Tajemnica starej walizki: dramat rodzinnych więzi

newsempire24.com 1 tydzień temu

Tajemnica starej walizki: dramat rodzinnych więzi

W cichym miasteczku Lipowiec, gdzie wieczory są przesiąknięte zapachem lip, a stare domy skrywają tajemnice przeszłości, Zofia Kowalska siedziała w przytulnym salonie, zatopiona w ulubionym telenoweli. Nagle ciszenie przerwał skrzyp drzwi wejściowych, a serce staruszki zadrżało zaskoczeniem.

– Babciu, przyszedłem z prośbą – w progu stał jej wnuk Kacper, wysoki, z niespokojnym wzrokiem. – Pamiętasz, mówiłaś, iż na strychu stara walizka się kurzy?

Zofia, odrywając wzrok od ekranu, powoli wstała z fotela, czując, jak niepokój święci jej serce.

– Jaką walizkę, Kacperku? – zdziwiła się, poprawiając chustkę.

– No tę, babciu, z rzeczami, które odłożyłaś na swój pogrzeb – odpowiedział wnuk, nerwowo przygładzając włosy.

– Tak, jest taka, ale co się stało? – głos Zofii zadrżał, przeczucie nieszczęścia ogarnęło ją.

– Z walizką wszystko w porządku, niech tam stoi, nic jej nie będzie – pospieszył uspokoić Kacper. – Ale z twoimi oszczędnościami… to już gorzej.

– Co się stało?! – wykrzyknęła staruszka, jej oczy rozszerzyły się ze strachu.

Nie mogła pojąć, o co wnukowi chodzi.

– Zdeprecjonują się, babciu! – wybuchnął Kacper. – Ceny rosną! A pamiętasz, jak chciałaś, żebym zawiózł cię do rodzinnych stron? Pamiętasz?

– Tak, pamiętam… – cicho odpowiedziała Zofia, wciąż nie rozumiejąc jego zamiarów.

– A mój samochód jest stary, babciu, nim nie dojedziemy, rozpadnie się po drodze. Kredytu mi już nie dają, mówią, iż dość. Historia kredytowa, no wiesz, nie najlepsza…

– Wiem, wiem, iż brałeś kredyty, ale podobno spłaciłeś? Więc czego teraz chcesz, Kacperku? – staruszka wciąż nie łapała sensu.

– Odkładałaś na pogrzeb? Mówiłaś o sumie, jakby nie na pogrzeb, a na wesele! Chcesz, żeby wszyscy się najedli, napili i tańczyli? To przecież pogrzeb, babciu, po co tyle?

– Myślisz, iż nie odprowadzę cię godnie? – ciągnął Kacper. – I pogrzeb zorganizuję, i pomnik postawię, bo przecież, poza tobą, nikogo nie mam. Ale chcę, żebyś jeszcze pożyła dobrze. Potrzebujesz nowego płaszcza, butów, jeżeli pojedziemy do rodziny, no i w ogóle wszystkiego. A ja muszę dołożyć do samochodu. Stary sprzedam, kupię nowszy. Na starym nie dojedziemy, ledwo zipie. Na nowy nie starczy, no i co z tego, ważne, żeby jeździł. A jeszcze zawiozę cię nad morze, ja i Kinga planujemy, ciebie też zabierzemy. Kinga, wiesz, jaka wspaniała? Chcę się z nią żenić, tylko pieniędzy jeszcze mało…

Zofia słuchała wnuka, nie przerywając. Kacper to dobry chłopak, tylko niespokojny. Jak wpadnie na pomysł, to już po wszystkim! Raz kupił drogi sprzęt muzyczny, grał, a teraz mówi – nie ma czasu. Na starym aucie podrabiał po pracy jako taksówkarz, woził ludzi na dworzec i z powrotem. Ale teraz auto się zużyło, zepsuło.

– Nie rozumiem tylko, Kacperku, kto kupi twój zepsuty samochód? Komu taki potrzebny? – dziwiła się babcia.

– Co to dla ciebie za różnica, babciu? Są ludzie, którzy na części go rozbiorą, sprzedadzy z zyskiem. Albo znajdą się mechanicy, sami naprawią. A mnie nie opłaca się remontować za swoje, lepiej sprzedać i dołożyć. Więc dasz mi te swoje pogrzebowe?

Zofia zamyśliła się. Kacpra wychowała od trzeciego roku życia. Jej córka, Agnieszka, gdy wyszła drugi raz za mąż, od razu przyjechała do matki.

– Mamo, niech Kacper na razie u ciebie pomieszka? My z Markiem musimy ułożyć sobie życie. Później go zabierzemy.

Ale Zofia od razu wiedziała – nie zabiorą Kacpra. I nie pomyliła się. Agnieszka urodziła córkę, Olę, i zaczęło się: raz fałdki na nóżkach niesymetryczne, raz ząbki nie tak rosną, raz literki nie wymawia. Olę wołała po specjalistach, a do Kacpra ręce nie dochodziły. Tamta babcia wszystkim rządziła i z wnuczką siedziała. U Zofii Ola bywała rzadko, jakby obca, unikała. Pewnie coś jej nagadali.

Tak już zostało. Kacper chciał mieszkać tylko z ukochaną babcią, a ona nie miała nic przeciwko – pokochała wnuka całym sercem. Agnieszka trochę pieniędzy na niego dawała, ale czy to wystarczy? Chłopak rósł jak na drożdżach. Zofia oszczędzała na sobie, żeby Kacper nie odstawał od innych.

Był też trudny wiek, gdy Kacper niby dorosły, ale rozum dziecięcy. Po szkole poszedł do pracy, raz mu się to chce, raz tamto, a na wszystko brakuje. Kredytów wtedy nabrał, ten stary samochód kupił za bezcen, przed dziewczynami się popisywał, woził je. Ale potem jakby oprzytomniał, zaczął pracować na całego – w fabryce, a wieczorami taksówkował. Długi spłacił, a ostatnio Kacper naprawdę dojrzał. Znalazła się dziewczyna, Kinga, mądra, dobra. Wygląda na to, iż to ona tak na niego wpłynęła. niedługo chcą się pobrać i pewnie zamieszkają u Zofii.

Czy dogadają się z synową, czy już pora odejść? Staruszka wpatrywała się w twarz Kacpra, szukając odpowiedzi. A jeżeli odda ostatnie, a on ją oszuka? Choć emeryturę ma przyzwoitą, starczy. Dla starszych ważne, żeby nie było przykro. A żeby było po co jeszcze pożyć, zobaczyć, jak ukochany wnuk zakłada rodzinę. Kacper teraz i zakupy robi, i czynsz płaci, babcię szanuje. A ona wciąż się waha! Niech się dzieje, co ma się stać, Kacper nie zrobi jej krzywdy. A jeżeli zrobi – znaczy, życie zmarnowane…

– Dobrze, Kacperku, dam ci te pogrzebowe. Ale pamiętaj, to na twoim sumieniu! – zdecydował się wreszcie Zofia.

– Wszystko będzie dobrze, babciu! – przytulił ją Kacper.

Samochód, który kupił, był przepiękny – wiśniowy, lśniący, oczy się śmiały! I nie powiedziałbyś, iż używany. Zofia chodziła wokół, zachwycona, jakie wygodne siedzenia, cudo!

– Podoba się, babciu?Kiedy Zofia przyglądała się nowemu autu, po raz pierwszy od dawna poczuła, iż życie wcale nie musi być zbiorem obaw, ale ciągłą szansą na nowe radości.

Idź do oryginalnego materiału