Zagubione serce: ratunek dla małżeństwa
Zosia pakowała rzeczy, przewracając w myślach lata ich małżeństwa. Chciała wyjść cicho, bez słów – zostawić tylko kartkę i zniknąć. „Tak będzie łatwiej dla nas obojga” – myślała, wrzucając swetry do walizki. Ale każdy przedmiot przypominał przeszłość. Ten sweter, który Tomek podarował jej na drugi rok związku. Wtedy skrytykowała wybór, mówiąc, iż kolor jej nie pasuje. Tomek nic nie odpowiedział, tylko schował prezent do szafy. A ona i tak potem nosiła go ukradkiem, gdy nie widział. I oto – ciągle tu był.
Zosia nie wiedziała, co zrobić z tymi rzeczami. Wyrzucić? Zostawić? Postanowiła włożyć je do pudełka i zakleić taśmą, by nie rozdrapywać ran. Ale taśmy nie było pod ręką. Przypomniała sobie, iż widziała rolkę w gabinecie Tomka, gdy sprzątała tydzień temu. Weszła do jego pokoju, otworzyła szufladę biurka i zastygła. Wśród papierów leżał notes – nie byle jaki, tylko dziennik. Z wytartą okładką, jakby często go otwierano.
Dłoń sama sięgnęła po niego. „Skoro już go zdradzam, odchodząc, co zmieni jeszcze jeden grzech?” – pomyślała. Ciekawość mieszała się z rozpaczą. Może w tych stronach była odpowiedź? Może miał inną? Albo żałował, iż z nią został? Zosia otworzyła dziennik, a jej świat wywrócił się do góry nogami.
Pisał o niej. O niej! Strona za stroną – jej imię, nawyki, uśmiech. Zosia się osunęła na fotel, nie mogąc oderwać wzroku. Tomek pamiętał wszystko. choćby ten sweter, który skrytykowała. Opisywał, jak bolało go, iż prezent się nie spodobał, jak postanowił już nigdy nic nie dawać, by jej nie zawieść. „Mama zawsze mówiła, iż wszystko robię źle. Teraz i Zosia tak myśli” – brzmiał jeden z wpisów. Zosia poczuła, jak łzy palą jej powieki.
Dalej – jego dzieciństwo. Jak matka krzyczała na niego za głośny śmiech, za żarty, za „zbędne” słowa. Jak wytykała mu krzywy uśmiech, zbyt szybką mowę. Jak kiedyś przyniósł jej bukiet jesiennych liści, a ona machnęła ręką: „Po co mi te śmieci? Mogłeś zerwać ładne, a nie zeschłe”. Zosia czytała, a przed oczami miał obraz małego chłopca, którego wstydzono za szczerość, za chęć sprawiania radości. I ona, nieświadomie, powtórzyła ten schemat, krytykując sweter.
Ale najważniejsze – Tomek pisał, iż ją kocha. Nadal. Dumał nad jej sukcesami w pracy, zachwycał się, gdy gotowała lub spała. Okazało się, iż rano nie wychodził od razu, tylko patrzył, jak śpi, bojąc się obudzić. Zauważał, jak marszczy brwi we śnie, jak poprawia kołdrę. Ostatni wpis, z wczoraj, złamał jej serce. Marzył, by zaprosić ją na spływ kajakowy – jak w dzieciństwie, gdy był szczęśliwy. Ale bał się, iż odmówi, wyśmieje go, jak wcześniej jego pomysły. „Chyba znowu nic nie powiem” – kończył zapis.
Zosia zamknęła dziennik, czując, jak w niej walą się mury, które sama zbudowała. Już nie była zdrajczynią. Zrozumiała: bez tych stron nigdy nie poznałaby prawdziwego Tomka. Ich małżeństwo wisiało na włosku, ale teraz widziała drogę do ratunku.
Drzwi skrzypnęły – Tomek wrócił. Zosia choćby nie zauważyła, jak czas uciekł. Stanął w progu, zaskoczony, iż jest w domu.
– Zosia? Nie w pracy? – zdjął kurtkę, marszcząc brwi.
Wyszła do niego, trzymając dziennik. Zamarł na jego widok, ale nie dała mu dojść do słowa.
– Tak – powiedziała stanowczo.
– Na co? – zmieszał się.
– Na spływ. Kajaki. Już zaczęłam pakować – wzięła głęboki oddech. – Przepraszam, Tomku. Znalazłam twój dziennik. Nie mogłam nie przeczytać. To… najpiękniejsze, co widziałam. Jesteś niesamowity. Najlepszy. Wstyd mi, iż myślałam inaczej. Zaczniemy od nowa? Będziemy rozmawiać, dzielić się, kochać – bez strachu?
Tomek przytulił ją mocno, aż poczuła ciepło jego serca. Wtulił brodę w jej włosy i szepnął:
– Nie przyszedłem tylko na obiad. Odwołałem wszystko. Chciałem z tobą pogadać, ale bałem się, że… – głos mu się załamał.
– A może… – odsunął się nieśmiało – pójdziemy do sklepu? Wybierzemy ci nowy sweter? Czas na nowy rozdział, co?
Zosia skinęła głową, czując łzy szczęścia. Zastanawiała się, jak spakować walizkę, ale teraz nie po to, by odejść. By zacząć na nowo – z człowiekiem, którego, jak się okazało, dopiero poznała.