w okresie jesienno-zimowym ludzie celowo rezygnują z włączania kaloryferów i trzymają okna otwarte, by korzystać z ciepła, które generują sąsiedzi. To świadoma strategia oszczędzania na rachunkach, która pozwala uniknąć wydatków na ogrzewanie. Mechanizm jest prosty: ciepło przepływa przez ściany i rury, trafiając do mieszkań osób, które nie odkręcają grzejników.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak przygotować się na zimę? "Ważna jest efektywność energetyczna"
Na czym polega kradzież ciepła? "Złodziejowi" to się opłaca
Ludzie, którzy nie włączają kaloryferów jesienią oraz zimą nazywani są "złodziejami ciepła". Ogrzewasz swoje mieszkanie, a przepływające rury pomiędzy lokalami ogrzewają również sąsiada. Najgorzej ma osoba, która mieszka w skrajnym (np. na końcu pionu grzewczego: jeżeli ogrzewasz mieszkanie i ciepło przepływa do sąsiada, część energii ucieka w kierunku końca pionu. W efekcie twoje mieszkanie jest mniej efektywnie ogrzewane, bo część ciepła "idzie dalej" i nie zostaje tam, gdzie potrzebujesz) oraz środkowym (problem jest podwójny: ciepło przepływa zarówno do mieszkań powyżej, jak i poniżej. Masz sąsiadów po obu stronach, którzy mogą korzystać z twojego ogrzewania, więc tracisz najwięcej energii i pieniędzy) lokalu.
Opłaty stałe dzielą się na wszystkich mieszkańców bloku, ale niektóre, takie jak ogrzewanie, zależą od zużycia. Osoby, które "kradną" ciepło sporo więc zyskują. jeżeli mieszkania w bloku są wyposażone w podzielniki ciepła, to można udowodnić, iż w danym lokalu przez wiele tygodni lub miesięcy grzejniki nie były włączone. Właściciele sąsiadujących mieszkań mogą wtedy domagać się od spółdzielni sprawiedliwego podziału rozliczenia rachunków za sezon grzewczy. "Złodziej" powinien wówczas zostać obciążony kosztami, jakie ponieśli sąsiedzi, którzy nie z własnej woli ogrzewali lokal, w którym panowała niższa temperatura.
Kradzież ciepłaAntonioGuillem/iStock
Mandat za zakręcanie kaloryferów. Możesz walczyć w sądzie
Wciąż aktualne jest rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 roku, w którym napisano, iż minimalna temperatura, jaka powinna panować w pomieszczeniach, wynosi 20 st. C dla pokoi, kuchni, przedpokojów oraz 24 st. C dla łazienek. W spółdzielniach uchwalane są też regulaminy, które zakazują obniżania temperatur w lokalu poniżej ustalonej granicy. Sprawy dotyczące "kradzieży" ciepła coraz częściej mają jednak swój finał w sądach. Można dochodzić odszkodowania z tego tytułu, np. za znaczący wzrost kosztów. Najlepszym przykładem jest sytuacja z października 2022 roku. Było o niej głośno w mediach. Mieszkanka Gdyni przykręcała kaloryfery, gdy wychodziła do pracy. W efekcie spółdzielnia mieszkaniowa ukarała ją mandatem w wysokości prawie 500 zł za zbyt niskie zużycie ciepła. Portal trojmiasto.pl informował wówczas, iż "dopłata została obliczona na 496,18 zł za ostatni sezon grzewczy" oraz iż kobieta "musi zapłacić za mieszkanie o powierzchni 80 m kw. 682,07 zł za zużycie CO według licznika (8,493 Gj) i karę 496,18 zł".
w tej chwili w internecie również nie brakuje skarg na podobne zachowania. Przykładem jest wpis na Threads (aplikacja społecznościowa typu mikroblog od firmy Meta, powiązana z Instagramem).
Przeraża mnie, ile osób twierdzi, iż to jest niemożliwe, żeby okradać kogoś z ciepła. Mieszkałam w mieszkaniu, gdzie sąsiedzi z prawej i lewej strony siedzieli przy zakręconych grzejnikach, a sąsiad pode mną miał otwarte okna na przestrzał 24/7
- wyznała jedna z użytkowniczek. Przez to, mimo iż miała kaloryfer odkręcony "na full", to w lokalu panowała temperatura 17 st. C. Musiała dogrzewać się grzejnikiem elektrycznym.
Opłaty za ogrzewanie kosmiczne, a mieszkanie zimne
- stwierdziła.
Zrzut ekranuwww.threads.com
Postanowiłam zapytać kilka osób, jakie one mają doświadczenia w tej kwestii. Niektóre rzeczywiście padły ofiarami "złodziejów ciepła", ale nie brakowało też głosów utożsamiających się z drugą stroną.
Przez rok sąsiadowałam z pustostanem, tj. pustym mieszkaniem bez lokatorów. I niestety, kaloryfer był rozkręcony na piątkę, a ja i tak chodziłam w grubych skarpetach i swetrach. Plus niestety miałam nieszczelne okna (właścicielka radziła powkładać tam gazety), więc w zimowy, wietrzny dzień w sumie mogłam morsować.
Mieszkam na pierwszym piętrze, więc sąsiadów mam pod sobą i nad sobą. Sezon grzewczy to dla mnie koszmar. Grzejniki włączone na maksa w każdym pokoju, a ja i tak siedzę pod kocem i smarczę. A u sąsiadów okna oczywiście pootwierane. Już się boję, jaki rachunek później dostanę. To niesprawiedliwość i zwykłe chamstwo.
Ja to zawsze myślałam w drugą stronę właśnie. Mając mieszkanie nad i pod sobą, stwierdziłam, iż siłą rzeczy będą mnie grzać. I grzeją.
Ja ze wstydem muszę przyznać, iż jestem chyba taką okradaczką. Kaloryfery włączam tylko w łazience i w pokoju, w którym pracuję. W dużym pokoju i sypialni mam adekwatnie cały czas zakręcone. Ale od razu powiem, iż nie wynika to z tego, iż chciałam chytrze zaoszczędzić, tylko w tym bloku jest naprawdę ciepło, więc gdybym jeszcze odkręciła kaloryfery, to bym chyba umarła z gorąca. Nie wiem, czy to wynika z tego, iż inni sąsiedzi grzeją ile fabryka dała, czy blok jest tak dobrze ocieplony.
Jesteś "złodziejem ciepła"? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.















