„Synu, zadbaj o swoją siostrę, bo jej potrzebujesz – obiecuję, iż będziesz miał dom.”

newsempire24.com 4 dni temu

— Synu, będziesz miał dom. Tylko proszę, zaopiekuj się chorą siostrą. Nie możesz jej porzucić — szepnęła matka, jej głos ledwo docierał przez cienką zasłonę zmierzchu.

Każde słowo przychodziło jej z trudem, jakby choroba wysysała z niej życie kroplami. Leżała w łóżku, wiotka, niemal prześwitująca. Wojtkowi wydawało się, iż to nie ta sama kobieta, która niegdyś nosiła go na rękach — silna, o szerokim uśmiechu i dłoniach twardych od pracy. Teraz była tylko cieniem.

— Synu, błagam, nie zostawiaj Bronki… Ona jest inna, ale to nasza krew. Obiecaj mi… — Matka ścisnęła jego dłoń z nagłą siłą. Skąd w tej kruchej dłoni tyle mocy?

Wojtek zmarszczył brwi. Spojrzał mimowoli na starszą siostrę, Bronisławę, która siedziała w kącie ich maleńkiego mieszkania w Łodzi. Miała już ponad czterdzieści lat, a wciąż bawiła się lalką, nucąc pod nosem bezładne melodie. Uśmiechała się, jakby świat był jednym wielkim weselem, a nie miejscem, gdzie gasła ich matka.

Sam Wojtek prowadził życie pełne sukcesów — firmę budowlaną, drogi samochód, willę nad Wisłą. Ale w tym idealnym świecie nie było miejsca dla Bronki. Jego dzieci bały się jej dziwnych zachowań, a żona, Krystyna, nazywała ją „wariatem”. Choć Bronka była cicha jak mysz, nikomu nie wadziła.

— No wiesz… mam rodzinę… a Bronka… ona jest… — mruknął, próbując wyswobodzić rękę z uścisku matki, słabego, a jednak upartego.

— Synu, dom ojca przejdzie na ciebie… Dla Bronki zostawiłam trzypokojowe mieszkanie. Wszystko już załatwione.

— Skąd pieniądze?! — Wojtek i Krystyna wymienili spojrzenia, zaskoczeni. Ich twarze rozjaśniły się na tę wieść.

— Opiekowałam się starą nauczycielką… Nosiłam jej jedzenie, leki… Była dobra. Nie spodziewałam się, iż zapisze mi swoje mieszkanie. Przeniosłam je na Bronkę, żeby miała swój kąt. Ale ty… ty musisz o nią dbać, błagam… Później mieszkanie trafi do twoich dzieci… Kto wie, jak długo ona pociągnie…

Pożegnali się. Matka zmarła tej samej nocy.

Bronka zdawała się nie rozumieć, iż została sama. Wojtek zabrał ją do siebie i natychmiast zaczął remont w tamtym trzypokojowym mieszkaniu.

— Po co Bronce tyle przestrzeni? Niech zostanie z nami. A tam znajdziemy lokatorów — oznajmił żonie z zapałem.

Krystyna początkowo nie protestowała. Bronka nie sprawiała kłopotów: bawiła się lalkami, przeglądała szuflady, zawsze uśmiechnięta. Ale jej odmienność nie dawała spokoju. „Dziś jest spokojna, a co będzie jutro?” — szeptała Krystyna mężowi.

„Daj jej czas” — prosił Wojtek. Ale pół roku po śmierci matki, z pomocą znajomego notariusza, przepisał na siebie zarówno dom ojca, jak i mieszkanie siostry. Bronka podpisała papiery, choćby nie wiedząc, co to znaczy.

Od tej chwili jej życie stało się piekłem.

Gdy Wojtek był w pracy, Krystyna znęcała się nad Bronką. Obrażała ją, zamykała w pokoju, nie wypuszczała choćby latem. Czasami zamiast jedzenia stawiała przed nią miskę z karmą dla kota, wrzeszczała, doprowadzając biedną kobietę do łez. Pewnego dnia uderzyła Bronkę w twarz. Ta tak się przestraszyła, że… zrobiła się pod siebie.

— Ty nie tylko stuknięta, ale jeszcze sikasz się jak dziecko?! Wynoś się z mojego domu, nie chcę cię widzieć! — ryczała Krystyna.

Spakowała jej rzeczy do worka na śmieci i wyrzuciła za bramę.

— Gdzie Bronka? Nie widziałem jej dziś — zapytał Wojtek wieczorem, kładąc się do łóżka.

— Poszła! — odcięła się Krystyna. — Wyobraź sobie, ta twoja siostra obsikała podłogę, a potem zamknęła się w sypialni. Ledwo otworzyłam drzwi, zwymyślałam ją, a ona złapała torbę i uciekła. Nie będę za nią biegać! Księżniczka się obraziła… — prychnęła.

Wojtek zastygł. Milczał, ważąc coś w myślach, w końcu rzekł:

— No, skoro poszła… — i włączył telewizor. — A tak w ogóle, znalazłem lokatorów do tego trzypokojowego.

Noc była ciężka. Wojtek nie zmrużył oka, myśląc o Bronce. Gdzie jest? Czy wszystko w porządku? Była przecież jak małe dziecko, bezradna. Dopiero nad ranem zasnął. Przyśniła mu się matka.

„Prosiłam cię, synu…” — powiedziała, leżąc w trumnie, i pogroziła palcem.

Ten sen wracał co tydzień, wysysając z niego siły. W końcu nie wytrzymał. Dwa miesiące po zniknięciu siostry zadzwonił do chrzestnej, Anny, mając nadzieję, iż ta wie coś o Bronce.

— Co, Wojtku, sumienie gryzie? — spytała zimno Anna. — Dobrze, iż wtedy zajrzałam do twojej matki. Znalazłam tam Bronkę. Była przerażona, nieszczęśliwa. Do dziś nie wiem, jak ta biedaczka tam dotarła! Teraz mieszka ze mną. Zaopiekuję się nią, nie potrzebuję jej mieszkania. A ty żyj z poczuciem winy. Módl się, żebyś do końca życia zachował rozum!

— Ciotko, daj spokój… — burknął Wojtek i rzucił słuchawkę. Westchnął z ulgą — siostra jest bezpieczna. Może iść dalej.

Bronka zmarła dwa miesiące później. DorBronka odeszła tak samo cicho, jak żyła, a Wojtek pozostał sam ze swoją pustką, która z każdym dniem stawała się coraz cięższa, aż w końcu pochłonęła go całego.

Idź do oryginalnego materiału