W cichym miasteczku Lipowice, gdzie wieczory są przesiąknięte zapachem kwitnących lip, a stare domy skrywają tajemnice dawnych czasów, Maria Nowak siedziała w przytulnym salonie, zatopiona w ulubionym telenoweli. Nagle ciszę przerwał skrzyp drzwi wejściowych, a serce starszej pani zabiło mocniej z zaskoczenia.
– Babciu, potrzebuję twojej pomocy – w progu stał jej wnuk Łukasz, wysoki, ze zmartwionym spojrzeniem. – Pamiętasz, mówiłaś, iż masz na strychu walizkę, która tylko kurze zbiera?
Maria oderwała wzrok od telewizora, powoli wstała z fotela, czując, jak niepokój ściska jej piersi.
– Jaką walizkę, Łukaszu? – zapytała, poprawiając chustkę na głowie.
– No tę, babciu, z rzeczami, które odłożyłaś na… no wiesz, na później – odpowiedział wnuk, nerwowo odgarniając włosy.
– Tak, jest taka, ale co się stało? – głos Marii zadrżał, przeczucie czegoś złego ogarnęło ją nagle.
– Z walizką wszystko w porządku, niech sobie leży, nic jej nie będzie – uspokoił ją Łukasz. – Ale z twoimi oszczędnościami… to gorzej.
– Co gorzej?! – wykrzyknęła starsza pani, jej oczy rozszerzyły się z przerażenia.
– Stracą wartość, babciu! – wyrzucił z siebie Łukasz. – Ceny rosną! A pamiętasz, jak chciałaś, żebym cię zawiózł do rodziny, do krewnych? Pamiętasz?
– Tak, pamiętam… – szepnęła Maria, wciąż nie rozumiejąc, do czego zmierza.
– A mój samochód to ruina, babciu, na nim nie dojedziemy, rozpadnie się po drodze. Nie dadzą mi już kredytu, mówią, iż dość. Moja zdolność kredytowa nie jest najlepsza…
– Wiem, wiem, iż brałeś kredyty, ale podobno już oddałeś? Więc czego teraz chcesz, Łukaszu? – Maria wciąż nie potrafiła uchwycić sedna sprawy.
– Odkładałaś na… na ostatnią drogę, prawda? Mówiłaś, iż masz taką sumę, jakby nie na pogrzeb, a na wesele! Chcesz, żeby wszyscy się objedli, opili i zaczęli tańczyć? To przecież pogrzeb, babciu, po co aż tyle?
– Myślisz, iż nie zadbam o ciebie, jak odejdziesz? – kontynuował Łukasz. – Zadbam, i nagrobek postawię, bo poza tobą, babciu, prawie nikogo nie mam. Ale chcę, żebyś jeszcze dobrze pożyła. Potrzebujesz nowego płaszcza, butów, jak pojedziemy do rodziny, i w ogóle wszystkiego. A ja muszę dołożyć do samochodu. Stary sprzedam, kupię lepszy. Na starym nie dojedziemy, ledwo zipie. Na nowy nie starczy, ale trudno, ważne, żeby jeździł. A potem zabierzemy cię nad morze, z Kingą planujemy wyjazd, weźmiemy cię ze sobą. Kinga taka wspaniała, chcę się z nią ożenić, tylko pieniędzy jeszcze mało…
Maria słuchała wnuka, nie przerywając. Łukasz naprawdę był dobrym chłopakiem, tylko niespokojnym. Jak wpadł na pomysł, to już nie było odwrotu! Raz kupił drogą gitarę, fascynował się muzyką, a teraz mówi – nie mam czasu. Na starym aucie po pracy dorabiał jako taksówkarz, woził ludzi na dworzec i z powrotem. Ale teraz auto zupełnie odmawiało posłuszeństwa, ciągle się psuło.
– Nie rozumiem tylko, Łukaszu, kto kupi twój popsuty samochód? Komu takie coś będzie potrzebne? – zastanawiała się babcia.
– Co tobie do tego, babciu? Znajdą się ludzie, którzy go rozbiorą na części, dobrze sprzedadzą. Albo znajdą się mechanicy, sami naprawią. A ja nie mam sensu go naprawiać za swoje pieniądze. Lepiej sprzedać i dołożyć. Więc… dasz mi te swoje oszczędności?
Maria zamyśliła się. Łukasza wychowywała od trzeciego roku życia. Jej córka, Kasia, gdy wyszła ponownie za mąż, od razu przyjechała do matki.
– Mamo, może Łukasz na razie u ciebie pobędzie? Musimy z Sławkiem poukładać sobie życie. Potem go zabierzemy.
Ale Maria od razu wiedziała – nie zabiorą Łukasza. I nie pomyliła się. Kasia urodziła córkę, Dominikę, i zaczęło się: fałdki na nóżkach niesymetryczne, ząbki niewłaściwie rosną, literki źle wymawia. Dominikę wożono po specjalistach, a na Łukasza nie starczało czasu. Druga babcia tam rządziła, z wnuczką siedziała. A u Marii Dominika bywała rzadko, jakby obca, trzymała się z dala. Pewnie coś jej nagadali.
Tak już zostało. Łukasz chciał mieszkać tylko z ukochaną babcią, a ona nie protestowała – pokochała wnuka całym sercem. Kasia trochę pieniędzy na niego dawała, ale gdzie tam starczy? Chłopak rósł jak na drożdżach. Maria oszczędzała na sobie, tylko by Łukasz nie odstawał od innych.
Był też trudny okres, gdy Łukasz niby dorosły, a rozum dziecięcy. Po szkole zaczął pracę, ciągle mu czegoś brakowało. Kredytów sobie nabrał, ten stary gruchot kupił za bezcen, przed dziewczynami się popisywał, woził je. Ale potem jakby oprzytomniał, zapracował się – w fabryce, a wieczorami dorabiał jako kierowca. Długi spłacił, a ostatnio Łukasz wydoroślał. Znalazł dziewczynę, Kingę, rozsądną, dobrą. Wyglądało na to, iż to ona na niego tak wpływa. niedługo chcą się pobrać, i pewnie zamieszkają u Marii.
Czy dogada się z synową, czy już czas odejść? Babcia wpatrywała się w twarz Łukasza, szukając odpowiedzi. A co, jeżeli odda mu ostatnie grosze, a on ją zawiedzie? Choć emerytura przyzwoita, starczy. Dla starych ludzi najważniejsze, by nie było przykro. A żeby było po co jeszcze pożyć, zobaczyć, jak ukochany wnuk rodzinę zakłada. Łukasz teraz zakupy robi, czynsz płaci, babcię szanuje. A ona się waha! Niech będzie, co ma być – Łukasz nie może postąpić z nią źle. A jeżeli może? To znaczy, iż życie zmarnowała…
– Dobrze, Łukaszu, dam ci te pieniądze. Ale pamiętaj, to na twoim sumieniu! – zdecydowała się w końcu Maria.
– Wszystko będzie dobrze, babciu! – uściskał ją Łukasz.
Samochód, który kupił, był przepiękny – wiśniowy, lśniący, aż oczy rwało! Nikt by nie powiedział, iż używany. Maria chodziła wokół niego, cmokając zMaria uśmiechnęła się, patrząc, jak Łukasz i Kinga rozpakowują rzeczy po podróży, i poczuła, iż jej serce znów jest pełne nadziei.