Szczęście w przypadkowej formie

newsempire24.com 1 tydzień temu

*Szczęściara, prawda?*

– Kasia, pozwól mi wszystko wyjaśnić! – Na progu stał zdyszany Władysław.
-Czego ode mnie chcesz? Idź się tłumacz ze swoim szefostwem!
-Nie zrozumiałaś. Przepraszam… Proszę, zamknij wszystkie drzwi i dzwoń na policję. Uwierz mi!

Kasia spojrzała na uciekającego Władysława z niedowierzaniem. Co to wszystko znaczy? Dlaczego zwykły serwisant zachowuje się tak dziwnie?

Nagle usłyszała hałas piętro niżej. Podniesione głosy, dźwięk tłuczonego szkła i krzyk Władysława.

-Kasia, uciekaj!

Dziewczyna gwałtownie zatrzasnęła drzwi. Nic nie rozumiała, ale zrobiła, jak kazał Władysław. Przekręciła dwa rygle, wsunęła klucz w zamek od środka. Potem, drżącymi rękami, wybrała 112.

Gdy ktoś zapukał, Kasia wzdrygnęła się. Przycisnęła telefon do piersi, modląc się, by to się wreszcie skończyło.

-Ślicznotko, jesteś tam? Słyszymy cię. Otwórz grzecznie, nic ci nie zrobimy, obiecujemy – rozległ się nieprzyjemny głos za drzwiami.

Kasia milczała, ledwo oddychając. Głosy umilkły, ale dobiegły dziwne dźwięki. Ktoś próbował otworzyć drzwi od zewnątrz.

-Ta głupia klucz wsadziła. Słyszysz? Nie komplikuj sobie życia! Otwieraj już.
-Wynoście się! Policja już jedzie! – krzyknęła Kasia, ale natychmiast zakryła usta dłońmi.
-No to źle zrobiłaś, laleczko – odpowiedział ten sam głos. – Spadamy, chłopaki. Ale wrócimy, jasne?

Nieznajomi zbiegli po schodach. Hałas przycichał, aż w końcu zapanowała cisza. Kasia osunęła się po ścianie, wciąż ściskając telefon.

Znowu stukanie do drzwi. Dziewczyna cicho wrzasnęła, ale odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała:

-Otwierać, policja!

Kasia siedziała przy kuchennym stole, opowiadając swoją historię. Młodszy funkcjonariusz skrzętnie notował. Dziewczynę wciąż trzęsło.

-Proszę powiedzieć, kim jest Władysław i gdzie się państwo poznali? – zapytał drugi policjant. Kasia nie znała się na stopniach, ale po jego tonie i komendach dla młodszego zrozumiała, iż to starszy w patrolu.
-Pół roku temu kupiłam nową pralkę. W zeszłym miesiącu zaczęła przeciekać. Sklep skierował mnie do serwisu, a oni przysłali Władysława.
-Spotykaliście się wcześniej?
-Nie, oczywiście iż nie. Pierwszy raz zobaczyłam go, gdy przyjechał do mnie.
-Wpuściła pani do domu obcego mężczyznę?
-O czym pan mówi? To był pracownik autoryzowanego serwisu. Nie wpuściłam byle kogo! – Kasia spojrzała na policjantów z wyrzutem.

I słusznie. Nie było powodu, by nie ufać serwisantowi. Władysław przyszedł dokładnie o umówionej godzinie. Gdy Kasia otworzyła drzwi, ujrzała wysokiego, wysportowanego mężczyznę w firmowym uniformie. Miał ze sobą dużą walizkę z narzędziami. Dokładnie sprawdził pralkę, robił notatki, a potem wypełnił protokół. Kasia podpisała go później – wszystko wyglądało oficjalnie.

Nie było powodów, by go podejrzewać.

-No, gotowe. Będzie jak nowa! – powiedział serwisant, podając Kasi małą karteczkę.
-Co to?
-Mój numer telefonu.
-A to nie jest niezgodne z zasadami firmy? – zdziwiła się Kasia, niepewnie biorąc kartkę.
-Niech pani nie myśli źle. Po prostu, czasem po jednej usterce wychodzi druga. Przez serwis zgłoszenia idą długo, a jeżeli zadzwoni pani bezpośrednio, przyjadę szybciej.

Kasia odetchnęła z ulgą. To miało sens – zanim serwis wysłał Władysława, minął tydzień.

Ale już po kilku dniach pralka znowu przeciekała. Kasia nie miała wyjścia – znów wezwała Władysława.

-Przyjadę i sprawdzę. Oczywiście, bezpłatnie – powiedział.
-Nie rozumiem, co jest nie tak z tą pralką.
-Niech się pani nie martwi, zerknę. Na tę markę często narzekają, wierzcie mi.

Gdy skończył, wytrząsł ręce i uśmiechnął się do Kasi.

-To wszystko. Mam nadzieję, iż już mnie pani nie potrzebuje – powiedział szczerze.
-Tego samego życzę. Dziękuję bardzo!

Po tych perypetiach Kasia wreszcie odetchnęła. Nie kontaktowała się z Władysławem – nie było powodu. On też nie okazywał niczego niepokojącego. Gdy już zapomniała o awariach, pralka znów się zepsuła. Tylko tym razem numer Władysława był nieosiągalny.

Kasia wytarła wodę z podłogi i rozpłakała się. -*Głupie żelastwo!* – wyrzuciła z siebie, trzaskając drzwiczkami.

Nie pozostało nic innego, jak znów zadzwonić do serwisu. Kobieta po drugiej stronie zdziwiła się, iż problem wciąż istnieje.

-Mistrz Władysław zgłosił, iż awaria została usunięta. Mówi pani, iż przyjeżdżał ponownie? Ale nie widzę takiego zgłoszenia…
-Nie rozumie pani. Powiedział, iż z tym modelem są ciągłe problemy i iż łatwiej kontaktować się z nim bezpośrednio.

Działo się coś dziwnego. Serwis wysłał nowego serwisanta, ale ten miał przyjechać dopiero następnego dnia. Operatorka zapewniła, iż Władysław nie odbiera, ale na pewno wyjaśnią sprawę. I iż do tej pory nie miał żadnych problemów.

Tego samego dnia do drzwi zapukał… sam Władysław, błagając, by zamknęła drzwi i wezwała pomoc.

-To wszystko – westchnęła Kasia. – Nic więcej nie wiem.
-Mówiła pani, iż rozmawiała z Władysławem podczas naprawy?
-Nie. O czym miałabym z nim gadać? Czasem pytałam, czy czegoś nie potrzebuje.
-Mówiła pani, iż miał swoje narzędzia? – uśmiechnął się młodszy funkcjonariusz.
-Szmaty ze sobą nie noszą – odparła Kasia. – Mieli państwo kiedyś zepsutą pralkę? Jak odkręcają zawór, woda leci na wszystkie strony…

Policjanci zamilkli, wymieniając spojrzenia. Kasia, wyczuwając ich ton, nie wytrzymała.

-Co się dzieje? Proszę mi wyjaśnić. Ci ludzie obiecali wrócić… Kim oni są?
-Na razie nic nie wiemy. Ale podejrzewamy, iż WMijały godziny, gdy nagle telefon Kasi rozświetlił się ponownym połączeniem – a głos w słuchawce powiedział tylko: *„Wszystko się wyjaśniło, już nigdy pani nie zagrażają”*, i zanim zdążyła zapytać cokolwiek, linia zamilkła na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału