Tajemniczy worek: dramat ponownego odkrycia

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Tajemniczy worek: dramat przemiany**

W nadmorskim miasteczku Ustka, gdzie poranna mgła osiada na dachach, a zapach sosny miesza się z morską solą, Krzysztof z trudem dociągnął ogromny biały worek do klatki schodowej i ciężko westchnął.

– No i ciężki jak diabli! – mruknął, spoglądając na swój bagaż.

Ocierając pot z czoła, wybrał kod na domofonie.

– Krysiu, to ty? – rozległ się głos teściowej, a Krzysztof powlókł worek w stronę windy.

Wciągnąwszy go do kuchni, postawił przy stole.

– Krzysiu, co to ma być?! – zawołała Bożena, patrząc podejrzliwie na zięcia.

Krzysztof przebiegle przymrużył oczy.

– Zaraz zobaczycie! – odparł i zaczął wyjmować zawartość worka na stół.

– Boże, Krzysiek, po co aż tyle?! – wykrzyknęła teściowa, jej oczy rozszerzyły się na widok zawartości.

Zanim poznała Krzysztofa, Bożena uważała się za wzór oszczędności. Jej córka Małgosia też tak myślała, ale cierpiała z tego powodu.

– Gosia, odłóż ten proszek! – rozkazywała Bożena w sklepie. – Weź ten obok, jest o połowę tańszy! Można choćby kupić więcej!

– Mamo, ale on jest gorszy… – protestowała Małgosia.

– Wcale nie! Po prostu nie ma reklamy! Proszek to proszek! Jesteś taka naiwna?

Małgosia, mamrocząc coś o skąpych, którzy płacą dwa razy, odkładała paczkę i brała wybór matki.

Jeśli z proszkiem jeszcze się godziła, to z ubraniami było gorzej.

– Mamo, patrz, jak mi leży? – Małgosia pokazywała nową spódnicę.

– Znowu nowa? Ile kosztuje? – marszczyła brwi Bożena.

– Co za różnica! – irytowała się córka. – Wieki nic nie kupowałam! Ważne, iż ładnie wyglądam!

– Ale cena ma znaczenie! – Bożena skrzyżowała ramiona, wpatrując się w córkę.

Małgosia podała cenę, wiedząc, co nastąpi.

– Ojej! Tyle za kawałek materiału?! – oburzyła się matka.

– Mamo, daj spokój! Za takie pieniądze dziś nic się nie kupi! Chcę wyglądać dobrze, przecież ciągle noszę stare rzeczy!

– Ładnie można wyglądać za mniej! – ucinała Bożena.

Wszystkie argumenty o jakości materiału i idealnym kroku były bezskuteczne.

– Mamo, dlaczego jesteś taka skąpa? Przecież nie jesteśmy biedni!

– Właśnie dlatego, iż oszczędzam i robię zapasy! A ty po ojcu – rozrzutna!

Małgosia milkła, przypominając sobie, jak rodzice się rozwiedli. Kłótnie, podział majątku, spory o alimenty – wszystko to uczyniło z oszczędnej Bożeny prawdziwą sknerę.

Na studiach Małgosia nigdy nie zapraszała nikogo do domu. Matka widziała w gościach tylko dodatkowe wydatki.

– Nie rozumiem tych wieczorków! – narzekała. – Zbierają się, jedzą, piją, gadają, a gospodyni potem zmywa i lodówkę uzupełnia!

Małgosia próbowała tłumaczyć, ale w końcu machnęła ręką – matka i tak nie słuchała. Po studiach znalazła pracę i poznała Krzysztofa.

– Mama go nie polubi – wiedziała od razu.

Krzysztof nie miał nic z tego, co Bożena ceniła: ani własnego mieszkania, ani bogatej rodziny, ani spadku. Zwykły urzędnik, ale z ambicjami. A ambicje, jak twierdziła teściowa, to nie rękami dotkniesz. Małgosia długo odwlekała ich spotkanie, ale Krzysztof zaczął mówić o ślubie i nie było wyboru.

– Krzysiu, moja mama jest… szczególna – zaczęła Małgosia. – Bardzo oszczędna.

– To dobrze – wzruszył ramionami.

– Nie zrozumiałeś. Ona… to sknera pierwszej klasy! Będzie liczyć każdą kromkę chleba. Przygotuj się na cierpienie. Po ślubie wynajmiemy mieszkanie, a mama niech dalej oszczędza.

– Głupoty! – uśmiechnął się Krzysztof. – Damy radę. Lepiej mieszkać z nią. Na swoje nie uzbieramy, a u mnie ciasno jak w ulu. Decyduj!

Małgosia pomyślała: *”Krzysiek nie ma pojęcia, co robi mama. Ale spróbować można. Jak będzie źle, to się wyprowadzimy.”*

– No dobra, ryzykujemy – zdecydowała. – Ale jak będzie nie do zniesienia, mów od razu.

– Nie doceniasz mnie – mrugnął Krzysztof.

Ślub był skromny, co ucieszyło Bożenę.

– Słusznie, po co wydawać pieniądze! – pochwaliła.

Gdy dowiedziała się, iż młodzi zamieszkają z nią, teściowa lekko się skrzywiła, ale dostrzegła w tym sens.

– Dobrze, mieszkajcie, odkładajcie na mieszkanie. Ale moje zasady się nie zmienią!

– I nie trzeba! – wtrącił Krzysztof. – Pani, Bożeno, ma rację! Młodzi nie potrafią oszczędzać, a potem narzekają. Jestem po pani stronie!

Teściowa poczerwieniała z zadowolenia.

– Co za zięć! Biedny, ale rozsądny. Z takim podejściem daleko zajdzie!

Krzysztof gwałtownie zdobył jej zaufanie, proponując:

– Niech pani pozwoli, iż będę robił zakupy dla całej rodziny. Wiem, gdzie taniej. Będziemy oszczędzać z głową!

– Krysiu, ty skarb! – wzruszyła się Bożena.

Małgosia słuchała zdumiona, a Krzysztof mrugnął do niej porozumiewawczo.

Wkrótce szafy uginały się od zapasów. Krzysztof dotrzymał słowa, a Bożena cieszyła się jak dziecko. Ale nie na długo.

– Nie, tak nie może być! – Krzysztof odebrał teściowej miarkę z proszkiem. Wsypał połowę z powrotem do opakowania. – Tyle wystarczy!

Bożena spojrzała zdezorientowana.

– Krysiu, to za mało, nie wypiorę…

– Wypierze! Jak się pieni – to działa! – oznajmił Krzysztof.

Teściowa zdziwiła się, ale pomyślała: *”Może ma rację?”*

Później zapytał Małgosię:

– Co twoja mama lubi najbardziej?

– Wiem! – Małgosia przypomniała sobie. – Mama ma obsesję na punkcie naczyń. Nigdy nie kupi używanych. Na wszystkim oszczędza, ale naczynia – tylko nowe i ładne.

– Rozumiem – uśmiechnął się KrzBożena spojrzała na górę mydła na stole i nagle zrozumiała, iż całe życie gromadziła rzeczy, zamiast cieszyć się chwilą.

Idź do oryginalnego materiału