Szczęście mojego syna niszczą nasze więzi: synowa zburzyła nasze relacje do cna

newskey24.com 1 dzień temu

Łzy lecą mi po policzkach, bo mój syn nie chce już ze mną mieć nic wspólnego. Ta synowa zniszczyła naszą relację doszczętnie.

Jak boli to uświadomienie… Jak strasznie przyznać przed samą sobą, iż jedyne dziecko odwróciło się ode mnie. Że poświęciłam mu życie, rezygnując z tak wiele, a teraz zostałam zupełnie sama. Nie wiem, gdzie popełniłam błąd. Może mam trudny charakter. Może za dużo wybaczałam. Może kochałam aż do samozniszczenia.

Wychowywałam syna sama. Mężczyźni w moim życiu pojawiali się, ale żaden nie dał mi oparcia. Jedni szukali korzyści, drudzy ratunku, a jeszcze inni tylko mojej pensji. Wszystko dźwigałam na własnych barkach. W latach 90. nie było czasu w płacz – harowałam ponad siły, by syn miał co jeść i mógł się uczyć. Sama głodowałam, nie kupowałam sobie butów ani ubrań – wszystko dla niego.

Później los postawił na mojej drodze żonatego mężczyznę. Niech mnie osądzą, jeżeli chcą, ale to on pomógł mojemu synowi znaleźć drogę. Pracował w branży naftowej i załatwił mu tam pracę. Pieniądze były niewielkie, ale pojawiały się właśnie wtedy, gdy najbardziej były potrzebne. Nie chodziło o kwoty – chodziło o wsparcie.

Syn skończył technikum, potem studia, ale bez doświadczenia nikt go nie chciał. Pracował w fabryce, ale nie wytrzymywał – chciał zarabiać, a nie harować. Wspierałam go we wszystkim, wierzyłam, iż kiedyś założy własną firmę. Wkładałam w niego ostatnie grosze, byleby nie zboczył z drogi.

A potem przyprowadził ją do domu. Ładna, ale pusta w środku. Głupiutka i dziecinnie kapryśna. Ale skoro on tak zdecydował – pogodziłam się z tym. Ciąża, ślub, nadzieje. Marzyłam, iż zostanę babcią. Cieszyłam się jak dziecko. choćby zorganizowałam im wesele.

Pomógł mój znajomy – dał pieniądze na obrączki. Powiedziałam synowej: „Wybierzcie coś w granicach tej kwoty. To wystarczy dla dwojga.” A ona wybrała pierścionek trzy razy droższy. Nie obchodziło ją to – chciała mieć najlepsze, choćby jeżeli mąż miałby zostać bez obrączki. Od tej chwili stałam się dla niej wrogiem. Tylko dlatego, iż postawiłam granice.

Ale milczałam. Kupiłam im samochód, żeby syn mógł dorabiać po pracy. Myślałam, iż ułatwię im życie. A potem wszystko zaczęło się walić. Dziecko – trudne, ciągle płacze, nie śpi. Syn pracuje dzień i noc, nie może pomóc. Teściowie (jej rodzice) zaczęli mówić: „Cóż to za ojciec?”, „Cóż to za mąż?”. Sprzedali samochód. Dochody spadły. Potem rozwód. Syn zaczął pić. Odebrano mu prawo jazdy. Wszystko się rozpadło.

Wyciągnęłam go. Zmusiłam, żeby się podniósł. Znów stanął na nogach, choćby zaczął własny biznes – ale wszystko jest na moje nazwisko: miał problemy z komornikiem, długi, kredyty. I tak – grał. Próbował wygrać i odzyskać wszystko naraz. Nie wyszło. Znów mu pomagałam, płaciłam za pracowników, utrzymywałam firmę. Byleby tylko mu się udało.

Kiedy znów pojawiły się pieniądze – ona wróciła. Znów są razem. Ale teraz unika mnie. Wszystko jest na mnie, a ja czuję się niepotrzebna. Wynajmują mieszkanie, żyją osobno. Ona do mnie nie dzwoni, nie pisze. Wnuczka – kapryśna, niczym się nie interesuje. A syn zaczął mówić, iż „babcia powinna pomagać”. Nie odmawiam, kiedy mnie wzywają, ale wzywają tylko wtedy, gdy coś jest im potrzebne.

Potem powiedział: „Zwolnij się, potrzebuję pomocy.” Zwolniłam się. Teraz siedzę bez pensji i czekam, aż on da mi cokolwiek na jedzenie. Często nie daje. Podarował mi samochód – ale nie daje pieniędzy na ubezpieczenie. To mi go zabiera, to oddaje. A gdy sama pojechałam – auto zgasło. Okazało się niesprawne. Boję się.

Wzięłam już na siebie kredyt na jego samochód. Najpierw spłacał. Teraz nie. Na moje telefony nie odpowiada. Dom, w którym żyliśmy, dawno podzielił po połowie z byłą żoną. Teraz nie zaprasza mnie ani na Nowy Rok, ani na urodziny. Przychodzę tylko wtedy, gdy potrzebują, gdy chcą iść do kawiarni i szukają, z kim zostawić dziecko.

Ostatnio przyszłam do jego pracy – nakrzyczał na mnie. Mówi, iż wstyd. Za co? Nie piję. Byłam w Związku Literatów. Całe życie mu pomagałam. Chciałam tylko zobaczyć syna.

Teraz mnie zablokowali. choćby zadzwonić nie mogę. Płaczę w nocy, nie wiedząc, co robić. Tak wiele oddałam temu człowiekowi – a on tak mnie potraktował. Wciąż ich przepraszam: „Jeśli powiedziałam coś źle – wybaczcie.” A oni milczą.

Wciąż się zastanawiam: gdzie popełniłam błąd? Co zrobiłam nie tak? Dlaczego mój syn nie chce już ze mną mieć nic wspólnego? I to pytanie – boli bardziej niż cokolwiek innego.

Idź do oryginalnego materiału