Tajemnica, która rozdarła rodzinę
Sergiuszowi ciężko zachorowała siostra, którą przez całe życie uważał za matkę.
— Sierioża, nie mam już dużo czasu — wyszeptała kobieta, jej głos drżał ze słabości. — Obiecaj, iż nie powiesz ani bratu Igorowi, ani siostrze Kasi tej tajemnicy, którą ci teraz wyjawię. I zrobisz wszystko, by zachować pokój w rodzinie po moim odejściu…
— Obiecuję — odpowiedział stanowczo Sergiusz, ściskając jej zimną dłoń. Kochał ją, mimo iż zawsze bardziej troszczyła się o Igora i Kasię.
— Sierioża… my z tobą nie jesteśmy matką i synem… — powiedziała cicho.
Sergiusz zastygł, serce ścisnęło mu się z przerażenia. Co ona ma na myśli?
— Igor, musimy sprzedać rodzinny dom w tym zapadłym kącie pod Poznaniem — naciskała Kasia. — Komu potrzebna ta stara rudera? Niech stoi pusta? Lepiej sprzedać, podzielimy pieniądze!
— Kasia, dom nie generuje kosztów. Życie jest nieprzewidywalne, nagle się przyda? Ty, ja, Sergiusz — będziemy mieli gdzie wrócić, gdyby coś — oponował Igor.
— Nie generuje? A kto płaci rachunki za ten „pałac” z widokiem na ugór? — Kasia skrzywiła się w swoim zwykłym, wyniosłym grymasie. — Czekać, aż się zestarzejemy? Ja chcę żyć teraz!
Kasia pracowała jako ekonomistka w lokalnej firmie. Jej mąż, Wiesław, był kierowcą. Uważała, iż wyświadczyła mu łaskę, wychodząc za niego. Jej teściowa marzyła, by syn porzucił tę „zadziorną prymuskę, co się włóczy po knajpach z koleżankami, a może i gorzej”. Życie Kasi wypełniały kłótnie z teściową i próby zmuszenia męża, by zdobył wykształcenie i „stał się godnym”. Wiesław machał ręką, uznając to za kaprys, i nie podejrzewał, iż żona już rozgląda się za kimś „bardziej perspektywicznym”. Myślał, iż matka po prostu zazdrości, i był z siebie dumny, nie dopuszczając myśli, iż Kasia może marzyć o kimś innym. Miłość do niej wygasła, ale ona wnosiła w jego życie choć odrobinę iskry.
Igor natomiast uważał się za najzdolniejszego z rodzeństwa. Pracował w miejskim urzędzie, gwałtownie awansował i wyprowadził się do Poznania, gdzie dostał służbowe mieszkanie. Żył z żoną Hanną i dwójką dzieci — dwunastoletnim Krzysiem i sześcioletnią Zosią. Pensja była skromna, nie było mowy o hulankach. Hanna próbowała otworzyć pracownię krawiecką, ale interes się nie udał i pogodziła się, iż lepiej „trzymać się tego, co się ma”. Igor wiedział, iż Sergiusz i Kasia nie mają dzieci, i cieszył się w duchu, iż rodzinny dom przypadnie jego dzieciom. Nie mówił o tym głośno, ale ta myśl go rozgrzewała.
Igor miał jeszcze jedną rodzinę — kochankę Elżbietę i dwóch synów z nią. Żył z niemal tyle samo czasu, co z Hanną. Kiedyś wybierał między nimi, ale gdy Hanna zaszła w pierwszą ciążę, została jego oficjalną żoną. Hanna podejrzewała, iż Igor ma kogoś na boku, ale milczała — nie miała dokąd pójść, swojego mieszkania nie posiadała. Igor to wykorzystywał, udając przykładnego męża.
— Sergiusz, cześć, to Kasia. Rozmawiałam z Igorem, on nie chce sprzedać swojej części. Wesprzyj mnie! — Kasia dodzwoniła się do brata, który był w kolejnej służbowej podróży.
— Kasia, wiesz, iż nie potrzebuję pieniędzy. Dogadajcie się z Igorem, zaakceptuję waszą decyzję — odparł krótko Sergiusz.
— Ty zawsze stoisz z boku, gdy chodzi o rodzinne sprawy! — wybuchnęła. — Chcę rozwieść się z Wiesławem, zacząć od nowa. Potrzebuję pieniędzy na mieszkanie. Mężczyźni nie będą uganiać się za trzydziestopięcioletnią bez własnego lokum! A Wiesiek ma mieszkanie — to jego jedyna zaleta.
— Znam twoje plany, ale ich nie popieram. Boję się, iż bez Wiesława pogubisz się jeszcze bardziej. Pamiętasz, jak wyciągałem cię z tarapatów? — przypomniał Sergiusz.
U Sergiusza, najstarszego, układało się dobrze. Chciał pomóc Igorowi i zachować dom, ale rozmowa z siostrą wszystko zmieniła.
— Igor, Kasia chce sprzedać swoją część. Tobie z pieniędzmi nie jest źle. Co powiesz na to, iż oddam ci swoją część, a ty wykupisz udział Kasi? Dom będzie twój, wszyscy zadowoleni — zaproponował.
— Za kogo mnie masz? — warknął Igor. — Kasia zażąda pełnej ceny! jeżeli będzie naprawdę musiała, wezmę za grosze. Ale twój udział przyjmę z chęcią. Ty zawsze byłeś naszym bogaczem!
Różnica pięciu lat nie przeszkadzała Igorowi zazdrościć Sergiuszowi. Drażniły go jego sukcesy, knuł drobne intrygi. Kasia też go irytowała, ale utrzymywali kruchy rozejm. Sergiusz zaś wyprowadzał ich z równowagi swoim spokojem. Kasia maskowała niechęć pochlebstwami, a Igor otwarcie go obrażał.
Sergiusz przypomniał sobie słowa siostry, którą uważał za matkę:
— Sierioża, nie mam już dużo czasu — powiedziała. — Obiecaj, iż nie zdradzisz Igorowi i Kasi tajemnicy, którą ci wyjawię, i zachowasz spokój w rodzinie.
Była słaba, wycieńczona chorobą i żalem po śmierci męża, którego kochała nad życie. Serce odmówiło mu posłuszeństwa rok wcześniej. Sergiusz, choć wychowywał się u babci i dziadka, nigdy nie miał jej tego za złe. Rzadko przyjeżdżała, więcej uwagi poświęcała Igorowi i Kasi, ale on ją kochał i był gotów wziąć na siebie każdy ciężar.
— Sierioża… my nie jesteśmy matką i synem… Tyś jest mój brat… Po ojcu. Jesteś synem jego młodej kochanki. Wychowywał cię jak wnuka — jej głos drżał. — Moja matka, twoja babcia, nie pozwoliła cię uznać. Musiałam cię adoptować. Tak kochałam ojca…
Sergiusz nie mógł uwierzyć. Kobieta, którą nazywał mamą, była jego siostrą. Dziadek — ojcem.
— Czemu milczałaś? Gdzie jest moja prawdziwa matka?
— Nie znałam jej. Ojciec zapłacił, a ona zniknęła, wyrzekając się ciebie — westchnęła. — Nie powiedziałabym ci, ale boję się o Igora i Kasię. Kasia pakuje się w awantury, Igor jest pełen zawiści. To moja wina, iż was nie wychowałam.
— Czy to przeze mnie tak rzadko przyjeżdżałaś?
— Nie, mój mąż nie lubił dzieci. M— Mówiłam, iż jeżeli zabiorę Igora i Kasię, to uciekną same, więc nie mogłam go zostawić, tak go kochałam… a ty mnie jeszcze kochasz?