Tajemnica młodej kobiety

newsempire24.com 4 dni temu

Gdziekolwiek pojawiła się Danusia, zawsze przyciągała uwagę. Ubierała się tak, iż cały personel sklepu, w którym trzydziestoletnia, rudowłosa, pulchna kobieta pracowała jako kasjerka, po cichu „pękał” ze śmiechu. Do tego uwielbiała słodycze. Przed kasą zawsze leżał woreczek z cukierkami. Jej zamiłowanie do biżuterii i jaskrawych ubrań wyraźnie przeważało nad zdrowym rozsądkiem.

Klienci często zamierali w bezruchu, patrząc na kobietę za ladą z wysoko upiętymi rudymi włosami ozdobionymi kokardkami, kolorowymi spinkami i wstążkami. Danusia zawsze ubierała się w niewiarygodnie krzykliwe bluzki (i gdzie tylko takie znajdowała!), apaszki, a na każdym palcu nosiła pierścionek. Jak to mówią: *Karnawał trwa cały rok!*

Ale pozytywną cechą jej charakteru była całkowita niezdolność do urazy. Jakkolwiek się z niej nie naśmiewano, jakkolwiek nie namawiano, by ubierała się bardziej stonowanie i nie jadła słodyczy cały dzień, ona tylko lekko się śmiała, machała ręką ozdobioną dużymi pierścieniami i wkładała do ust kolejnego cukierka.

Pracowała znakomicie. Dokładnie, uprzejmie, z uśmiechem i miłym słowem. Klient wychodził usatysfakcjonowany, ogrzany szerokim, białym uśmiechem Danusi, życzeniami zdrowia i miłości, a podczas kolejnej wizyty od razu kierował się do kasy, gdzie błyszczała i promieniała w całej swej okazałości roześmiana, ruda kasjerka.

Ani jednej skargi, ani jednego uwagi. Tylko podziękowania od klientów.

Danusię chwalono za świetną pracę, ale odmawiała zmiany stylu czy zdjęcia błyskotek. Trzeba było znosić jej dziwactwa.

Nikt nie wiedział, iż w sercu Danusia nosiła strach, a w torebce – paralizator.

Pięć lat temu późnym wieczorem napadła na nią grupka nastolatków, pobili ją, zabrali telefon, pieniądze i biżuterię. Pamiętała, jak w zaczynającym się deszczu niemal na czworakach docierała do domu, ocierając z twarzy krew i krople wody, jak bardzo się bała i jak bolało…

Po tym zdarzeniu Danusia zawsze nosiła przy sobie paralizator.

Nie mówiąc nikomu o tym, co się stało, ukrywała pod wesołym usposobieniem i codziennym świątecznym strojem swój tajemny lęk. Bała się młodych chłopaków i ciemności. Ale nikt o tym nie wiedział, uważając Danusię za trzpiotowatą dziwaczkę.

Aż pewnego dnia przeżyła bohaterską przygodę.

W dzień wolny postanowiła pospacerować po mieście, poszukać nowych ciuchów. Co innego robić samotnej, niezależnej kobiecie? Sprawiać sobie przyjemności.

Tak oto jedzie Danusia autobusem, marząc o zakupach. Zamyśliła się. choćby trójka młodych chłopaków, prawie nastolatków, którzy wsiadli na jednym z przystanków, nie oderwała jej od marzeń.

Autobus przejeżdżał przez opustoszałą część parku, gdy chłopcy wstali z miejsc i z krzykiem:
– Siedzieć, kurwy! Nie ruszać się! Pieniądze, telefony, błyskotki – dawajcie szybko! Pozarzynamy, ścierwa! I zero sztuczek! – wyciągnęli noże, zwracając się do pasażerów. Jeden z nich przyłożył nóż do gardła kierowcy, a dwaj pozostali zaczęli zbierać łup.

Przerażeni pasażerowie bez słowa oddawali żądane rzeczy.

Danusia, zrozumiawszy, co się dzieje, bardzo się przestraszyła. Zalała ją fala znajomego, kleistego strachu. Kurczowo ściskając torebkę, próbowała opanować emocje.

W głowie wirowała myśl:
– Znowu napadają… Dlaczego ja? Dlaczego? Boże, pomóż!

Przypomniała sobie tamten mokry, ciemny wieczór, uderzenia w ciało i twarz, wulgaryzmy, swoją bezsilność… Przypomniała sobie upokorzenie, strach i… wściekła się.

Wściekła się na siebie, na milczących pasażerów, którzy bez słowa oddawali swoje rzeczy młodocianym bandytom.

W trudnych sytuacjach Danusię zawsze ratowały cukierki. Zje parę – i rozwiązanie problemu samo przychodzi.

Tak samo teraz – sięgnęła odruchowo do torebki po słodycze, ale ręka natknęła się na paralizator.

Później sama dziwiła się swoim następnym czynom, tak bardzo były dla niej nieoczekiwane.

Ścisnęła w dłoni paralizator, włączyła go, a gdy bandyta podszedł do niej, gwałtownie wyrwała rękę z torebki i, naciskając przycisk, wbiła urządzenie w brzuch chłopaka, prosto w splot słoneczny, tam, gdzie na koszulce widniał głupi napis.

Zawrzeszczał, upadł, drgnął i zamilkł. Nikt nic nie rozumiał. Danusia, chowając rękę z paralizatorem do torebki, znów przybrała przestraszoną minę. Tylko sąsiad, pochrzakując z uznaniem, odwrócił wzrok, by nie zdradzić euforii z powodu zajścia. Drugi bandyta podbiegł do leżącego kolegi, pochylił się nad nim i… dostał prądem w szyję.

Kierowca okazał się bystry – gwałtownie zatrzymał autobus i gwałtownie poradził sobie z zdezorientowanym trzecim przestępcą. A pasażerowie pomogli związać ogłuszonych przez Danusię chłopaków.

…Przybyła policja nie mogła uwierzyć, iż niebezpiecznych bandytów zatrzymała pulchna kobieta w kwiecistej bluzce z absurdalnymi kokardkami w mocno utapirowanych rudych włosach.

W pracy Danusia nie wspomniała ani słowem o swoim wyczynie, tylko nagle zauważyła, iż z jej duszy zniknął ten kleisty strach, który trzymał ją w uścisku przez lata. Po raz pierwszy spokojnie szła do domu po ciemnej ulicy.

Danusię odznaczono honorowym dyplomem za zatrzymanie niebezpiecznych przestępców, co było kompletnym zaskoczeniem dla współpracowników ze sklepu.

Odznaczający ją kapitan policji bardzo długo i czule trzymał jej dłoń w swojej, zaglądając w niebieskie, pełne tajemniczości oczy zawstydzonej bohaterki. I co interesujące – wcale nie dziwiły go ani liczne pierścionki na jej rękach, ani kiczowata bluzka… Widział KOBIETĘ.

**Morał:** choćby pod najjaskrawszą powłoką może kryć się nieoczekiwana siła. Strach nie czyni nas słabymi – to walka z nim czyni nas bohaterami.

Idź do oryginalnego materiału