Tajemnice, które zburzyły rodzinę

twojacena.pl 6 dni temu

Sekrety, zniszczyły rodzinę

Kasia przygotowała kanapki, zaparzyła herbatę i usiadła w kuchni swojego mieszkania na przedmieściach Poznania, czekając na teściową. Rozległ się dzwonek do drzwi.
— Dziękuję, iż przyszłaś! — zawołała Kasia, otwierając drzwi i widząc panią Janinę.
— O co chodzi? Dlaczego tak się spieszyłaś? — zapytała ostrożnie teściowa.
— Proszę do kuchni, mam dla pani niespodziankę! — uśmiechnęła się Kasia, chowając nerwy.
Pani Janina poszła za nią.
— No, co to za niespodzianka? — powtórzyła, siadając przy stole.
— Proszę spojrzeć! — Kasia położyła przed nią kartkę papieru.
Teściowa przebiegła tekst wzrokiem i aż drgnęła, jej twarz zbladła.

Kasia siedziała w sypialni z zaciśniętymi uszami, ale ostry głos pani Janiny przebijał się choćby przez ściany. To było, jakby ktoś drapał po jej duszy zardzewiałą łyżką, wyciągając z niej wszystko do ostatniej kropli, zostawiając tylko pustkę i ból.

Kasia wiedziała od dawna, iż z teściową nie da się dogadać. Ale dlaczego mąż, Marek, znowu nie stanął w jej obronie? Nie widział, jak matka upokarza jego żonę? Kochał ją, ale jego milczenie rozdzierało jej serce. Co się dzieje z ich rodziną?

Pani Janina miała talent do gnębienia. Uwielbiała krytykować Kasię za brak wnuków. Trzy lata od ślubu, a dzieci wciąż nie było. I oczywiście, to zawsze była wina Kasi – czyżby ktoś inny? Na pewno nie jej ukochany syn!

Od pierwszego dnia teściowa nie lubiła synowej. Jeszcze zanim się poznali, uznała, iż jej Marek zasługuje na lepszą partię. Gdy przyprowadził Kasię do domu – ojciec już nie żył – jej spojrzenie mówiło wszystko: zaciśnięte usta, lodowaty ton, zero uśmiechu.

Ale Kasia była zbyt zakochana, by zwracać uwagę na takie „drobiazgi”. Wszyscy wiedzą, iż idealnych teściowych nie ma. Poza tym mieszkali osobno, w przytulnym mieszkaniu w centrum miasta. Ślub był skromny, ale szczęśliwy. Kasia i Marek, oboje po trzydziestce, podjęli świadomą decyzję o małżeństwie. Byli piękni, odnosili sukcesy, mieli wspólne pasje. Ich życie wydawało się idealne.

Z dziećmi nie chcieli zwlekać – Kasia miała już prawie trzydzieści lat. Ale czas mijał, a upragniona ciąża nie nadchodziła. Dla nich to nie był dramat – mogli czekać, ciesząc się sobą. Ale pani Janina czekać nie zamierzała.

— Kontrolujesz cykl? — pytała przy każdej wizycie. — Musisz być bardziej zorganizowana!

Kasia krzywiła się na takie pytania. Wychowana w kulturalnej rodzinie, raziła ją bezceremonialność teściowej. Chciała czasem postawić ją do pionu, ale kochała Marka, a on uwielbiał matkę. Urazić teściową – to znaczyło zranić męża, więc Kasia znosiła wszystko w milczeniu.

— Nie wykrzywiaj się! Dbam o wasze dobro! — nie dawała za wygraną pani Janina. — Prawie zapomniałam: umówiłam was na wizytę u lekarza. A tu masz — wcisnęła Kasi torebkę z ziołami. — Zaparz szałwię i pij. Pomaga!

Kasia piła zioła, jeździła do lekarzy, robiła badania. Wszędzie diagnoza była ta sama: jest zdrowa. „Bóg jeszcze nie daje” – mówili specjaliści. Ale teściowa, zagorzała ateistka, nie akceptowała takich tłumaczeń. Chciała wnuków – u wszystkich znajomych już były, a zazdrość dusiła ją od środka.

— W sobotę jedziemy do wróżki, wpłaciłam zaliczkę — oznajmiła pewnego dnia.
— Mamo, po co do wróżki? — zdziwił się Marek. — Zaczaruje nam dziecko?
— Nie wyśmiewaj się! Trzeba spróbować wszystkiego, żeby później nie żałować!

Pojechali do wróżki, która wyłożyła karty i wręczyła im buteleczkę z naparem: „Trzy krople pięć minut przed świtem”. Ale cudu nie było. Wtedy teściowa przestała się hamować.
— Kobieta powinna rodzić! A ty nie potrafisz! — rzucała Kasi w twarz.

— Babciu, ona mnie już dobiła — poskarżyła się Kasia swojej babci, która przyszła w odwiedziny.
— A czego chce? — spytała staruszka.
— Mówi, iż nie mogę dać jej wnuków.
— A ty możesz?
— Oczywiście!
— A twój Marek?

Kasia zastygła. Nagle uświadomiła sobie, iż Marek nigdy nie robił badań. Jak mogła to przeoczyć? Wszystko stało się jasne, ale pewność siebie teściowej i jej ton oślepiły ją.

— W naszej rodzinie nigdy nie było chorób! A już na pewno nie bezpłodności! — upierała się pani Janina.

— Marek, może ty też zrobisz badania — zaproponowała Kasia wieczorem, leżąc w łóżku.
— Po co? Ze mną wszystko w porządku! — machnął ręką.
— Z moją stroną też! Ale twoja mama uważa, iż to moja wina. jeżeli zrobisz testy i wyjdzie, iż jesteś zdrowy, odpuści. Tylko nie mów jej na razie — zrobimy jej niespodziankę!

Marek niechętnie się zgodził. W słowach żony była logika, a poza tym chciał pokazać matce, iż się myli.

Wyniki były szokiem dla niego, teściowej i samej Kasi. Badania wykazały: aktywność plemników – tylko 10% przy normie powyżej 58%, ruchliwość – poniżej 8% przy wymaganych 32%. Było ich mało i ledwo się poruszały. Przyczyną były powikłania po chorobie z dzieciństwa, o której Marek nie miał pojęcia.

Kasia weszła do kuchni, gdzie Marek częstował matkę herbatą, i położyła przed teściową kartkę z wynikami.
— Oto wasza niespodzianka. Podziwiajcie! — powiedziała, patrząc pani Janinie prosto w oczy. — Nie mów, iż nie wiedziałaś.

Po jej zmieszanym spojrzeniu Kasia zrozumiała: teściowa wiedziała, ale latami obwiniała synową, poniżając ją. Dlaczego? Z złośliwości? Z nudów? Marek milczał, wspierając matkę, choć dawno powinien ją powstrzymać.

Stał, przebierając kartkę w palcach, i wyglądał na zagubionego. Jego pewność siebie wyparowała.
— Więc nie będziemy mieli dzieci? — wyjąkał.
— Ty nie będziesz. Ja mogę urodzić, kiedy zechcę — odparła Kasia chłodno. — Twoja mama ma rację: potrzebujesz kogoś innego. Wychodzę. Od ciebie i od niej.

Zwycięstwo nie przyniosło radości.Kasia zamknęła drzwi za sobą, wiedząc, iż dopiero teraz zaczyna prawdziwe życie.

Idź do oryginalnego materiału