Syn wystawił rodzinę na widok publiczny

polregion.pl 2 tygodni temu

Syn wystawił na ogólną dyskusję

Mamo, widziałaś, co syn o tobie napisał? głos Agnieszki drżał ze wzburzenia, słuchawka prawie wyślizgnęła się z jej dłoni. Nie, nie o mnie, o tobie! Wojtek! Twój ukochany Wojtuś! Wrzucił to w mediach społecznościowych!

Halina Stanisławówna powoli opadła na kuchenny stołek, mocniej przycisnęła słuchawkę do ucha. W brzuchu coś się boleśnie ścisnęło, jak wtedy, gdy lekarze ogłosili diagnozę Stanisławowi. Tylko teraz było gorzej.

Co napisał, Agnieszko? szepnęła, choć domyślała się, iż nic dobrego nie usłyszy.

Tam tam cała rozprawa! O tym, jaka jesteś matką! Że całe życie go kontrolowałaś, nie dałaś mu żyć! Że przez ciebie nie ma życia osobistego! Mamo, nie mogę tego czytać, trzęsą mi się ręce! A te komentarze Boże, co ludzie piszą!

Halina zamknęła oczy. Kuchenka wokół niej pociemniała, tylko lodówka warczała cicho, jak zawsze wieczorami. Na stole stygła niedojedzona kasza gryczana Wojtek nie przyszedł na kolację, choć specjalnie ugotowała, jak lubi, z mięsnymi kotletami.

Mamo, słyszysz mnie? zaniepokoiła się Agnieszka.

Słyszę, córeczko. A co tam w komentarzach?

Nie chcę powtarzać. Lepiej sama nie czytaj, dobrze? Twoje serce Przyjadę do ciebie, dobrze?

Nie trzeba, Aga. Już późno, dzieci trzeba ułożyć spać. Ja ja sobie poradzę.

Odłożywszy słuchawkę, Halina długo siedziała nieruchomo. Za oknem gęstniały październikowe zmierzchy, na podwórku zapaliły się latarnie. Gdzieś płakało dziecko, zatrzasnęły się drzwi klatki. Zwykłe dźwięki zwykłego wieczoru, tylko w środku wszystko się przewróciło.

Wojtek wrócił około jedenastej, śmierdział piwem i papierosami. Halina spotkała go w przedpokoju, patrzyła, jak ściąga buty, nie patrząc na nią.

Zjesz kolację? spytała cicho.

Nie chce mi się. Zawiesił kurtkę na wieszaku, wciąż unikając jej wzroku.

Wojtku

Co? odwrócił się gwałtownie, a w jego oczach zobaczyła coś obcego. Złość? Wstyd? Tłumaczenie?

Po co to napisałeś?

Syn milczał, pocierał nasadę nosa. Halina nagle zauważyła, jak postarzał się w ostatnich miesiącach. Wojtek miał już trzydzieści dwa lata, a ona wciąż widziała w nim swojego chłopca, który wracał ze szkoły i opowiadał o bójkach i pałach.

Mamo, nie chciałem cię urazić powiedział w końcu. Po prostu mam teraz ciężki okres. Rozstaliśmy się z Kasią, w pracy problemy. A psycholożka powiedziała, iż muszę przepracować dziecięce traumy.

Traumy? powtórzyła Halina. Jakie traumy, Wojtku? Co ja ci takiego zrobiłam?

Mamo, no przecież wiesz Zawsze byłaś zbyt opiekuńcza. Pamiętasz, jak na studiach dzwoniłaś codziennie, pytałaś, czy jadłem, czy ciepło się ubrałem? Jak poznałaś moją sąsiadkę z akademika i prosiłaś, żeby na mnie uważała?

Halina oparła się o ścianę. Tak, pamiętała tę sąsiadkę, Martę. Dobra dziewczyna, z wielodzietnej rodziny. Często ją częstowała pierogami, prosiła, żeby czasem nakarmiła Wojtka, jeżeli zapomniał zjeść. Co w tym złego?

A pamiętasz ciągnął Wojtek, wchodząc do pokoju jak przyjeżdżałaś co weekend? Przywoziłaś słoiki z zupą, prałaś mi ubrania? Chłopaki się ze mnie śmiali.

Chciałam pomóc szepnęła. Mam tylko was, ciebie i Agnieszkę. Po tym, jak tata odszedł

Właśnie o to chodzi! wybuchnął syn. Wylałaś na nas całą swoją niewykorzystaną miłość! A my się dusiliśmy! Aga wyszła za mąż, wyjechała, a ja

A ty co? Zabraniałam ci czegoś? Przeszkadzałam się ożenić?

Wojtek usiadł na kanapie, opuścił głowę na dłonie.

Mamo, nie rozumiesz. Tak, niczego mi nie zabraniałaś. Ale zawsze byłaś tuż obok! Zawsze! Twoje dziewczyny karmiłaś, otaczałaś opieką, a potem czuły się zbędne. Po co ja im, skoro mam mamę, która wszystko za mnie robi?

Kasia też tak myślała?

Kasia westchnął ciężko. Kasia powiedziała, iż jestem niedojrzały. Że w wieku trzydziestu dwóch lat mieszkam z mamą jak nastolatek. Że czas nauczyć się samodzielności.

Halina powoli podeszła do kuchni, włączyła czajnik. Ręce jej drżały, ledwie udało się postawić kubki na stole. Wojtek poszedł za nią, stanął w drzwiach.

Mamo, nie chciałem cię zranić. Słowo honoru. Ale musiałem to z siebie wyrzucić, rozumiesz? A w internecie jakoś łatwiej. Ludzie dzielą się doświadczeniami, doradzają

I co ci poradzili? spytała, nie odwracając się.

Różne opinie. Jedni mówią, żebym wyprowadził się od rodziców. Inni żeby wyznaczyć granice. A jeszcze inni piszą, iż sami mają podobne problemy.

Halina nalała herbatę, wsypała cukier. Przypomniała sobie, jak dwadzieścia lat temu stała w tej samej kuchni i parzyła herbatę dla Stanisława, gdy źle znosił chemię. Jak prosił, żeby nie odchodzić, trzymał ją za rękę i mówił: Halinko, obiecaj, iż zatroszczysz się o dzieci. Obiecaj, iż nie dasz ich skrzywdzić.

Mamo, co się dzieje? zaniepokoił się Wojtek. Płaczesz?

Nie zauważyła nawet, kiedy łzy spłynęły po policzkach. Otarła je rękawem szlafroka, odwróciła się do syna.

Wojtku, może masz rację. Może rzeczywiście byłam zbyt Po prostu bałam się. Po śmierci taty tak bałam się was stracić. Bałam się, iż nie dam rady sama. Że nie zastąpię wam ojca.

Syn podszedł bliżej, niezgrabnie objął ją za ramiona.

Mamo, dałaś radę. Wyrośliśmy na porządnych ludzi. Ale teraz ja muszę nauczyć się być naprawdę dorosłym.

To znaczy, wyprowadzisz się?

Jeszcze nie wiem. Może. Muszę pomyśleć.

Pili herbatę w milczeniu. Halina patrzyła na syna i

Idź do oryginalnego materiału