Dziennik osobisty
Nazywam się Stanisława Kozłowska. Mój syn, Marek, i jego żona, Zofia, wydawali się idealną parą, ale teraz czuję, iż ich związek wisi na włosku. Mieszkam w małym miasteczku pod Wrocławiem, rzadko ich widuję, ale ostatnia wizyta otworzyła mi oczy: Zofia się zmieniła – zamiast szlafroka nosi teraz eleganckie sukienki i chodzi na siłownię. Marek jednak, pochłonięty pracą, niczego nie zauważa. Moje serce matki krzyczy, iż coś jest nie tak. Boję się, iż ich małżeństwo zmierza ku rozstaniu, ale Marek tylko macha ręką, a ja rozdarta jestem między chęcią pomocy a lękiem, iż stracę wnuki.
Marek i Zofia są razem od dziesięciu lat. On ma 38 lat, ona 32, i zawsze wydawali się zgodni. Mają dwoje dzieci – ośmioletnią Kasię i pięcioletniego Jacka. Mieszkają w innym mieście, więc widujemy się rzadko – praca, dom, obowiązki pochłaniają ich czas. Kiedy miesiąc temu odwiedziłam ich, ledwo poznałam synową. Zamiast rozczochranych włosów i dresów – staranny makijaż, wysokie obcasy, nowa figura. Zofia promieniała, ale w tym blasku dostrzegłam niepokój.
Zofia pracuje na zmiany, a mimo to ogarnia dom – dzieci nakarmione, pranie uprane, wszystko lśni. Jeszcze pół roku temu w weekendy nie wychodziła z piżamy. Jako kobieta od razu wyczułam, iż coś jest nie tak. Takie zmiany nie biorą się znikąd. Zofia, piękna, z dziećmi i oddanym mężem, nagle zaczęła się tak starać… Dla kogo? Boję się, iż jej serce należy już do kogoś innego.
Mój syn jest ślepy. Zarywa noce w pracy, wraca wykończony i nie widzi, co się dzieje. Próbowałam z nim rozmawiać: „Marek, nie zauważyłeś, jak Zosia wygląda? Może tęskni za Twoją uwagą?”. Odparł tylko: „Mamo, nie wtrącaj się. Wszystko gra”. Zabolało, ale nie umiem milczeć. Chcę uratować ich związek, zanim będzie za późno. jeżeli Zofia szuka kogoś innego, ich małżeństwo się rozpadnie, a Kasia i Jacek zostaną w środku tej wojny.
Nie potrafię siedzieć bezczynnie. Wnuki to cały mój świat, ale po rozwodzie mogę je stracić. I tak widujemy się rzadko – jeżeli się rozejdą, Zofia może zabronić mi kontaktów. Dręczy mnie wątpliwość: a może się mylę, a Zofia po prostu postanowiła zadbać o siebie? Ale co, jeżeli mam rację? Nie chcę, by Marek został sam, a dzieci wychowywały się bez ojca. Tylko on mnie nie słucha, a ja czuję się winna, iż się wtrącam.
Z jednej strony – to nie moja sprawa. Są dorośli, może Zofia robi to dla siebie lub dla niego. Niektóre pary godzą się na zdrady, żyją po swojemu. Z drugiej – czy mogę milczeć, widząc nadchodzącą katastrofę? jeżeli nic nie powiem, a okaże się, iż miałam rację, Marek będzie miał do mnie żal. jeżeli się wtargnę, już teraz jest zły, iż się wtrącam. Wpadłam w pułapkę – każdy wybór wydaje się zły.
Moje serce pęka ze strachu o nich. Jak chronić ich szczęście, nie niszcząc wszystkiego? Może ktoś przeżył coś podobnego? Gdzie jest granica między troską a wtrącaniem się? Chcę wierzyć, iż Zofia zmieniła się dla siebie, ale instynkt matki szeptMoże powinnam porozmawiać z Zofią w cztery oczy i szczerze zapytać, co się dzieje, zanim będzie za późno.