopniowo zniknął z pamięci, jak przypadkowy przechodzień. Czasem, gdy spadał śnieg, przypominała sobie jego spokojny, męski uśmiech, jakby obiecywał, iż życie jeszcze ma coś w zanadrzu.
Lecz życie znów wciągnęło ją w wir codzienności. W pracy awaria, w księgowości nowa szefowa chciała się wykazać, więc Jadwiga prawie nie opuszczała biura. Wracała późno, a w domu czekały Sławek z lekcjami i matka z nieustannym warczeniem:
Jasiu, nie dbasz o siebie. Twoja twarz ma worki pod oczami.
Mamo, wszystko w porządku, to tylko koniec miesiąca.
Pewnego wieczoru, wracając autobusem, telefon wibracją przerwał ciszę. Nieznany numer.
Halo?
Jadwiga? To Aleksander. Spotkaliśmy się na przyjęciu. Pamiętasz?
Zamarła, nie rozpoznając głosu od razu.
Tak, pamiętam Dzień dobry.
Widziałem cię dziś przy przystanku Tęcza. Chciałem podejść, ale odjechałaś szybko. Postanowiłem zadzwonić. Nie masz nic przeciwko?
Jadwiga nie wiedziała, co odpowiedzieć. Z jednej strony niezręcznie, z drugiej przyjemnie.
Nie, nie mam przeciwko, w końcu powiedziała.
Świetnie. Może się spotkamy? Jutro będę w twojej okolicy.
Następnego dnia spotkali się przy kawiarni. Aleksander przyszedł w mundurze straży pożarnej, z teczką pod pachą. Mimo pośpiechu kupił dwa kawy.
Proszę, rozgrzeje.
Dziękuję uśmiechnęła się Jadwiga.
Siedzieli na ławce w parku. Rozmowa płynęła lekko, jakby znali się od lat. Aleksander opowiadał, iż po rozwodzie z żoną został z ósmioletnią córką, Nataszą.
Ty też sam wychowujesz? zdziwiła się.
Tak. Na początku było ciężko, ale potem zrozumiałem, iż to nie koniec świata, a wręcz motywacja do życia.
Mówił spokojnie, bez litości do siebie. Jadwiga czuła, iż przy nim jest bezpiecznie. Nie było oceniania, tylko zrozumienie.
W domu Bronisława już czekała przy kuchni.
No? zapytała, gdy Jadwiga zdjąła kurtkę.
Mamo
Nie mów, iż to on, ten z klubu.
Jaki klub? zdziwiła się Jadwiga.
Nie bądź święta. Widziałam, jak rozmawiałaś z nim przy przystanku.
Jadwiga westchnęła, ale tym razem nie sprzeciwiła się.
Mamo, on miły. Po prostu znajomy.
Znajomy uśmiechnęła się Bronisława. Zanim się spotkasz, trzeba poznać człowieka.
Dni mijały. Aleksander dzwonił, pytając o Sławka, przynosząc pomoc: naprawiał kran, przestawiał półkę. Bronisława widziała to wszystko, ale udawała, iż nie zwraca na to uwagi. Pewnego wieczoru, kiedy Aleksander odszedł, Bronisława cicho mruknęła:
To co nazwiesz znajomym? Nie żałuję, iż mówiłam, iż dobrzy mężczyźni nie przelatują.
Jadwiga się zarumieniła, ale nic nie odpowiedziała. W sercu mieszały się wstyd, zakłopotanie i dawno zapomniane ciepło.
Jednego wieczoru Aleksander zaprosił ją i Sławka na lodowisko.
Moja córka często jeździ. A u was Sławek? Niech razem się pobawią.
Jadwiga długo się wahała, ale w końcu zgodziła.
Wieczór był cichy, mroźny. Na lodzie grała muzyka, dzieci śmiały się. Aleksander trzymał rękę Nataszy i uczył Sławka stać na łyżwach. Potem podał rękę Jadwigi:
Proszę, nie bój się.
Nie jeździłam od dawna
Tym lepiej, zaczniemy od początku.
Chwyciła jego dłoń i poczuła, jak prąd przeszywa ciało. Proste dotknięcie niosło tyle ciepła, iż Jadwiga prawie łzy wypłynęły.
Gdy żegnali się przed jej domem, Aleksander szepnął:
Jasiu, nie chcę pośpiechu, ale czuję się dobrze z tobą i z Sławkiem. Nie czułem się potrzebny od dawna.
Jadwiga nie wiedziała, co odpowiedzieć. Lekko skinęła głową, patrząc w jego szczere oczy.
Późną nocą, gdy Bronisława weszła do pokoju, Jadwiga siedziała przy oknie i uśmiechała się do siebie.
No co, serce się roztapia? zapytała matka łagodnie.
Mamo nie wiem. Chciałabym wierzyć, iż nie wszystko stracone.
Bronisława usiadła obok, objęła ją.
Wierz, Jasiu. jeżeli kobieta potrafi uśmiechać się bez powodu, znaczy, iż życie jeszcze przed nią.
Wiosna nadeszła wcześnie, po ulicach brudne wróble, a w domu Jadwiga po raz pierwszy od dawna poczuła lekkość. Aleksander pojawiał się częściej: przynosił pierogi z sadu, naprawiał zepsuty żelazko, woził chłopca do szkoły. Bronisława, obserwując to, złagodziła ton, przestała drażnić córkę, jakby sama uwierzyła, iż szczęście naprawdę wraca do Jasiu.
Mamo, nie planowałam niczego, tłumaczyła Jadwiga, sprzątając stół.
Nie trzeba planować. Wszystko przychodzi i odchodzi samo. Najważniejsze, nie spychaj odpowiedziała Bronisława, nalewając herbatę. Facet porządny, ręce nie z kieszeni rosną.
Jadwiga tylko się uśmiechała. Podobało jej się, iż Aleksander nie wkrada się w jej myśli, nie żąda niczego. Było z nim spokojnie. Czasem czekała na jego telefon i serce przyspieszało.
Pewnego sobotniego popołudnia zaproponował wycieczkę na wieś.
Natasza też przyjdzie. Upieczemy kiełbaski, poczerpiemy świeżego powietrza. Dzieci nie mogą ciągle żyć przed ekranami, zaśmiał się.
Ten dzień był idealny: słońce, śmiech, zapach dymu i młodej trawy. Sławek z Nataszą kopali piłkę, Bronisława, zadowolona, siedziała w samochodzie, a Jadwiga z Aleksandrem stały przy ognisku w milczeniu.
Nagle odwrócił się i szepnął:
Chyba przyzwyczajam się do was.
Do nas?
Tak. Do ciebie i Sławka. Trochę to straszne.
Jadwiga uśmiechnęła się, a w środku wszystko się przewróciło. Nie chciała nic mówić, po prostu stała obok niego.
Spokój nie trwał długo. Tydzień później w drzwiach pojawił się on Andrzej, jej były mąż, z którego uciekła, gdy była w ciąży.
Cześć, Jasiu, powiedział niezręcznie, spuszczając wzrok. Musimy porozmawiać.
Jadwiga milczała. Czas cofnął się o dekadę.Andrzej odszedł, zostawiając za sobą jedynie szelest otwieranych drzwi, które w końcu, po latach, zamknęły się raz na zawsze.














