**Szczęśliwe Zmiany**
Halina Nowak wyjrzała z klatki schodowej i zatrzymała się na chwilę. Przymrużyła oczy, spoglądając w niebo, sprawdzając, czy nie zanosi się na deszcz, dopiero potem skinęła głową w stronę sąsiadek siedzących na ławce przed blokiem. Ruszyła dalej, unosząc podbródek. Kobiety, które na jej widok zamilkły, znów ożyły, szepcząc między sobą i rzucając za Haliną nieprzychylne spojrzenia.
Nikt nie wiedział, ile Halina Nowak ma lat. Była już na emeryturze od kilku lat, ale trzymała się znakomicie. Siwiejące włosy zawsze starannie ułożone, makijaż subtelny, dostosowany do wieku. Sylwetka prosta, ani śladu nadwagi, choć nie była chuda.
Jedni twierdzili, iż ma około sześćdziesięciu, inni – iż ledwo przekroczyła pięćdziesiątkę. Zazdrośnicy szeptali, iż pewnie skończyła już siedemdziesiąt, a wygląda młodo tylko dzięki cudom medycyny estetycznej.
— A czemu miałaby źle wyglądać? Facet porządny, nie pił, nie znęcał się. Odszedł cicho, bez awantur, do młodszej. Syn jedyny, kłopotów nie sprawia. Ani wnuków, ani kota, ani psa. Żadnych obowiązków. Gdyby nie mój pijak, może i ja bym tak królową chodziła — mruczała jedna z kobiet.
— Ty? Królową? Rozśmieszyłaś mnie, Bronisławo — szturchnęła ją łokciem sąsiadka.
— A co? Jak mój Zdzisiek wreszcie się rozpieści, to i ja zacznę żyć. Wyjdę z domu, spojrzę na was z góry i pójdę sobie na spacer.
Sąsiadki wybuchnęły śmiechem.
— Patrzcie, Kazimierz oczy za Haliną wodzi, choćby pracy przestał pilnować — szepnęła jedna.
— Niech się nie łudzi. Powinien szukać kogoś skromniejszego — westchnęła inna.
— A co w Kazimierzu złego? Nie pije, nie pali, złote ręce — broniła go kolejna.
— Czemu takie złośliwe, baby? Dość już obgadywać Halinę Nowak. Nie zazdrośćcie — mruknął Kazimierz, ciągle przycinając krzewy.
Halina wiedziała, iż jest tematem plotek. Łapała oderwane zdania, widziała te spojrzenia. Dawno przestała się tym przejmować.
Życie miała zwyczajne, jak większość kobiet. Mąż przystojny, urodziwy, pasujący do niej. Kobiety same się do niego rwały. Ile przez to wycierpiała. A gdy w końcu odszedł, myślała, iż świat się zawali. Dla syna się pozbierała. Od tamtej pory trzymała mężczyzn na dystans.
Syn, Robert, zbliżał się do trzydziestki, a wciąż się nie ożenił. Halinę to nie cieszyło. Czy to normalne, żeby dorosły mężczyzna mieszkał z matką? Dziewczyny wprawdzie miał, ale do ślubu nie doszło.
Żadna z nich Halinie nie uHalina uśmiechnęła się, patrząc, jak Zosia bawi się z nową przyjaciółką, i pomyślała, iż życie potrafi zaskakiwać najpiękniejszymi zmianami.