Szczere rozmowy serca

twojacena.pl 2 godzin temu

Znów zbliżał się Nowy Rok. W całym Krakowie panował ruch, centra handlowe tętniły życiem, wszędzie słychać było świąteczne piosenki, które każdy znał na pamięć.

Ale dla Kingi nie było w tym radości. Ten rok był trudny dla niej i jej matki, Ireny. Uczyły się żyć bez ojca. Kinga nie mieszkała już z rodzicami była dorosłą, zamężną kobietą, miała dziesięcioletniego syna, Wojtka.

Rok temu, tuż przed świętami, odszedł jej tata. Kinga była tak pochłonięta własnym bólem, iż nie od razu zrozumiała, jak bardzo cierpi matka.

Jan Władysław był troskliwym, dobrym mężem i ojcem. Wykładał ekonomię na uniwersytecie i zawsze mówił:

Oni wszyscy są jak moje dzieci, nigdy na nich nie krzyczę. A oni odpłacają mi tym samym. Przez tyle lat nauczania nie miałem ani jednego konfliktu ze studentami. Były pytania, ale zawsze razem je rozwiązywaliśmy oni zadowoleni, ja też.

Tak, tato, wszyscy ciebie szanują przytakiwała córka.

Jan Władysław uwielbiał stare filmy, śmiał się głośno i szczerze. Kiedy Kinga była mała, często zabierał ją na spacery. Czasem całą rodziną chodzili do kina, na wycieczki do parku, na wakacje zawsze jeździli we troje.

Kinga widziała, jak ojciec traktował jej matkę z czułością i szacunkiem. Dlatego i ona szukała męża podobnego do taty. I znalazła była zadowolona ze swojego męża, Marka. Po ślubie zamieszkali we własnym mieszkaniu, które podarowali im rodzice.

Wszystko było dobrze. Aż trzy lata temu u Jana Władysława wykryto raka. Irena i Kinga były w szoku, ale on je uspokajał:

Nie martwcie się, moje dziewczyny. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie żartował, choć jego oczy straciły blask.

Rok temu odszedł.

*Nie przeżyję tego*

Zawsze będę pamiętać stuk zamarzniętej ziemi o wieko trumny, mamę szlochającą przy grobie, smutne dźwięki talerzy na stypie myślała czasem Kinga.

Teraz cały czas bała się o matkę. Kiedy wróciły po pogrzebie do pustego mieszkania, Irena przeszła przez pokój i osunęła się w fotel, w którym zawsze siadywał jej mąż. Siedziała nieruchomo, wpatrzona w jeden punkt. Kinga też nie wiedziała, co powiedzieć była złamana tym bólem.

Nie dam rady usłyszała słowa matki.

Podeszła, uklękła przed nią, wzięła jej zimne dłonie w swoje.

Czego nie dasz rady, mamo?

Irena spojrzała na córkę, jakby nie rozumiała pytania, i cicho odparła:

Żyć bez niego. Nie potrafię.

Dopiero teraz Kinga zrozumiała ona cierpiała, ale jej matka cierpiała jeszcze bardziej.

*Czekała, aż ból minie*

Minął dokładnie rok. Irena i Kinga uczyły się żyć bez Jana Władysława. Kinga stopniowo przyzwyczajała się do braku jego głosu w słuchawce. Tak bardzo go brakowało. Kiedy wcześniej przychodziła do rodziców, zawsze widziała znajomą siwą głowę w fotelu naprzeciw telewizora ulubione miejsce ojca. Teraz tego nie było. Teraz zostawiła tylko ból. Czekała, aż przestanie ją dręczyć, ale do niego dołączył strach o matkę.

Boże, tylko niech ona da radę myślała Kinga, budząc się w nocy. Ta myśl nawiedzała ją w różnych chwilach.

Wtedy brała telefon i dzwoniła do matki nie w nocy, ale rano, w południe, wieczorem. Bała się o nią rozpaczliwie.

Kinga, nie dręcz się tak mówił Marek. Spójrz na siebie. Jesteś wyczerpana, masz podkrążone oczy. Wszystko będzie dobrze. Jeszcze trochę czasu, a zobaczysz twoja mama sobie poradzi.

Może masz rację, Marku. Ale kiedy patrzę na mamę, przeraża mnie ta przemiana. Stała się cicha, zamknięta w sobie. O czym ona ciągle myśli? Trzeba ją zaprosić do nas.

Kinga zadzwoniła. Matka odebrała cichym głosem.

Tak, córeczko…

Mamusiu, przyjedź do nas. Dzisiaj sobota, pójdziemy z Wojtkiem do parku. Nie siedź sama.

Nie, córko, dziękuję. Nie chce mi się wychodzić, a co dopiero jechać. Poza tym nie jestem sama w myślach jestem z tatą.

Właśnie dlatego. Mamo, chcę, żebyś na chwilę odeszła od tych myśli. Przyjedź prosiła Kinga, ale matka odmówiła.

Odłożyła telefon, spojrzała na Marka.

Jak ją stąd wyrwać? Kiedy do niej przychodzę, jest zadowolona, ale nie chce wychodzić woli rozmawiać w domu.

Cierpliwości, Kinga. Trzeba dać jej czas.

*Niepokój*

Dziś mijał dokładnie rok od śmierci Jana Władysława. Za dwa dni Nowy Rok. Życie będzie toczyć się dalej. Kinga od rana dzwoniła do matki, ale ta nie odbierała. Dzwoniła raz, drugi tylko długie sygnały. Zaczęła się bać. Nigdy tak nie było Irena zawsze odbierała.

Porwała kluczyki i wybiegła z mieszkania. Wbiegła do klatki schodowej, serce waliło jej jak młot.

Boże, tylko niech nic się jej nie stało szeptała, otwierając drzwi.

W środku panowała idealna cisza. Na kuchennym stole leżała kartka:

*Moja kochana córeczko, wiesz, jak bardzo cię kocham. Nie chcKinga spojrzała przez okno, widząc, jak pierwsze płatki śniegu wirują w powietrzu, i zrozumiała, iż najważniejsze jest trzymać się razem, bo tylko wtedy ból z czasem zmieni się w wspomnienie.

Idź do oryginalnego materiału