Szwagierka przyszła do mnie bez zaproszenia, więc wystawiłam jej rzeczy na korytarz

polregion.pl 3 godzin temu

Jagoda wpadła do mojego mieszkania w Warszawie bez żadnego zaproszenia, a ja położyłam jej torby w korytarzu.

Czy te kozaki w korytarzu to naprawdę z leopardem? zapytała Irena, zatrzymując się przy drzwiach własnego mieszkania, trzymając w rękach dwa worki z zakupami.

Olek, jej mąż, wyszedł ze salonu, potykając się o kark i wyglądając, jakby właśnie rozbił mamie ulubioną wazę i teraz szukał wymówki, żeby ukryć potłuczone kawałki pod dywanem.

Irenko, spokojnie, zaczął, a Irenę przeszył dreszcz, bo po takich słowach zwykle słyszało się o wgniecionym zderzaku albo nieproszonej wizycie teściowej. Mamy małą sprawę Jagoda przyjechała.

Na gości? dopytała Irena, wchodząc do kuchni i rozkładając na blacie mleko i warzywa. Dziwne, iż nie zadzwoniła. I czemu w korytarzu leży tyle par butów? Troje par.

No nie do końca na gości, Olek przycisnął się do lodówki, zmieniając nogi. Ona i Witek się rozwodzili. Na pożegnanie. Wziął jej wszystkie rzeczy, a ona nie ma gdzie spać. Mama w jednopokojówce z tatą i kotem, więc nie ma miejsca. Poprosiła nas na jakiś czas.

Irena położyła powoli worek z kaszą gryczaną na stole i zwróciła się do męża.

Na jaki czas, Olek? I czemu dowiaduję się o tym dopiero, kiedy leopardokozaki już okupowały mój dywan?

Ir, nie rób sceny. Dzwoniła w południe, a ty byłaś na spotkaniu i nie odebrałaś. Była w łzach, przy dworcu z walizkami. Co, mam ją odwieźć na dworzec? Zostanie u nas tydzieńdwa, znajdzie mieszkanie albo pogodzi się z Wtkiem i wyjedzie. Nie będzie nam przeszkadzała.

Właśnie w tym momencie z łazienki wyjrzała Jagoda, otwierając drzwi nogą. Na sobie miałka biały szlafrok Ireny ten sam, który nosiła tylko po długiej kąpieli. Na głowie miałka makijaż z ręcznika, a w ręku trzymała kanapkę z kiełbasą, z której łapła wielkie kęsy.

O rany, Irka, wpadłaś! zakrztusiła się, trzymając bułkę w buzi. Słuchaj, twoja odżywka się skończyła, ostatnią kroplę wycisnęłam. Kup jutro, bo moje włosy po stresie wyglądają, jakby je wiatr wywiał.

Irena spojrzała na szlafrok, na okruchy spadające na podłogę i na szeroką twarz Jagody, i pomyślała: Cicha życie koniec.

Ściągnij szlafrok, odezwała się lodowatym tonem.

Nie ma sprawy, po co się martwić? Moje rzeczy w walizce są pomarszczone, nie chce ich wyciągać, machnęła Jagoda i rzuciła się na kanapę w salonie, łapiąc od razu pilot do telewizora. Olek, zrób herbatkę z cytryną, bo gardło mi od nerwów wyschło.

Wieczór minął w napiętej ciszy ze strony Ireny i nieprzerwanego monologu Jagody, która opowiadała, jak Witek to podły drwal, nie docenił jej lat, a teraz zaczyna nowe życie. Nowe życie zaczęło się od zjedzenia wszystkich kotletów, które Irena przygotowała na dwa dni, i zającia łazienki półtorej godziny, zamieniając ją w prawdziwą łaźnię.

Kiedy w końcu położyły się spać, Irena wypluła na męża:

Olek, to nie do przyjęcia. Dlaczego ona w moim szlafroku? Dlaczego rozkazuje? Tydzień to maksimum. Słyszysz?

Irenko, wytrzymaj. Ma żałobę, dramat osobisty. Zaraz wróci do siebie i wszystko będzie w porządku. Bądź miłosierna, to moja siostra.

Następnego ranka Irena wstała wcześnie do pracy. Pracowała jako główna księgowa, a raporty już przygniatały jej mózg. Cały dzień marzyła o powrocie do domu, gorącej kąpieli i ciszy z książką w ręku.

Gdy otworzyła drzwi, w mieszkaniu grała głośna popmuzyka, tak głośno, iż witraże drżały. W przedpokoju pachniało lakiem do paznokci i czymś przypalonym.

Irena weszła do kuchni. Na patelni dymiły czarne kawałki, które kiedyś były ziemniakami. Jagody nie było w kuchni znalazła się w salonie, siedząc na podłodze i rozkładając na stoliku cały zestaw kosmetyków Ireny. Malowała paznokcie na stopy jaskrawoczerwonym lakierem, stawiając stopę na tapicerce kanapy.

Jagodo! wyłączyła muzykę Irena. Co się tu dzieje?

Ojej, przestraszyłam! wyciągnęła szczoteczkę, zostawiając czerwoną smugę na beżowym aksamicie kanapy. Irka, czemu tak wkradłaś się? Teraz mam plamę.

Irena patrzyła na czerwoną smugę na ukochanej kanapie i w oczach zaczęło jej krwawić.

Wzięłaś mój kosmetyczka?

Musiałam się przygotować na randkę wieczorem. Trzeba dbać o siebie, mówiła bez troski, dmuchając w paznokcie. A ziemniaki nie spłonęły? Zupełnie zapomniałam.

Prawie spaliłaś kuchnię! I zmyj nogi z kanapy! Masz własne lakiery, kremy?

Są w walizce, odrzuciła Jagoda. Tam to szukać długo. Masz może dobre rajstopy? Moje wszystkie mają wyciągane wstążki. Widziałam w szafie paczkę Lotto, czterdzieści dni. Pożyczyłbyś?

Nie, odcięła Irena. Nie pożyczę. I odłóż moje kosmetyki. I umyj patelnię.

Co za drobiazgowa, skrzywiła się Jagoda. Żałuję, iż pożyczam rajstopy. Olekowi powiem, jaką jesteś skąpcą.

Kiedy Olek wrócił z pracy, Jagoda przywitała go smutną miną.

Olek, chyba będę musiała nocować na dworcu. Żona mnie zjadła, krzyczy, iż paznokcie drzeże. Czuję się tutaj jak niechciana krewniaczka.

Olek, wyczerpany po zmianie, rozejrzał się po pokoju.

Ir, znowu się kłócimy?

Jagoda popsuła kanapę, Olek. Prawie podpaliła kuchnię i wzięła moje rzeczy bez pozwolenia.

To przypadek! wykrzyknęła Jagoda. A ona krzyczy, jakbyśmy byli służącą!

Dobra, dziewczyny, nie kłóćmy się. Jagodo, kupię ci nowe rajstopy, uspokój się. Ir, wyczyścimy plamę, wezwamy pralnię chemiczną. Żyjmy w zgodzie.

W zgodzie nie szło tak łatwo. Dni mijały, a mieszkanie Ireny zamieniało się w chaos. Jagoda nie sprzątała po sobie, zostawiając stosy brudnych talerzy w zlewie i pod kanapą. W łazience ciągle wisiały jej majtki, susząc je na wieszaku, mimo iż była suszarka.

Irena próbowała rozmawiać, stawiać granice.

Jagodo, w naszym domu zmywamy naczynia od razu po jedzeniu.

No dobra, później je zmyję, włożyłam je w wodę.

Nie włączaj telewizora na pełną głośność po jedenastej, musimy wstać wcześnie.

Nie mogę w słuchawkach, bolą uszy. Poza tym mam bezsenność od depresji.

Najgorsze było to, iż Olek, jej łagodny i dobry mąż, pod wpływem siostry zaczął się zmieniać. Jagoda kazała mu myśleć po swojemu, kiedy Irena nie była w pobliżu.

Ty, bracie, jesteś pod butem, mówiła, mieszając herbatę łyżeczką Ireny. Ona rządzi, jak chce. Zabiera ci pensję, nie wpuszcza znajomych. Wtorek mój jest kozłem, ale przynajmniej potrafił przybić pięść w stół. Ty ech.

Ilek zaczynał się obrażać.

Ir, po co nie ugotowałaś kolacji? Jagoda jest cały dzień w domu, głodna, a w lodówce jest tylko wczorajsza zupa.

Jagoda jest dorosłą kobietą, mogłaby sama coś ugotować, odparła Irena.

Ona jest gościem! A ma stres!

Goście nie mieszkają miesiącami i nie mówią gospodyni, co ma robić.

Trzy tygodnie minęły. Irena czuła się wyciśnięta jak cytryna. Nie chciała wracać do domu, przedłużała godziny w pracy, spacerowała po parku, by uniknąć spotkania z kochającą zółką.

Rozwiązanie nadeszło w piątek. Irenę zwolniono za nadgodziny, i postanowiła zrobić generalne porządki, póki Jagoda nie będzie w domu ta twierdziła, iż idzie na rozmowę kwalifikacyjną (choć Irena podejrzewała, iż to w centrum handlowym).

Irena wróciła do mieszkania o godzinie pierwszej po południu. Drzwi były otwarte. Dziwnie. Cicho wkroczyła do przedpokoju i zobaczyła męskie buty ogromne, brudne, rozmiar 45.

Z sypialni dochodził cichy śmiech i muzyka. Irena szła na palcach do sypialni i otworzyła drzwi.

Na łóżku, na pościeli, leżała Jagoda w koronkowej koszuli nocnej (oczywiście Ireny, podarowanej Oli przez rocznicę) i nieznajomy mężczyzna z tatuażem na ramieniu. Wokół stały butelki piwa, pudełko po pizzy leżało na stoliku nocnym, obok zdjęcia ze ślubu.

O, proszę! usiadł gość, przykrywając się kołdrą. Gospodyni przyszła.

Jagoda, nie przejmując się, rozciągnęła się.

Irka? Co robisz tak wcześnie? Oglądamy film. Poznaj, to Staszek.

Irena poczuła, jak coś w środku pęka. Światło zgasło, a gniew, który gromadził się trzy tygodnie, zamienił się w lodowate spokój.

Wynocha, powiedziała cicho.

Co? zapytał Staszek.

Wynocha stąd. Dajcie sobie dwie minuty, żeby się przebrać i wyjść z mieszkania. Inaczej wezwę policję.

Ir, co to za histeria? zaczęła Jagoda, spływając z łóżka. My po prostu odpoczywamy. Staszek mi pomagał z CV

Mówiłam: wynocha! krzyknęła Irena, a Staszek drgnął. Wpuściłaś obcego do mojej sypialni? Założyłaś moje bielizny? Jedzenie pizzy na moim łóżku?

Co za drobnostka! zadrwiła Jagoda, zaczynając zakładać dżinsy. Przebierzesz, nie rozpadniesz się. Staszek, wracamy, jest duszno.

Po tym, jak Staszek wyjechał, Jagoda wróciła do salonu, jakby nic się nie stało.

Słuchaj, zmarnowałaś mi cały relaks. Normalny facet byłby

Irena przeszła do przedpokoju, wzięła duże worki na śmieci i wróciła do pokoju, gdzie Jagoda okupowała kanapę.

Wstawaj.

Po co?

Pakuję twoje rzeczy. Wyprowadzasz się. Natychmiast.

Nie masz prawa! To też mieszkanie mojego brata! On mnie zaprosił! Nie wyjdę, dopóki Olek nie przyjdzie!

Irena nie kłóciła się. Otworzyła szafę w przedpokoju, w której Jagoda trzymała swoje rzeczy, i zaczęła systematycznie pakować wszystko w worki: swetry, dżinsy, to leopardosukienka, brudne skarpetki pod krzesłem.

Hej! Co robisz? To kasjerka! Nie dotkniesz! krzyczała Jagoda, biegając wokół Ireny i próbując wyciągnąć rzeczy.

Irena była silniejsza. Adrenalina dała jej siłę. W pięć minut wypełniła trzy czarne worki. Walizka Jagody stała otwarta w rogu do niej wrzuciła kosmetyki, buty i ładowarki.

Jesteś chora! wykrzyknęła Jagoda, chwytając telefon. Zadzwonię Olkowi!

Irena bez słowa wyciągnęła worki i walizkę na klatkę schodową.

I wyjdź, wskazała drzwi.

Nie pójdę!

Dobrze, wezwę policję i powiem, iż w mieszkaniu jest obcy, który odmawia wyjścia i grozi mi. Gdzie masz zameldowanie? U mamy w Białobrzeg? Tam się udasz.

Jagoda zobaczyła w oczach Ireny determinację i zrozumiała, iż żarty skończone. Wybiegła na korytarz, łapiąc swoją torbę.

Poczujesz żal! Olek cię zostawi, ty zgred!

Irena zatrzasnęła drzwi, dwukrotnie obróciła zamek i założyła łańcuch. Serce waliło jak młot. Oparła się o drzwi i upadła na podłogę. W korytarzu słychać było krzyki Jagody, która kopnęła drzwi i wołała do całego osiedla, iż ją obrabowano i wyrzucili na mróz (choć był ciepły wrzesień).

Irena wybrała numer Olka.

Olek, mówiła, starając się nie drżeć. Twoja siostra siedzi w klatce ze swoimi rzeczami.

Co? Ir, co zrobiłaś? Dlaczego?

WOlek w końcu przyjechał, otworzył drzwi, podszedł do Jagody i, patrząc jej prosto w oczy, powiedział, iż to ostatni raz, kiedy jej życie krzyżuje się z ich domem.

Idź do oryginalnego materiału