Szczęśliwe przemiany

polregion.pl 1 tydzień temu

Szczęśliwe zmiany

Alicja Kowalska wyszła z klatki i przystanęła. Przymrużyła lekko oczy, oceniając, czy nie zbierze się na deszcz, dopiero potem skinęła głową siedzącym na ławce sąsiadkom. Ruszyła dalej, unosząc podbródek. Kobiety, które umilkły na jej widok, ożyły, szepcząc między sobą i rzucając za nią nieprzyjazne spojrzenia.

Nikt nie wiedział, ile Alicja Kowalska ma lat. Niby nie młoda, od kilku lat na emeryturze, ale włosy z siwizną zawsze modnie przycięte, makijaż subtelny, dostosowany do wieku. Sylwetka prosta, bez zbędnych kilogramów, choć nie chuda.

Jedni twierdzili, iż ma około sześćdziesiątki, inni — iż ledwo pięćdziesiątkę. Najzłośliwsze szeptały, iż przekroczyła siedemdziesiątkę, a młodość zawdzięcza cudom medycyny estetycznej.

— A czemu miałaby źle wyglądać? Facet był porządny, nie pił, nie znęcał się. Odszedł cicho, bez awantur, do młodszej. Syn jedyny, kłopotów nie sprawia. Ani wnuków, ani kota, ani psa. Żadnych obowiązków. Gdyby nie mój pijak, może i ja bym tak królową chodziła.

— Ty? Królową? Rozśmieszyłaś mnie, Jadwigo — szturchnęła mówiącą kobietę sąsiadka.

— A co? Jak się mój Janusz, nie daj Boże, ulotni, to może i ja zacznę żyć. Wyjdę z domu, spojrzę na was z góry i pójdę sobie spacerować.

Sąsiadki wybuchnęły śmiechem.

— Patrzcie, Zbigniew się za Alicją aż zapomina, choćby pracy nie pilnuje — syknęła jedna.

— Niech się nie łudzi. Powinien szukać kogoś skromniejszego — westchnęła inna.

— A co Zbigniew złego? Nie pije, nie pali, złote ręce — broniła go trzecia.

— Co wy takie złośliwe, baby? Dajcie Alicji spokój. Nie zazdrośćcie — rzucił Zbigniew, przystając z sekatorami przy krzakach.

Alicja domyślała się, iż jest tematem plotek. Słyszała oderwane zdania, widziała te spojrzenia. Dawno przestała się nimi przejmować.

Życie miała różne, jak większość kobiet. Mąż przystojny, urodziwy, do pary. Kobiety same się do niego garnęły. Ile przez to wycierpiała. A gdy w końcu odszedł, myślała, iż nie przeżyje. Dla syna wzięła się w garść. Od tamtej pory trzymała mężczyzn na dystans.

Syn, jedyny, Robert, zbliżał się do trzydziestki, a wciąż nie żonaty. Alicję to nie cieszyło. Czy to normalne, żeby dorosły mężczyzna mieszkał z matką? Dziewczyny wprawdzie były, ale do ślubu nie dochodziło.

Nie wszystkie Alicji się podobały. W sumie żadna. Ale nie wtrącała się. Wiedziała, iż zakazami tylko zaszkodzi, a może i syna straci. Czekała. Mijały miesiące, miłości gasły. Jedne związki Robert kończył sam, inne — dziewczyny.

Pewna jednak o mało nie skończyła się ślubem. Miła, sympatyczna. Ślub to ślub, czas najwyższy. Alicja nie protestowała. Robert, jak przystało, poszedł poznać rodziców dziewczyny, ale wrócił przygnębiony. Ojciec okazał się pijakiem, matka — schorowaną od jego razów. Wypili za znajomość, ojciec zaczął pouczać przyszłego zięcia, grozić, mało do bójki nie doszło.

— Mamo, co robić? Kocham ją, ale jak z takimi ludźmi żyć? — spytał matczynych rad.

— Nic nie zrobisz. Rodziców się nie wybiera. jeżeli jesteś gotów na to, żenij się — odparła Alicja.

Ku jej uldze związek się rozpadł.

Po spacerze Alicja poczytała książkę, zdrzemnęła się i zabrała za kolację, zerkaKiedy w końcu usłyszała dzwonek do drzwi, wiedziała już, iż życie nigdy nie będzie takie samo, a w jej sercu na zawsze zagości ten drobny dźwięk – słowo „babciu”, wypowiedziane tak naturalnie, jakby zawsze do niej należało.

Idź do oryginalnego materiału