"Jacenty! Podaj mi szparagi".
Helena Mniszek "Trędowata"
.jpg)
Mła miała to szczęście że w dzieciństwie mogła słuchać Ireny Kwiatkowskiej interpretującej jedno z najbardziej poczytnych w czasie międzywojnia dzieł literackich, znaczy osławiony "romans dla kucharek" pod tytułem "Trędowata". We mła głęboko zapadła ta lektura
z życia sfer złośliwie wyższych, co nie powinno dziwić skoro wokół mła panoszyła się gierkowszczyzna chyląca się ku upadkowi. Kartki na cukier w realu, czekolady spod lady a tu ordynat i szparagi. Powiało
dla mła "czymś lepszym"!
Mła prezentuje poniżej fragment powieści, wysłuchiwanej w czasie kiedy mięso lepszego gatunku pojawiało się w tzw. sklepach komercyjnych a kawę się załatwiało. Polowanie na papier toaletowy było jeszcze przed nami ( też było ekscytująco, najsampierw nagonka czyli wsłuchiwanie się w odgłosy naganiaczy, znaczy gdzie rzucili a potem to polowanie par force, z tym iż to człowiek bez kunia galopował do wybranego sklepu, gdzie inni klienci ustawieni w kilometrowej kolejce już ujadali jak te ogary ). "Wypił dwa kieliszki starki. Po zupie lokaj ciągle dolewał maderę,
zdziwiony, iż młody pan ma tak wyjątkowe pragnienie. Po polędwicy
Waldemar pił na humor burgunda, ale zdziwienie służącego wzrosło, gdy
podano szparagi. Zwykle ordynat nie lubił tej potrawy, ale dziś drugi
raz kazał sobie podawać.
Pani Elzonowska spojrzała na niego z miną
istoty wyższej, która by nie potrafiła dobierać jednej potrawy. Uważała
to za nieestetyczne, w ich sferze niesłychane. Jej zły humor znalazł
ujście, nie wytrzymała. Bez podniesienia oczu rzekła po francusku,
głosem trochę syczącym, ciągnąc wyrazy:
- Nie rozumiem, jak można dwa razy brać z półmiska. Bierze się tylko raz odpowiednią ilość dla zaspokojenia apetytu.
Pan Maciej patrzał na córkę z wymówką w
oczach. Nie rozumiał rozdrażnienia posuniętego aż do niegrzeczności.
Ale Waldemar nie zawstydził się, przeciwnie, rozweseliło go to. Zerknął
na ciotkę złośliwie, na Stefcię figlarnie, uśmiechnął się i zawołał do
lokaja:
- Jacenty! Podaj mi szparagi."
.jpg)
Człowiek był małoletni, starki, madery i burgundy mało do niego przemawiały, polędwicę widywał od święta ale szparagi to była legenda przyjęć Babci Wiktorii i Ciotki Dany, razem z rakami w koprze. Mła była święcie przekonana iż gdyby w jakimś cudem w jej pobliżu pojawiły się szparagi, to Jacenty byłby jeszcze bardziej zdziwiony niż w przypadku ordynata. Mła zupełnie nie zważałaby na panujące w wyższych sferach głupie obyczaje, w myśl zasady iż kiedy dama coś robi, to na pewno ma to głębokie uzasadnienie i powinno zostać przyjęte. W końcu wicie rozumicie, damy mają prawo być ekscentryczne, hym... w przeciwieństwie do zwykłych zjadaczek chleba, które są tylko durne i niewychowane. Mła rzecz jasna już wówczas zarozumiale uważała się za damę. Takie to poglądy na ekscentryczność dam i trwałość zasad mła miała w wieku ledwie lat nastu. Taa... Podobno mła w głębokim dzieciństwie jadła zarówno szparagi, jak i raki w koprze. O ile raki zostawiły ślad w pamięci o tyle szparagi przeszły bezobjawowo. Mła chyba bardziej wolała wyrazistsze smaki, zupełnie jak ordynat Waldemar. Dobrze iż mła się nie podobał "ogień zamknięty w kwiecie lilii" albo iż nozdrza jej nie drgały, jak szlachetnemu rumakowi chrapy, na widok "ognistych Cyganek". No bo tak po prawdzie szparag warzywko delikatne, podniebieniom rozsmakowanym w kapustce, pomidorach czy papryce wydawać się może mdły. Pierwszy zapamiętywalny kontakt ze szparagami był dla mła rozczarowujący. Białe szparagi mimo obierania były łykowate a główki za to straszliwie ciapowate, jednym słowem ohyda! Dopiero z czasem mła opanowała dość trudną sztukę gotowania szparagów, wyćwiczyła się tak iż nie potrzebuje garnka w którym szparagi ustawia się w pionie. W szparagach się rozsmakowałam podobnie jak w szpinaku, który w dzieciństwie uznawałam za niejadalną krowią kupę ( tzw. szpinak siekany po polsku to dla mła przez cały czas obrzydliwość, konsystencja i wygląd odstraszają ale inne potrawy ze szpinaku to mniam ). Lubię szparagi białe, zielone, fioletowe, hodowane, zbierane w dziczy, wszelakie znaczy, korzystając z promocji mła co i raz nabywa warzywko i pieści nim sobie kubki smakowe. W niedzierlę mła wykona parpadele z sosem szparagowo - gorgoncolowym i pożre. Maj to niby najlepsza pora na szparagi ale ten maj był chłodny, no i zielone szparagi to w czerwcu tyż dobre. Mniam.