Synowa przestała nosić szlafrok, zaczęła się malować i chodzić na siłownię: Mój syn tego nie zauważa, pochłonięty pracą

polregion.pl 1 tydzień temu

Nazywam się Kazimiera Nowak. Mój syn, Marek, i jego żona, Agnieszka, wydawali się idealną parą, ale teraz czuję, jak ich związek pęka w szwach. Mieszkam w małym miasteczku pod Łodzią, rzadko ich widuję, ale ostatnia wizyta otworzyła mi oczy: Agnieszka zmieniła się, zamieniając dresy na eleganckie sukienki i siłownię, a Marek, pochłonięty pracą, jest ślepy na te zmiany. Moje matczyne serce krzyczy – coś jest nie tak, boję się, iż ich małżeństwo zbliża się do krawędzi. Ale syn tylko macha ręką, a ja rozdarta jestem między chęcią uratowania ich rodziny a strachem przed utratą wnuków.

Marek ożenił się z Agnieszką dziesięć lat temu. On ma 38 lat, ona 32, i zawsze wydawali się zgodni. Mają dwoje dzieci – ośmioletnią Zosię i pięcioletniego Kacpra. Mieszkają w innym mieście, więc widujemy się rzadko: praca, dom, obowiązki pochłaniają ich czas. Ale miesiąc temu przyjechałam w odwiedziny i ledwo poznałam synową. Zamiast znanego mi dresu i rozczochranych włosów – elegancka sukienka, szpilki, makijaż. Agnieszka promieniała jak gwiazda, a ja zauważyłam, iż zaczęła chodzić na siłownię. W jej oczach był blask, ale gdzieś tam czaił się niepokój.

Agnieszka pracuje na zmiany, a w wolnym czasie zajmuje się dziećmi i domem. Wszystko lśni: dzieci najedzone, pranie poskładane, porządek idealny. Jeszcze pół roku temu w weekendy nie wychodziła z dresów, siedziała w domu. Jako kobieta od razu wyczułam, iż coś jest nie tak. Takie zmiany nie dzieją się bez powodu. Agnieszka, piękna, z dwójką dzieci i wiernym mężem, nagle zaczęła się tak starać. Dla kogo? Boję się, iż jej serce bije już nie dla Marka, ale dla kogoś innego.

Mój syn niczego nie widzi, jakby miał klapki na oczach. Zanurza się w pracy, wraca późno, zmęczony, i nie dostrzega, jak zmieniła się żona. Próbowałam z nim porozmawiać: „Marek, widzisz, jak Agnieszka wygląda? Może brakuje jej twojej uwagi?” Ale odparł szorstko: „Mamo, nie mieszaj się w nasze życie. U nas wszystko w porządku”. Jego słowa zraniły mnie, ale nie potrafiłam milczeć. Chcę uratować ich związek, póki nie jest za późno. jeżeli Agnieszka szuka uczuć gdzie indziej, ich małżeństwo jest stracone, a moje wnuki zostaną w środku tej burzy.

Nie mogę bezczynnie patrzeć. Zosia i Kacper to całe moje życie, ale po rozwodzie mogę ich stracić. Już teraz widujemy się rzadko, a jeżeli się rozstaną, Agnieszka może zabronić mi przyjazdów. Dręczy mnie pytanie – a może się mylę? Może synowa po prostu postanowiła zadbać o siebie? Ale jeżeli moje przeczucie mnie nie myli? Nie chcę, by Marek został z złamanym sercem, a dzieci wychowywały się bez ojca. Tylko on mnie nie słucha, a ja czuję winę, iż się wtrącam.

Z jednej strony – nie mam prawa ingerować. Są dorośli, może Agnieszka robi to dla siebie albo dla męża. Niektóre pary udają, iż nie widzą zdrady, żyjąc po swojemu. Z drugiej strony – nie potrafię milczeć, wiedząc, iż mogę zapobiec nieszczęściu. jeżeli nic nie powiem i będę miała rację, Marek oskarży mnie, iż nie uprzedziłam. jeżeli się wtrącę, już teraz jest zły, iż wchodzę w nie swoje sprawy. Jestem w pułapce, każdy wybór wydaje się zły.

Moje serce pęka ze strachu o syna i wnuki. Jak chronić ich szczęście, nie niszcząc wszystkiego? Może ktoś przeżywał coś podobnego? Gdzie jest granica między troską a wścibstwem? Chcę wierzyć, iż Agnieszka zmieniła się dla siebie, ale matczyna intuicja szepcze: zbliża się tragedia. Nie mogę stracić kontaktu z Zosią i Kacprem, ale jeszcze bardziej boję się, iż ich rodzina się rozpadnie, a ja zostanę tylko biernym obserwatorem. Czy naprawdę nie mogę uratować tych, których tak kocham?

Idź do oryginalnego materiału