Szwagierka zamieniła nasze życie w piekło, a wszyscy milczeli, aż do mojej eksplozji.

newsempire24.com 20 godzin temu

Dzisiaj piszę te słowa z ulgą, ale i z goryczą. Czasem zło nie puka do drzwi. Wchodzi bez zapowiedzi, z uśmiechem na ustach i słowami: “Wcale nie jesteś taka, jak sobie wyobrażałam”. Tak właśnie pojawiła się w naszym życiu Kinga – przyrodnia siostra mojego męża, ulubienica jego matki, przez którą o mało nie rozpadło się nasze małżeństwo.

Tamtego wieczoru wszystko wydawało się zwyczajne. Po raz pierwszy od tygodni skończyłam pracę o czasie, odebrałam naszą córeczkę Olę z przedszkola i poszłyśmy do parku. Ciepłe powietrze, śmiech dzieci, przyjemne zmęczenie. Wróciłyśmy do domu około ósmej. Ledwie zdążyłam się przebrać, gdy zadzwonił Wojtek.

“Kochanie, jadę odebrać Kingę” – powiedział spokojnie.

“Kingę? Tę przyrodnią?” – zdziwiłam się.

“Tak, rozwiodła się. Przyjechała na dobre.”

O Kindze wiedziałam tylko z opowieści. Dziesięć lat temu jej ojciec ożenił się z matką Wojtka – Elżbietą. Od tamtej pory Kinga była w ich domu niemal świętością. Teściowa ją uwielbiała. Może za urodę, może za umiejętność płaczu na zawołanie. Wojtek nigdy specjalnie o niej nie opowiadał. Nie dopytywałam. Ale gdy wrócił do domu po północy z olbrzymią walizą i zmęczonym uśmiechem, zrozumiałam – nasze życie już nigdy nie będzie takie samo.

Następnego dnia pojechaliśmy się przywitać. Kinga otworzyła nam drzwi w piżamie, z rozmazanym tuszem i wymuszonym uśmiechem.

“Cześć! To ty jesteś żoną Wojtka? Hmm… Myślałam, iż będziesz… no, nieważne.”

Teściowa, promieniejąca z radości, nakryła stół jak na wesele: ogórki kiszone, kurczak, pierogi. Siedziała przy Kindze i ciągle powtarzała, jaka ona zmęczona, jak ciężko miała z mężem i jak “zasługuje, by zacząć od nowa”. Potem, mimochodem, rzuciła:

“Kochanie, może pomożesz Kingi z pracą? Macie przecież znajomych.”

Tak zaczęła się nowa era. Wojtek biegał, szukał dla niej ogłoszeń, dzwonił do przyjaciół. Ja szukałam mieszkania. W końcu sąsiedzi z góry wynajmowali kawalerkę – przekonaliśmy ich. Wojtek pomógł choćby z papierami. Wszystko dla “biednej dziewczyny”, której “w życiu nie wyszło”.

A potem zaczął się prawdziwy koszmar. Rano – Kinga. Wieczorem – Kinga. Samochodu nie miała, więc woził ją jak taksówkarz. Obiadów nie gotowała – przychodziła do nas. Potrafiła wtargnąć do kuchni o dziewiątej wieczorem i oświadczyć:

“Nie jadłam dziś nic, a jestem okropnie zmęczona. Macie coś ugotowane?”

Kiedyś zorganizowała u siebie imprezę, muzyka huczała, aż sąsiad wezwał policję. Właściciele mieszkania wściekli się, ale Kinga jakoś się wykręciła. A teściowa przyjechała nazajutrz z awanturą:

“Co wy, nie mogliście jej pilnować?! Ona ma dopiero dwadzieścia cztery lata, to jeszcze dziecko!”

“Przepraszam” – nie wytrzymałam – “ale my z Wojtkiem nie jesteśmy jej opiekunami. Pomogliśmy. Reszta to jej sprawa.”

“Nie pytałam ciebie!” – warknęła teściowa. – “Rozmawiam z synem!”

Wyszłam, ale przez ścianę słyszałam krzyki. Że znaleźliśmy jej “kiepską pracę”, iż nie “uchroniliśmy” dziewczyny.

Po kilku dniach Kinga wzięła zwolnienie. Wojtka wysłali po zakupy. Mnie też wciągali: “Posprzątaj, ogarnij”. Odmówiłam. Mąż się obraził. A ja przypomniałam sobie, jak sama z gorączką gotowałam zupę i sprzątałam – i nikt do mnie nie przybiegł.

Potem posypały się kolejne skargi sąsiadów, i właściciele kazali Kindze się wyprowadzić. Pracę też straciła – narzekali na nią współpracownicy. Teściowa przyjechała zabrać “swoje słoneczko”, szlochając i złorzecząc wszystkim wokół. Patrzyłam na to i milczałam. Bo wiedziałam – jeżeli powiem choć słowo, wybuchnę.

Ale po dwóch tygodniach stał się cud: koleżanka Kingi załatwiła jej coś we Wrocławiu. Teściowa była w rozterce, ale ja ledwie powstrzymywałam radość. Po raz pierwszy od miesięcy odetchnęłam.

Kinga wyjechała. A wraz z nią odszedł ten chaos. Wrócił spokój. I znów mogłam być sobą – żoną, matką, kobietą. Niech teraz Kinga robi piekło komuś innemu. Byle nie nam.

**Lekcja na dziś:** Czasem trzeba powiedzieć “dość”, zanim inni zniszczą twoje szczęście. choćby jeżeli to rodzina.

Idź do oryginalnego materiału