Synowa jest dla mnie NIKIM! oznajmiła teściowa na urodzinach wnuka, ale nie spodziewała się reakcji własnego syna.
Obudziłam się o piątej rano, gdy za oknem ledwie szarzało świtem. Obok chrapał Krzysiek, z ręką założoną za głowę typowa pozycja człowieka, który nigdy się nie wysypia. Na palcach przeszłam do kuchni, włączyłam światło i wyjęłam z lodówki wszystko, czego potrzeba do tortu: biszkopty, krem, świeże maliny. Dziś Mikołaj skończył pięć lat, a ja marzyłam, by ten dzień był naprawdę wyjątkowy.
Nie za wcześnie? rozległ się głos w drzwiach. Mąż stał, mrużąc oczy od światła, z potarganymi włosami.
Idź się prześpij uśmiechnęłam się, rozcierając masło. jeżeli nie zacznę teraz, nie zdążę na przyjście gości.
Skinął głową, ale zamiast odejść, podszedł, objął mnie od tyłu i przytulił policzkiem do mojej szyi.
Czasem myślę, iż na ciebie nie zasługuję szepnął.
Uśmiechnęłam się i odstawiłam miskę.
Chodzi ci o awans? No tak, teraz jesteś szefem, a ja wciąż tylko nauczycielką w podstawówce.
Aniu, przestań odwrócił mnie do siebie. Dziś wszystkim powiemy. To będzie najlepsza niespodzianka.
Skinęłam głową, tłumiąc wzruszenie. Sze lata małżeństwa, a jego dotyk wciąż sprawiał, iż zamierałam. Choć kiedyś nikt nie wierzył, iż nam się uda.
O jedenastej tort był już gotowy, girlandy powieszone, a prezenty schowane w szafie. Zadzwonili do drzwi. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam kosmyk włosów i otworzyłam.
Helena Stanisławówna! Dzień dobry, tak wcześnie!
W progu stała teściowa z ogromnym zapakowanym pudełkiem. Jej nienaganna fryzura (salon co tydzień inaczej się nie da) i perfekcyjny makijaż ostro kontrastowały z moim domowym szlafrokiem i rozczochranymi włosami.
Aniu cmoknęła w powietrzu obok mojego policzka przyjechałam wcześniej, żeby pomóc. Rozumiesz przecież, jak ważne, by wszystko było na poziomie.
Milcząco wzięłam jej płaszcz i zaprowadziłam do kuchni. Pomóc w jej rozumieniu oznaczało przejąć kontrolę nad każdym moim ruchem i natychmiast wskazać wszystkie niedociągni szczególnie jeżeli chodziło o coś, co mogłoby być lepsze dzięki jej gustowi i statusowi.
Ojej, a to co? wskazała na tort, który właśnie wyjęłam z lodówki. Sama piekłaś? Czemu nie zamówiłaś w dobrej cukierni?
Chciałam zrobić to sama spokojnie odpowiedziałam, wyjmując talerze. Mikołaj lubi, gdy mama piecze.
No, on jest mały, co on może wiedzieć skrzywiła się teściowa. A goście? Jak oni to ocenią? Aniu, nie gniewaj się, ale cukiernia to poziom. A to no, takie domowe.
Milczałam, skupiając się na nakrywaniu stołu. Sześć lat takich uwag. Sześć lat sugestii, iż nie dorastam do jej wyobrażeń o odpowiedniej synowej.
A Krzysiek gdzie? rozejrzała się. Jeszcze śpi? Jego ojciec też nie lubił wstawać wcześnie.
Jest z Mikołajem w parku, zaraz wrócą.
Teściowa otworzyła szafkę, sięgnęła po kubek i natychmiast skrzywiła się:
Wciąż ta sama tania zastawa? Przecież dałem wam porcelanowy serwis na Nowy Rok. Nie podoba się?
Serwis, który kosztował prawie tyle, co moja miesięczna pensja, chowałam na specjalne okazje. Dziś nie wyjęłam go może dzieci coś zbiją.
Każde święto to samo. Każde spotkanie jak egzamin.
Przypomniałam sobie nasz ślub skromny, cichy. Wtedy Helena Stanisławówna, pochylając się do Krzyśka, szepnęła: Mógłbyś znaleźć lepszą. Myślała, iż nie usłyszę.
Minęło sześć lat. Czy mogę powiedzieć, iż się przyzwyczaiłam? Nie. Ale nauczyłam













