**Tajemnicza torba: dramat przemiany**
W nadmorskim miasteczku Ustka, gdzie poranna mgła osiada na dachach, a zapach sosny miesza się z morską bryzą, Krzysztof z trudem dowlókł ogromną białą torbę do klatki schodowej i ciężko westchnął.
– Ależ ciężka! – mruknął, zerkając na swój bagaż.
Otarł pot z czoła i wybrał kod na domofonie.
– Krysiu, to ty? – rozległ się głos teściowej, a Krzysztof wciągnął torbę do windy.
Wciągnąwszy ją na kuchnię, postawił przy stole.
– Krzysztof, co to jest?! – zawołała Halina Nowak, patrząc podejrzliwie na zięcia.
Krzysztof przebiegle się uśmiechnął.
– Zaraz zobaczycie! – odparł i zaczął wyciągać zawartość torby na stół.
– Boże, Krzysiu, po co aż tyle?! – wykrzyknęła teściowa, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
Przed poznaniem Krzysztofa Halina uchodziła za wzór oszczędności. Jej córka Kinga też tak myślała, ale cierpiała z tego powodu.
– Kinga, odłóż ten proszek! – rozkazywała Halina w sklepie. – Weź ten obok, jest dwa razy tańszy! Można choćby z zapasem kupić!
– Mamo, on jest gorszy… – protestowała Kinga.
– Wcale nie! Po prostu nie ma reklamy! Proszek to proszek! Jesteś taka naiwna?
Kinga, mrucząc coś o skąpcu, który płaci dwa razy, odkładała opakowanie i brała wybór matki.
Jeśli z proszkiem jeszcze się godziła, to z ubraniami było trudniej.
– Mamo, patrz, pasuje mi? – Kinga pokazywała nową spódnicę.
– Znowu nowa? Ile kosztuje? – marszczyła brwi Halina.
– Co za różnica! – denerwowała się Kinga. – Sto lat nic nie kupowałam! Ważne, iż ładna!
– Cena ma znaczenie! – teściowa skrzyżowała ręce, wbijając wzrok w córkę.
Kinga podawała cenę, wiedząc, co nastąpi.
– Ojej! Tyle za kawałek materiału? – oburzała się matka.
– Mamo, dość już! Za takie pieniądze dziś nic nie kupisz! Chcę wyglądać ładnie, a i tak wszystko noszę do zdarcia! – broniła się Kinga.
– Ładnie można wyglądać i tanio! – ucinała Halina.
Wszystkie argumenty o jakości tkanin i idealnym kroku były bezcelowe.
– Mamo, dlaczego jesteś taka skąpa? Przecież nie jesteśmy biedni! – wybuchała Kinga.
– Właśnie dlatego nie jesteśmy biedni, bo umiem oszczędzać i robić zapasy! A ty jesteś jak ojciec – rozrzutna! – odpowiadała matka.
Kinga milkła, przypominając sobie, jak rodzice się rozwiedli. Kłótnie, podział majątku, spory o alimenty – to wszystko zmieniło oszczędną Halinę w prawdziwą sknerę.
W studenckich czasach Kinga nigdy nie zapraszała nikogo do domu. Matka uważała gości za zbędny wydatek.
– Nie rozumiem tych spotkań! – warknęła kiedyś. – Zbierają się, jedzą, piją, gadają, a gospodyni potem zmywa i znów napełnia lodówkę!
Kinga próbowała tłumaczyć, ale w końcu machnęła ręką – matka i tak nie słuchała. Po studiach znalazła pracę i poznała Krzysztofa.
– Mamie się nie spodoba – zrozumiała od razu.
Krzysztof nie miał nic z tego, co ceniła Halina: ani mieszkania, ani bogatych rodziców, ani spadku. Zwykły urzędnik, ale ambitny. A ambicje, jak twierdziła teściowa, to nie pieniądze. Kinga długo zwlekała z wprowadzeniem ich, ale gdy Krzysztof wspomniał o ślubie, musiała działać.
– Krzysiu, moja mama jest… wyjątkowa – zaczęła Kinga. – Bardzo oszczędna.
– To dobrze – wzruszył ramionami.
– Nie, nie rozumiesz. Ona jest… skąpa jak nigdy dotąd! Będzie liczyć każdy twój kęs. Bądź gotowy na cierpliwość. Po ślubie wynajmiemy coś, a mama niech dalej oszczędza.
– Głupoty! – zaśmiał się Krzysztof. – Damy radę. A wiesz co? Lepiej mieszkać z nią. Na swoje nie uzbieramy, a u mnie tłok. Zdecyduj!
Kinga pomyślała: *„Krzysztof nie ma pojęcia, jaką mamę mam. Ale można spróbować. Jak będzie źle, wyprowadzimy się.”*
– Dobrze, zaryzykujemy – zdecydowała. – Ale jeżeli będzie za ciężko, powiedz od razu.
– Nie doceniasz mnie – mrugnął Krzysztof.
Ślub był skromny, co ucieszyło Halinę.
– Słusznie, po co wydawać! – pochwaliła.
Gdy dowiedziała się, iż młodzi zamieszkają z nią, lekko się skrzywiła, ale znalazła w tym logikę.
– No dobrze, mieszkajcie, oszczędzajcie na mieszkanie. Ale moje zasady się nie zmienią! – oświadczyła.
– I nie trzeba! – wtrącił Krzysztof. – Pani Halino, brawo! Młodzi nie umieją oszczędzać, a potem narzekają. Jestem po pani stronie!
Teściowa zaczerwieniła się z zadowolenia.
– Cóż za zięć! Biedny, ale rozumny. Z takim podejściem zajdzie daleko! – pomyślała.
Krzysztof gwałtownie zdobył jej zaufanie, proponując:
– Niech pani pozwoli, iż ja będę robił zakupy dla całej rodziny. Znam miejsca, gdzie taniej. Będziemy oszczędzać mądrze!
– Krysiu, ty skarb! – wzruszyła się Halina.
Kinga słuchała zdumiona, a Krzysztof mrugnął do niej porozumiewawczo.
Wkrótce szafy uginały się od zapasów. Krzysztof dotrzymał słowa, a Halina cieszyła się jak dziecko. Ale nie na długo.
– Nie, nie, tak nie będzie! – Krzysztof odebrał teściowej miarkę z proszkiem. Wsypał połowę z powrotem i oddał. – Tyle wystarczy!
Halina spojrzała zdezorientowana.
– Krysiu, to za mało, nie wypierze…
– Wypierze! jeżeli się pieni, to znaczy, iż działa! – oświadczył Krzysztof.
Teściowa zdziwiła się, ale pomyślała: *„Może ma rację?”*
Później zapytał Kingę:
– Co twoja mama lubi najbardziej? Gdzie jest jej słaby punkt?
– Wiem! – przypomniała sobie Kinga. – Mama ma obsesję na punkcie naczyń. Nigdy nie kupi używanych. Na wszystkim oszczędza, ale naczynia muszą być nowe i piękne.
– RozTej samej nocy Halinie przyśniło się, iż tonie w morzu nowych naczyń, a Krzysztof podaje jej rękę z uśmiechem.