**Tajemnicza torba: dramat przemiany**
W nadmorskim miasteczku Kołobrzeg, gdzie poranna mgła osiada na dachach, a zapach żywicy miesza się z solą morską, Wojtek z trudem dowlókł ogromną białą torbę pod klatkę schodową i ciężko westchnął.
– No, ciężka jak diabli! – mruknął, rzucając okiem na swój ładunek.
Ocierając pł z czoła, wpisał kod do domofonu.
– Wojtuś, to ty? – rozległ się głos teściowej, a Wojtek wciągnął torbę do windy.
Wciągnąwszy pakunek prosto do kuchni, postawił go przy stole.
– Wojtek, co to jest?! – zawołała teściowa, Wanda Nowak, spląskając rękami i patrząc na zięcia z podejrzliwością.
Wojtek przebiegle przymrużył oczy.
– Zaraz zobaczycie! – odparł i zaczął wyjmować zawartość torby na stół.
– Boże, Wojtuś, po co tyle?! – wykrzyknęła teściowa, jej oczy rozszerzyły się na widok tego, co ujrzała.
Przed poznaniem Wojtka Wanda Nowak uważała się za wzór oszczędności. Jej córka, Ewa, również tak myślała, ale cierpiała z tego powodu.
– Ewa, odłóż ten proszek! – rozkazywała Wanda w sklepie. – Weź ten obok, jest w połowie taniej! Można choćby kupić więcej!
– Mamo, ale on jest gorszy… – protestowała Ewa.
– Wcale nie! Po prostu nie jest reklamowany! Proszek to proszek! Dlaczego jesteś taka naiwna?
Ewa, mamrocząc coś o skąpcu, który płaci dwa razy, odkładała paczkę i brała wybór matki.
Jeśli z proszkiem jeszcze się godziła, to z ubraniami było trudniej.
– Mamo, patrz, czy pasuje? – Ewa pokazywała nową spódnicę.
– Znowu nowa? Ile kosztuje? – marszczyła brwi Wanda.
– Co za różnica! – denerwowała się Ewa. – Sto lat nic nie kupiłam! Ważne, iż ładnie wyglądam!
– Cena ma znaczenie! – teściowa skrzyżowała ręce, wpatrując się w córkę.
Ewa podała cenę, wiedząc, co nastąpi.
– Jezu! Za kawałek materiału tyle? – oburzyła się matka.
– Mamo, już dość! Za te pieniądze teraz nic się nie kupi! Chcę wyglądać dobrze, ciągle noszę stare rzeczy! – próbowała się bronić Ewa.
– Można wyglądać dobrze i tanio! – ucinała Wanda.
Żadne argumenty o jakości tkaniny czy idealnym kroju nie pomagały.
– Mamo, dlaczego jesteś taka skąpa? Przecież nie jesteśmy biedni! – zawołała Ewa.
– Właśnie dlatego nie jesteśmy biedni, bo umiem oszczędzać i robić zapasy! A ty taka jak ojciec – rozrzucasz pieniądze! – odpowiadała matka.
Ewa milkła, przypominając sobie, jak rodzice się rozwiedli. Kłótnie, podział majątku, spory o alimenty – wszystko to uczyniło z oszczędnej Wandy prawdziwą sknerę.
W czasach studenckich Ewa nigdy nie zapraszała nikogo do domu. Matka postrzegała gości jako zbędny wydatek.
– Nie rozumiem tych spotkań! – narzekała. – Zbierają się, jedzą, piją, gadają, a gospodyni potem zmywa naczynia i na nowo zapełnia lodówkę!
Ewa próbowała tłumaczyć, ale w końcu machnęła ręką – matka nie słuchała. Po studiach znalazła pracę i poznała Wojtka.
– Mamie się nie spodoba, – od razu zrozumiała Ewa.
Wojtek nie miał nic z tego, co ceniła Wanda Nowak: ani mieszkania, ani bogatych rodziców, ani spadku. Zwykły urzędnik, ale z ambicjami. A ambicje, jak uważała teściowa, nie są namacalne. Ewa długo odwlekała ich spotkanie, ale Wojtek zaczął mówić o ślubie i trzeba było się zdecydować.
– Wojtek, mama jest… wyjątkowa, – zaczęła Ewa. – Bardzo oszczędna.
– To dobrze, – wzruszył ramionami.
– Nie, nie rozumiesz. Ona… skąpa aż strach! Będzie liczyć każdy twój kęs przy stole. Przygotuj się na cierpliwość. Po ślubie wynajmiemy mieszkanie, a mama niech sobie dalej oszczędza.
– Głupoty! – uśmiechnął się Wojtek. – Damy radę. Wiesz co? Lepiej mieszkać z nią. Na swoje nigdy nie uzbieramy, a u mnie dom jak ul. Decyduj!
Ewa zamyśliła się: „Wojtek nie zdaje sobie sprawy, co potrafi mama. Ale spróbować można. jeżeli będzie źle, uciekniemy.”
– No dobrze, zaryzykujemy, – zdecydowała. – Ale jeżeli będzie nie do wytrzymania, powiedz od razu.
– Nie doceniasz mnie, – mrugnął Wojtek.
Ślub był skromny, co ucieszyło Wandę Nowak.
– Słusznie, po co marnować pieniądze! – pochwaliła.
Gdy dowiedziała się, iż młodzi zamieszkają z nią, lekko się skrzywiła, ale dostrzegła w tym sens.
– Dobrze, mieszkajcie, oszczędzajcie na mieszkanie. Ale moje zasady pozostaną! – oświadczyła.
– I nie trzeba! – wtrącił Wojtek. – Pani Wando, brawo! Młodzi nie potrafią oszczędzać, a potem narzekają. Jestem po pani stronie!
Teściowa zaczerwieniła się z zadowolenia.
– Cóż za zięć! Biedny, ale rozumny. Z takim podejściem zajdą daleko! – pomyślała.
Wojtek gwałtownie zdobył jej zaufanie, proponując:
– Niech pani pozwoli, iż ja będę robił zakupy dla całej rodziny. Wiem, gdzie taniej. Oszczędzajmy z głową!
– Wojtuś, ty skarb! – wzruszyła się teściowa.
Ewa słuchała zdumiona, a Wojtek mrugnął do niej.
Wkrótce półki uginWanda obudziła się nagle, uświadamiając sobie, iż życie to nie tylko gromadzenie, ale dzielenie się tym, co ważne.